piątek, 12 lipca 2013

Opka dwa, czyli Gruba Dama i Walentynki

Witam!
Dziś na tapecie dwa krótkie opka, ale zanim do nich przejdziemy, powitajmy w Fortecy nową analizatorkę - Arkanistkę. *przynosi chleb i sól*
A teraz do rzeczy. Pierwsze opko jest autorstwa niejakiej Lwinki99. Adres:
http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?t=11862
Zapraszamy do lektury.

Gruba Dama i Ucieczka Zwierzy

Już sam tytuł jest intrygujący. Ucieczka Zwierzy? Jakich zwierzy, kotów, żab, jednorożców?

Gumochłonów.

Harry Ron i Hermiona i Neville wracali do wierzy (wrrau!) Griffindoru, bo mieli zajęcia z Hagridem na błonach.

Na błonach? Że śluzowych?

Raczej komórkowych.

Hagrid jest leśniczym i chodu je sklontki.

Niech Chodu lepiej uważa, bo zatrucia pokarmowego dostanie.

A te sklontki, to chyba jakieś kuzynki sklątek.

Przyszli do wierzy (GRRRAU!!!) a tam nie było grubej Damy. Czekali na nią i czekali, a jej nie było i nie było.

Czekałam i czekałam na poprawną ortografię, a jej nie było i nie było.

*zamiast czekać na ortografię i Grubą Damę, poszła do kuchni po herbatę*

- Coś się jej chyba stało. – Powiedziała Hermiona i zmartwiła się, bo jak nie wejdą do PW (Pokoju Wspólnego – dop. Aut.)

Nie prościej napisać od razu "Pokoju Wspólnego" niż bawić się w te nawiasy i dopki?

Red, czy ty próbujesz znaleźć logikę w opku? Chora jesteś?

Tak.

To ona nie odrobi lekcji a chłopcy też nie odrobią, bo ona im zawsze daje ściągać swoje.
- Może ja ktoś przestraszył. – Powiedział Neville i przypominało mu się jak Syriusz Blask pociął grubą Damę, bo mu się nie otworzyła.
- Może uciekła. – Powiedział Ron.
- Choć poszukamy jej! – Powiedziała Hermiona i poszli szukać.

Choć uciekła, to jej poszukamy.

Ej, a czy w Pokoju Wspólnym nikogo nie było, żeby ich od środka wpuścił? Logiko, gdzie jesteś?

Szli i szli i poszli na najwyższe piętro a tam szukając grubej Damy wpadł na nich Irytek.

Ojej, jaki ten Irytek miły, pomagał im szukać!

Chyba jednak nie tak do końca miły, bo ukradł przecinki i duże G.

- Irytku nie widziałeś grubej Damy. – Powiedziała Hermiona.
A Irysek nic nie powiedział, bo właśnie ciągną za ogon Panią norris kotkę Flitcha i miauczała.

A po co Irysek miał odpowiadać, przecież to nie z nim Hermiona rozmawiała O_o

A ten cały Flitch, to kto? I kto ciągnie ten ogon? Bo tam jest liczba mnoga.

To oni poszli dalej i zeszli na dół do piwnicy w, której mieszkały skrzaty. Hermiona robiła czapki dla wszy a one nie chciały ich nosić tylko Zgredek miał sześć.

Bo wszy chciały być trendy, a Hermiona nie umiała robić modnych czapek.
Zgredek miał sześć wszy i żył z nimi w wielkiej przyjaźni.


Niech mi ktoś wytłumaczy, czemu oni po prostu nie zawołali któregoś ze skrzatów, żeby się zapytać o Grubą Damę? Nie ogarniam tego O.o

- Skrzaty nie widzieliście grubej Damy. - Powiedział Ron.
- Nie widzieliśmy. - Powiedziały skrzaty. A jedna skrzata była pijana i miała na imię Mróżka.
- Ja widziałam grubą Damę. - Powiedziała Mróżka.
- A nie wiesz gdzie ona jest. - Zapytał Harry.
- Tam jest Harry Potter sir! - Powiedział Zgredek i wyciągną palcem.
- Zgred ku nie pokazuj, bo to nieładnie. - Powiedziała Hermiona.

Nieładnie to jest, ku, przeklinać.

Boleję nad losem wszystkich znaków interpunkcyjnych, zgubionych w tym dialogu.

I popatrzyła a gruba Dama leżała na stole na obrazie (to znaczy, że w kuchni nad stołem wisiał obraz ze stołem – dop. Aut.).
- Ona jest pijana. - Zdziwił się Neville.
- Z kont miała wino? - Zapytał Ron.

Tak, konta bankowe kupiły Damie wino.

Raczej ściągnęła z tych kont to wino. No wiesz, są banki krwi, banki spermy, to mogą też być banki wina.

- Ona płacze. - Powiedziała Hermiona, bo miała czerwone oczy.

Gdyby Hermiona nie miała czerwonych oczu, nie powiedziałaby tego, bo nie widziałaby Grubej Damy.

Hermiona się z Voldkiem zamieniła na gały?

No błagam, tylko nie mój Lordzio Voldzio!


- Gruba damo, dlaczego płaczesz? - Zapytał Harry.
- Bo wszyscy się przezywają! - Powiedziała gruba Dama.
- Jatko się przezywają? - Zapytała Hermiona.

Jatko, głupek, debil, hultaj i nicpoń. Ale jatko to najgorsze przezwisko.

Zamknij się, jatko!

- Ona powiedziała, że jestem gruba. - Zapłakała gruba Dama i samotna łza spłynęła jej po policzku.

Ach, mamy tę samotną łzę, to taka opkowa konieczność.

*puszcza jakąś romantyczną muzykę*

- Kto powiedział? - Zapytali wszyscy hurtem.
- Ta dziewczyna z Boxbatons (to chyba tak się pisze prawda? – dop. Aut.).

(Nie chciało się sprawdzić, co? - dop. Red)

Jeszcze nie spotkałam aŁtorki, która robiłaby research.

Taka chuda i ma włosy błąd. - Powiedziała gruba Dama.

Jeżu, a co Damie się w tych włosach nie podoba, że nazywa je błędem?

Ma po prostu oBŁĘDne włosy.

- Fler! - Zawołał Czerwony Ron.

A co ma ten biedny niemiecki raper do tego?

- Ona jest piękna. - Powiedział Neville uśmiechając się popatrzył na niego Ron. - Jej babcia była willą.

Pytanie za trzy punkty - kto się uśmiechał?

Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić wnuczki budynku mieszkalnego ;P

- A ja jestem gruba i brzydka, i nikt mnie nie kocha! - Zapłakała gruba Dama tak głośno, że wszyscy zatkali uszy, tylko Zgredek nie musiał, bo miał czapkę ze wszy.

Zaraz, tych wszy on miał sześć z tego co pamiętam. To one musiały być jakieś duże, skoro dało się z nich zrobić czapkę.

Może Zgredek te wszy zabił i porozkładał na części, a potem je pozszywał w czapkę?

- My cię kochamy. - Powiedziała Hermiona ale chłopaki mieli maślacze oczy myśląc o Fler.

*KWIIK* Maślacze? Czyli mieli grzybki zamiast oczu? Ciekawie to musiało wyglądać!

- Harry zrób coś! - Zawołała Hermoina. - Powiedz jej, żeby wróciła, bo nikt nie wejdzie do wierzy.

*dochodzi do wniosku, że nie warto się denerwować "ortografią", bo to i tak nic nie da*

Hermoina - Hermiona pod wpływem heroiny.

- Moja mama się odchudzała i piła taki śmierdzący eliksir. - Powiedział Ron. - Może jej też pomorze.

A może Śląsk albo Wielkopolska?

Mazowsze.

- A umiesz go uwarzyć? - Zapytała Hermiona.
- Nie umie. - Powiedział Ron, bo nigdy nie uwarzał na eliksirach.- Do tego trzeba niezłe ziółka.

Co za nierób z tego Rona.

- Neville pójdziesz do Spruto. - Powiedziała Hermiona. - Ona Cię lubi, bo jej odmszycyłeś i weźmiesz od niej.

*stara się powstrzymać atak śmiechu* Kto to jest Spruto? Kuzynka pani Sprout?

Spruli nauczycielkę? Minus 50 punktów dla Gryffindoru!

- Ale jak można dać eliksir obrazą? - Zapytał Harry.

Można dać obelgą albo zniewagą.

- O tym nie pomyślałam. - Powiedziała Hermiona a oni patrząc na nią dziwiąc się, bo zawsze myślała więcej od nich wszystkich.

Oni patrząc i dziwiąc się niepoprawnie używany imiesłowy.

- Może ją olejemy. - Powiedział Ron.

Nieładnie, Ron, nieczuła bestio.

Też bym tak zrobiła na ich miejscu.

- Musze znajść takie zaklęcie żeby eliksir przenikną do obrazu. - Powiedziała Hermiona. - Idziemy do pani Pinc!

O, kolejni krewni. Pani Pinc - siostra żony brata wujka matki pani Pince.
I "znajść"? Trzymajcie mnie!


Ale wychodząc z kuchni wpadł sir Cardigan i zarył koniem przed grubą Damą.

Po chwili dołączyli do nich sir Sweterek i madame Rękawiczka.

A także baron von Skarpeta.

- Gdzie byłaś ukochana? - Krzykną. - Zabiłem dla Ciebie sklontkę! Chciałem smoka, ale sklontka też zieje ogniem z drugiej strony.
- Och och naprawdę – powiedziała gruba Dama – nie wieżę.

No, nie wieżę, tylko mur obronny.

Basztę!

- Naprawdę – powiedział sir Cardigan i pokazał jej swój duży miecz.

wcaleniemamskojarzeńnieanitrochę

Ten miecz spływał krwią? Ciekawe, czy była to krew dziewicy?

- A smoka też zabiję i dam go naj piękniejszej Damie.

Zabiję też spację, która podstępnie wkradła się w to zdanie.

- To znaczy, komu pewnie tej blądynce Fler. - Obraziła się gruba Dama.
- Nie tobie – powiedział sir Cardigan do obrazu a ona się ucieszyła i wsiadła na jego konia i pojechała na nim do wierzy Griffindoru.

Nie jej, to komu? No tak, pewnie temu niemieckiemu raperowi.

A Harry Ron Neville i Hermiona mogli wrócić do PW i zdąrzyli jeszcze napisać wypracowanie dla Snapa o eliksirach na odchudzanie.

*warczy przez zęby* Snape. To był Snape.

Snape'owi raczej nie był potrzebny eliksir na odchudzanie.

No, przebrnęłyśmy. A teraz coś z innej beczki, opko o postaciach z Dragon Age'a autorstwa DalyaTheCat.
Link: http://www.fanfiction.net/s/9006302/1/Walentynki-w-Thedas

~o0o~

#1
Espere Hawke (Rogue) x Anders
Niespodzianka na Wybrzeżu

Kolejny dzień w klinice. Wszystkie były takie same. Wydawało mu się, że uchodźcy specjalnie się kaleczą, żeby tylko go zobaczyć. Albo prawdopodobnie, jego mózg już dłużej nie spełnia swojej funkcji i niedługo całkiem oszaleje.

Mózg oszaleje. Borze liściasty, tego jeszcze nie było.

A gdzie Justyś? Matko Borska, nienawidzę tłumaczenia imienia Justice.

Było grubo po północy, a on dopiero co wypuścił ostatniego pacjenta. Nie sądził, że uda mu się wrócić na noc do posiadłości Amellów. Może po prostu przenocuje tutaj... Ziewnął i wyciągnął się w swoim krześle.

*próbuje wyciągnąć się w krześle, ale coś jej nie idzie*

*jej udaje się odchylić, ale ona ma fotelik komputerowy z ruchomym oparciem*

Nie. Zdecydowanie nie dotrze do domu Hawke, nie zasypiając po drodze.

Ewidentnie Hawke nie dała mu kluczy do swojej piwnicy. Bo on miał tak daaaaaaleko.

Następnego dnia obudził go wyjątkowo radosny promyk słońca. I... ptaki?

- Wstawaj, oszołomie! - zawołał promyk słońca, śmiejąc się. Ptaki zaśpiewały "Hej miśki, czas wstać!". 

W Podmieście nie ma ptaków.

Te, które go obudziły, przyfrunęły z Dolnego Miasta.

Hawke mu je wysłała. Pewnie gołębie z Fereldenu, te, których nie pozabijała Shale.

A jednak wszystko wydawało się jakieś bardziej... szczęśliwe.

- Wiesz co, chyba faktycznie przesadziliśmy z tymi grzybkami. - szepnęła biedronka do motylka.

Może dlatego wydawało mu się to szczęśliwsze, bo go te ptaki nie obsrały.

Machnął tylko ręką. To pewnie tylko jego wyobraźnia. Wtedy do kliniki wparowała Izabela. Świetnie, pomyślał. Więcej intymnych katastrof. Piratka była jego częstym gościem, niestety.

"Cześć, Iza. Znowu ten sam problem?" zapytał, ziewając.

"Nie tym razem. Wiesz, jaki dziś dzień?" znowu miała ten swój bezczelny uśmieszek na twarzy.

"Eee, czwartek?" zgadywał.

Nie, sobota!

"Nie, głuptasie! Walentynki! Musisz zrobić coś specjalnego dla Hawke!" prawie krzyczała z ekscytacji. Wydawało się, że zaraz rozsadzi pokój swoją pozytywną energią.

Energia robiła "tyk tyk tyk" jak bomba zegarowa.

A, tak. Walentynki. Nie obchodził ich od... właściwie w ogóle ich nie obchodził.

Anders, nieczuły bucu! Nigdy nie dałeś Karlowi żadnego prezentu?!

"Na przykład co?" spytał tępo.

Hmm, co mógłbyś zrobić... Dziesięć przysiadów!

"Wiedziałam, że nie będziesz pamiętał. Varrik wisi mi suwerena. Chodź, mam już prawie wszystko przygotowane" westchnęła i pociągnęła go za rękaw w stronę Dolnego miasta.

[-|-]

Hawke cały dzień była bardzo zmartwiona o swojego ukochanego. Nie wrócił do domu na noc – jeszcze wcześniej mu się to nie zdarzyło. Jedna jej część była przerażona, druga miała nadzieję, że chodzi o jakąś romantyczną niespodziankę.

A nie przyszło jej do głowy, że może po prostu poszedł do gospody i tam przenocował, bo się upił?

Nie, trzecią możliwością było, że dorwali go Templariusze (W KOŃCU!!!)

Właśnie przeglądała różne listy – głównie zaproszenia od kolejnych nadętych szlachciców. Wtedy usłyszała spokojne kroki swojego ukochanego z holu. Odwróciła się i przytuliła go mocno.

"Tęskniłam za tobą. Czemu nie wróciłeś?" zapytała z odrobiną żalu.

"Miałem bardzo dużo pacjentów. Wybacz" wyjaśnił z odrobiną skruchy. "Ale za to mam nagrodę pocieszenia" powiedział z tajemniczym uśmiechem. "Chodź." Wziął Hawke za rękę i zaprowadził ją poza Kirkwall. Zauważyła, że szli w stronę Okaleczonego Wybrzeża. Wtedy jej oczom ukazał się plasterek, bandaż i woda utleniona najpiękniejszy pejzaż, jaki widziała. Urwisko porośnięte trawą, z którego brzegu zobaczyć można było spokojne fale Morza Przebudzonych. Z dala wyłaniały się poszarpane skały, które zwiodły już wiele statków. Stanęła na krawędzi klifu i spojrzała się w dół.

Czyli popatrzyła na swoje stopy, czy jak..?

No, na dół. Na ścianę klifu.

No ale tam jest napisane, że "spojrzała SIĘ".


A, podstępne SIĘ wkradło się tam.

Zauważyła łagodną linię brzegową, rozdzielającą brudną biel piasku od turkusu morza.

Linia rozdzielała ich łagodnie. - Biel niech się nie zbliża do turkusa, bo go pobrudzi, bardzo proszę!

"Niesamowite" przyznała, wciągając chłodne powietrze, przesycone słonym zapachem wody.

"A najlepsze przed tobą" uśmiechnął się Anders i odsunął kilka krzaczków, które miały za zadanie zamaskować mały namiot, a przed nim koc z koszykiem z jedzeniem. Hawke spostrzegła też małą butelkę wina w wiaderku z lodem. (A ten lód, to przepraszam, skąd wzięli? Nie przypominam sobie, żeby w Kirkwall kiedykolwiek padał śnieg. Sorry, ludzie, za ciepły klimat. W końcu to miasto portowe) "Ta-dam!"

Espere omal nie rozpłakał się ze wzruszenia.

Ze wzruszenia Hawke zmieniła płeć.

Nie pierwszy raz w tym opku.

Czyli to robił przez całą noc i poranek? A potem coś ją uderzyło. Anders nie był aż takim romantykiem. Hawke domyśliła się, że ktoś musiał mu pomóc.

No shit, Sherlock.

Ale nie będzie dociekać, potem go wypyta. Na razie wystarczy, że mają siebie, namiot i jedyną rzecz, którą Hawke kocha prawie tak mocno jak Andersa – wino.

[-|-]

Izabela uciszyła Varrika, skrywającego się w krzaku obok niej.

Varrik i Izabela w krzakach. Eee... Nieważne.

Dwóch łotrzyków w krzakach... Pewnie grają w karty.

W pokera?


Rozbieranego.

"Nie musisz gadać, żeby pisać" szepnęła najciszej, jak umiała.

"Nie, ale nie mogę się powstrzymać" przyznał z szerokim uśmiechem. Kobieta tylko przewróciła oczami i zmieniła temat.

"No więc, jak nazwiesz swoją powieść?" zapytała, po czym rzuciła okiem na Hawke i Andersa, całujących się na kocu.

A nieładnie, podglądacze!

Ja przepraszam, ale nie potrafię sobie wyobrazić Hawke i Andersa, całujących się. Nie, po prostu nie. Blondasek to zło wcielone.

"Nie mogę się zdecydować. Albo Zakochani w Kirkwall albo A jak apostata, czyli niemożliwa historia miłosna" wyznał.

Ja proponuję A jak absurd, czyli w Thedas nie ma przecież walentynek.

"Oba są dobre" wzruszyła ramionami piratka i wróciła do obserwowania pary.
Jakkolwiek będzie nazywać się powieść krasnoluda, na pewno będzie dobra. Bo najlepsze historie pisze samo życie.

*śpiewa* Samo życie, samo życie to jest właśnie to! Samo życie, samo życie takie właśnie jest!

Uwaga, uwaga, poziom patosu tego zdania przekroczył dozwolone normy!

~o0o~

#2
Aethell Cousland x Leliana
Zemsta na czarownicy

Ona już tego nie wytrzyma. Ta wiedźma przekroczyła wszelkie granice. Nie dość, że muszą znosić je narzekań w dzień,

Iii tam, tylko jeden narzekań, nie jest tak źle.

o nie, Thea oczywiście musiała wysłuchać, jak to ona nie akceptuje związku Strażniczki z Lelianą, i że to jest w ogóle nienormalne, i że Morrigan była wśród ludzi wystarczająco długo, żeby zauważyć, że kobieta z kobietą po prostu nie mogą mieć zdrowego i kochającego związku.

Bo Morrigan wszystkie rozumy pozjadała, a potem została katechetką w liceum.

Morrigan i zdrowe, kochające związki *spadła z krzesła* A teraz na poważnie, nienawidzę, jak ktoś profanuje najlepsze postaci w grze.

Jak zaraz się na czymś nie wyładuje, to chyba straci kontrolę. I zabije wszystkich w tym obozie, od wiedźmy zaczynając.

Przecież właśnie tak może się wyładować, zabijając wszystkich. W czym problem?

I wtedy myśl przyszła jej do głowy. Musi tylko przekonać Wynne. Ale to nie powinno być problemem, w końcu ona i Morrigan się nienawidzą i Aethell wiedziała, że starsza maginka tylko czeka na okazję, żeby zrobić czarnowłosej czarodziejce psikusa.

Podłożę jej poduszkę pierdziuszkę pod tyłek, muahahaha!

Pozwolę mojemu mabari wrzucić jej martwego królika do plecaka, mwahahahahaha!

Thea usiadła obok Wynne i wyjaśniła jej wszystko. Kobieta zgodziła się bez wahania. Mimo swoich lat, miała jednak naprawdę wspaniałe poczucie humoru.

No tak, bo starsi ludzie nie mają za grosz poczucia humoru. Powiedzcie to mojej babci.

Szczególnie Wynne nie można było posądzić o brak poczucia humoru.

Postanowiły wprowadzić swój plan w życie od razu, zwłaszcza że już za trzy dni były Walentynki. Morrigan jeszcze zapłaci za swoje słowa.

Dwa zeta z VAT.

A potem każe jej wypełnić PIT-a.
[-|-]

W wieczór święta zakochanych, wiedźma poprosiła Aethell o rozmowę. Odeszły w stronę odosobnionego namiotu Morrigan, Strażniczka z nieniknącym uśmiechem, i wiedźma zaczęła-

"Nie zauważyłaś, że stara czarodziejka dziwnie się zachowuje ostatnio? Mam na myśli, ciągle się do mnie uśmiecha, kiedy walczymy to zawsze mnie pierwszą pyta się o jakieś obrażenia, a raz nawet do mnie mrugnęła!"
wyjaśniła Morrigan, szok mieszający się z oburzeniem.

Podrywa ją, jak nic!
A ten szok mieszający się z oburzeniem ma ładne imię - Morrigan.

Może powinnam wypróbować ten sposób na podryw, co?

Ale to działa chyba tylko na kobiety...


"Naprawdę? To dziwne" stwierdziła Cousland z niewinnym uśmiechem. Plan działa bez zarzutów.

Gorzej by było, gdyby ten uśmiech nie był niewinny.

Mógł być perwersyjny. Szczególnie, że Cousland jest tutaj lesbijką.

"Miałaś z tym coś wspólnego?" spytała wiedźma, podejrzliwie mrużąc oczy.

"Ja? Skąd!" skłamała. "Ale być może Wynne słyszała, jak ganisz mnie z powodu mojego związku z Lelianą?" podrzuciła Strażniczka.

"Miałaś z tym coś wspólnego!" wykrzyknęła Morrigan, wyraźnie wściekła. "Kazałaś tej staruszce mnie... podrywać! Ty wredna, podstępna..."

Złota rybko!

*spadła z krzesła* Kurwa, dość! Morrigan nigdy nie straciłaby w ten sposób języka w gębie! Co innego, gdyby Cousland jej wyznała, że ją kocha!

Nie klnij, kulturalnie tu miało być. Zresztą, kto ostatnio postanowił, że nie będzie przeklinać, co?


No  po prostu nie mogę!

nie dokończyła zdania, bo przerwała jej Aethell.

"I kto to mówi. A następnym razem zastanów się, co wychodzi z twoich słodkich ustek, Morri" ostrzegła ją, używając pieszczotliwego tonu jak do dziecka, po czym odeszła, zostawiając zbulwersowaną wiedźmę sam na sam ze swoimi myślami. Aethell podeszła do Leliany i powiedziała-

"Załatwiłam wiedźmę. Już nie będzie nam truć" stwierdziła triumfalnie.

Wykradłam jej zapas składników na trucizny, huehuehue.

"Świetnie! Jesteś najlepsza, Thea" ucieszyła się Leliana i podarowała kobiecie szybkiego całusa w usta, po czym zaczęła grać najpiękniejszą miłosną piosenkę, jaką słyszała Aethell. Bo była o nich.

A myślałam, że normalna Leliana jest irytująca. Ale ta opkowa jest jeszcze gorsza. No i po prostu nienawidzę bardów *bierze siekierę i wbija ją Lelianie w głowę*

Lepiej poderżnij jej gardło brzytwą, jak w Sweeney Toddzie. Albo zrób avada kedavra.

~o0o~

#3
Majisyen Amell x Alistair
Święto Nieszczęśliwie Zakochanych

Alistair wiercił się niespokojnie w swoim łóżku. Nie mógł usnąć. Cały czas myślał o niej. Powinna teraz być obok niego, w Walentynki, w ostatnią noc, zanim wyruszą w drogę do Redcilffe, aby ostatecznie zgromadzić armie przeciw Pladze. Ale wiedział, że nad ich miłością wisiało pochodzenie Alistaira.

Pochodzenie wisiało na plastikowym wieszaku.

Ich związek od początku skazany był na porażkę.

Niniejszym, za szereg zbrodni, które popełnił (np. wypisywanie flamastrów i skakanie po łóżku w butach) skazuje się związek na porażkę.

Teraz on ma zostać królem, a ona jest magiem. Ci zapatrzeni w tradycję szlachcice nigdy nie pozwoliliby jej zasiąść na tronie.

Ale stać by mogła.

Przynajmniej miał pewność, że nie zginie podczas walki z Arcydemonem – on i Morrigan się o to postarali. Lecz i tak, oddałby wszystko, aby teraz być z nią, czuć jej zapach, jej ciepłą skórę pod jego palcami...

On ma czyjąś skórę pod palcami. *wzrusza ramionami* To nie jest dziwne.

Ej, ale on teraz mówi o Amell, czy o Morrigan? Bo wynika, że to drugie...

Wtedy usłyszał zduszony szloch w pokoju obok. Należał do Maj. Płakała z jego powodu. Nie mógł znieść tej myśli, więc podniósł się i zapukał do niej cicho. Płacz ucichł, przez drzwi słychać było ciche kroki, a moment później otworzyła mu. Patrzyli się na siebie przez chwilę, po czym bez słowa padli sobie w ramiona. Przynajmniej przez tą jedną noc będzie mógł ją kochać tak, jak na to zasługuje.

Daaaaaaj mi tę noc, tęęęęę jedną noc..!

Następnego dnia zbudził się ze swoją ukochaną w ramionach.

Obudził się w ramionach? Czyich?

Zevrana xD.

Gdy zobaczył jej cudowną twarz, brązowe kosmyki okalające okrągła buzię, stwierdził, że nie potrafi jej tego zrobić. Oboje przeszli zbyt wiele, by teraz stracić i siebie. Podjął decyzję.

Dwie godziny później Strażnicy już wyjechali. Służąca znalazła w pokoju Alistaira list zaadresowany do Anory. Postanowiła go zanieść – nie chciała przecież stracić pracy. Niedoszła królowa natychmiast po otrzymaniu wiadomości otworzyła ją i zaczęła czytać.

Szanowna Anoro Mac Tir, Córko Loghaina Mac Tira,

Wnuczko Stephanie Ciężarówki

Zapewne zastanawiasz się, dlaczego otrzymałaś ten list. Otóż jestem zmuszony poinformować cię, że abdykuję ze stanowiska króla Fereldenu i wyrażam osobiste życzenie, abyś została królową i zaniosła wieść na Zjazd Możnych.

To dlaczego tam wcześniej było napisane "niedoszła królowa"?

Ej, skoro spał z Morrigan, to znaczy, że już było po Zjeździe Możnych. Super, kurwa, super. Poza tym, Alistair, ty tępy bucu, nie ty decydujesz, kto zostanie królem, tylko Amell!

Moja decyzja była spowodowana przyczynami czysto osobistymi. Pragnąłbym także wyrazić moje kondolencje z powodu twojego ojca. Wierzę, że będziesz godną następczynią Cailana.

Uniżony Sługa Twój i Fereldenu,
Alistair Theirin

Co za buc, jako Szaremu Strażnikowi nie wolno mu posługiwać się nazwiskiem! Szczególnie, że jest bękartem >.<

~o0o~

#4
Maleeth Hawke (Mage) x Fenris
Górne Miasto sprzyja kłótniom

- Dobre kłótnie, ze mną będzie wam dobrze. - mawiało często Górne Miasto.

"Jesteś pewna, że to dobry pomysł?" Fenris wciąż nie wydawał się przekonany. Maleeth zawsze była zwariowana, ale to było szalenie nieodpowiedzialne.

Taka z niej była krejzolka!

Zastanawiam się, co takiego robiła na co dzień...

A co, jeśli ich złapią? Będą mieć cały Zakon i ich templariuszy na głowie. Ale najwyraźniej jego czarodziejki to nie imponowało.

Odmiana wyrazy wielce szwankować.

Nic dodać, nic ująć.

"Jasne, że tak. Poza tym, to idealny sposób, żeby spędzić Walentynki!" odpowiedziała mu pewnie z szelmowskim błyskiem w oku.

To był tam ten szelmowski błysk, czy nie? Trzeba być PEWNYM co się pisze.

"Jak uważasz" mruknął, i podążył za Hawke. Naprawdę nie wiedział, czemu się na to zgodził. Czy wszyscy magowie mieli jakąś manię dotyczącą wkurzania templariuszy?

Nie rozumiesz, Fenrisie, to jest takie krejzi!

Must be something in the water *tonem Izabeli*

Wypadałoby jedynie wspomnieć, że para chodziła po dachach górnomiejskich posiadłości. W nocy. I mieli zamiar wyć do księżyca i straszyć templariuszy pilnujących Zakonu, a przynajmniej tak wyjaśniła Hawke.

Wyć do księżyca i straszyć templariuszy, ahhahahahhahaha, jakie to zabawne!

Hawke, zajebisty pomysł. Na pewno wielu Templariuszy się na to nabierze.

W końcu Maleeth się zatrzymała i spojrzała na dumny budynek, gdzie za dnia gromadzili się wszyscy przykładni Andrastianie.

Dumny budynek spojrzał na nią z pogardą. Był wyraźnie do niej uprzedzony.

A oprócz Andrastian, gromadzili się tam również różni inni ludzie, żebrzący za jałmużną.

"Spójrz. Tam stoi jeden" wskazała na pojedynczego żołnierza pilnującego schodów przy dziedzińcu. "Zaczynamy! Ja pierwsza!" oświadczyła, po czym wzięła głęboki wdech i wydała z siebie najgłośniejszy jęk, jaki umiała. Fenris tylko domyślał się, że chodziło jej, aby naśladować ducha. Chociaż w sumie nie wyszło jej aż tak źle. Gdy skończyła, śmiała się histerycznie na widok templariusza rozglądającego się panicznie po dziedzińcu.

Aha, śmiać się teraz miałam tak? Hahaha, fantastyczny element komiczny!

Pani komtur Meredith, przydałyby się zmiany kadrowe...

"Teraz ty" szepnęła przez śmiech.

Bo śmiech jej kazał szeptać.

"Nie, to przecież to szalone! To Ty jesteś szalona!" to zaprotestował Fenris. Na pewno to nie będzie wyć do księżyca. Nieważne, ile razy będzie go to prosić. Po prostu nie.

"Wilczek" nie chce wyć do księżyca, w przeciwieństwie do jastrzębia. Zajebiście...

"No proszę... Ładnie proszę..." Hawke usiłowała go przekonać, robiąc słodkie oczy i wywijając dolną wargę. "Tylko raz, dobrze?"

*wywija dolną wargę* Nie, to wcale nie wygląda słodko, raczej głupio.

"Ale wciąż uważam, że to kompletnie nieodpowiedzialne i nie powinniśmy tego robić i dlatego to zrobię" westchnął elf i wciągnął powietrze do płuc, po czym ryknął tak głośno, że słyszeli go chyba w Mrokowisku. Spanikowany templariusz nadal rozglądał się po dziedzińcu, usiłując zidentyfikować odgłosy.

*załamuje się* Naprawdę powinni zrobić te testy na Templariuszy, o których wspomniano w queście "Wróg w naszych szeregach".

"Nieźle! Musimy to robić częściej!" stwierdziła z uśmiechem Maleeth i cmoknęła Fenrisa w policzek. Elf tylko zarumienił się lekko, a na jego ustach pojawił się mały uśmiech. "Mówiłam, że ci się spodoba?" powiedziała triumfalnie kobieta.

"Co? Nie! Wcale nie podobało!" oświadczył panicznie. Może to i było zabawne, ale też niebezpieczne. On był tym poważnym w ich związku (szczególnie wtedy, gdy zachował się jak tchórz i małe dziecko trzy lata wcześniej i zostawił ją po wspólnej nocy) i powinien ją powstrzymywać od robienia głupich rzeczy. A co robi? Jeszcze jej przyklaskuje. Trzeba to wreszcie zakończyć. "Już się pobawiłaś. A teraz chodźmy"

W domku jest już obiadek.

Raczej winko :D.

oświadczył szorstko i pociągnął czarodziejkę za rękaw z powrotem w stronę jej posiadłości.

"Nie ma mowy! Zostaję i nie zmusisz mnie, żebym z tobą poszła!" zaprotestowała Hawke i zaparła się nogami w ziemię... a raczej dach.

Mam się śmiać? Nie wiem, kurczę.

"Przestań zachowywać się jak dziecko!" wypalił w stronę Maleeth, której udało się wydostać z jego uścisku.

Masz karę!

Czarodziejce udało się wydostać z uścisku stalowej rękawicy, na dodatek był to uścisk tanka... No nie, kurwa, nie!

"A co, jak cię złapią? Może i jesteś Bohaterką, ale nie przestałaś być tylko magiem! Meredith nie będzie się wahać, żeby cię aresztować!"

Fenris czcił Bohaterkę, ona była jego boginią.

Ja się akurat nie zgodzę. To pierwsze rozsądne słowa, które Fen wypowiedział w tym opku.

Wypowiedział Bohaterka z dużej litery, tak jak ja mówię Pan Bóg.


Bohaterka Kirkwall to tytuł, dlatego jest pisany wielką literą. No ale widać, kto tu zna kanon ;P

"Zawsze musisz zepsuć całą zabawę?!" odgryzła się Hawke. Tymczasem w niektórych oknach zaczęły pojawiać się nikłe światła świec. Wyglądało na to, że para swoimi krzykami obudziła znaczną część Górnego Miasta. Jednak zdawali się tego nie zauważyć i kłócili dalej. W końcu patrol strażników miejskich spostrzegł ich na dachu.

"Kto tam? Zidentyfikować się!" krzyknął jeden z nich.

"Czekaj... Donnic? Dobrze cię widzieć! Jak tam Avelina?" odkrzyknęła Hawke, zapominając o sprzeczce z Fenrisem, który teraz stał obok niej z rękami skrzyżowanymi na piersiach i wyrazem twarzy 'A nie mówiłem?'.

Wyraz twarzy trzymał ręce w kieszeniach.

A potem bawił się monetą.

"Bohaterka?" chciał się upewnić strażnik, a gdy kobieta potwierdziła, kontynuował "Zostaliśmy powiadomieni o dziwnych hałasach w Górnym Mieście. Jakiś templariusz mówił coś o... duchach i potworach?"

"A... ja tylko... też je słyszałam, i eee, chciałam sprawdzić kto to!" skłamała.

"A, to w takim razie w porządku... chyba" stwierdził zmieszany Donnic i odszedł z resztą patrolu.

Naiwniak z tego strażnika. I potem się dziwią, że przestępczość wzrasta.

I znowu sprofanowali dobrą postać. Donnic nie był taki tępy, aŁtorko >.<

Naburmuszona Hawke razem z Fenrisem wrócili do posiadłości. Gdy tylko znaleźli się w sypialni, elf zaczął-

"Mówiłem ci? Dobrze, że to tylko kilku strażników, a nie..."

Kilkanaście strażniczek.

Albo kilkadziesiąt Templariuszek.

"Cisza! Gdyby nie twoje głupie wyrzuty, moglibyśmy mieć wspaniałą zabawę. Więc musisz ponieść karę" oświadczyła Hawke

Posprzątasz mi na strychu i w piwnicy, a na końcu zasadzisz rzepkę w ogrodzie.

Zginiesz marnie, zginiesz marnie! A ta Hawke mnie denerwuje. Jej rozrywka jest ważniejsza od bezpieczeństwa członka jej drużyny. Nie-e, aŁtorko.

i zaczęła łaskotać Fenrisa po brzuchu. Co nie było takie trudne, bo mimo, że z przodu miał kawał metalu jako napierśnik, to jego boki były niemalże nagie.

Ale ona go po brzuchu łaskotała, nie po bokach, nie?

Z tego, co pamiętam, to jego napierśnik kończył się na wysokości wyrostka mieczykowatego, czyli brzuch zakrywał mu tylko płaszcz. Czyli nie musiała go łaskotać po bokach. Kolejny fail aŁtorki.

"Hawke! Przestań! Co robisz! To boli!"

Panie i panowie, łaskotki bolą!

Zaś kogoś profanują! Fenris to tank! Tankowie nie są tak delikatni!

elf wił się pod jej dotykiem i wkrótce oboje wylądowali na łóżku. Zwykłe łaskotki szybko przerodziły się w coś więcej i wkrótce Górne Miasto przepełniły krzyki zupełnie innego rodzaju.

Hawke biła Fenrisa pasem.

Po stylu aŁtorki tuszę, iż łaskotki przerodziły się w bitwę na poduszki. A ktoś po prostu zbyt często obrywał po głowie i dlatego wrzeszczał.

I to by było na tyle. Z Fortecy pozdrawiają poszukująca logiki Red i robiąca testy na templariuszy Arkanistka.

1 komentarz:

  1. Nie poznałybyście prowokacji nawet wtedy, gdyby wyskoczyła zza krzaka i kopnęła was w rzycie...

    OdpowiedzUsuń