sobota, 10 maja 2014

Sevmionowe przygody z Alutką, czyli Narkotyk 1/2

Witamy!
Dziś nie będzie wstępniaka. Mamy dla Was za to dwa obrazki, które wprowadzą Was w tematykę analizy:
http://data3.whicdn.com/images/51527920/large.jpg

https://p.gr-assets.com/540x540/fit/hostedimages/1396726799/9178475.gif
Link: http://enough-for-today.blogspot.com/
Analizują: Red i Arkanistka

Rozdział 1
Szła opustoszałym korytarzem. Włosy delikatnie opadały jej na ramiona. Celem jej wędrówki była biblioteka.

Mam dość zdań pojedynczych. A to dopiero początek - jak zobaczycie, aŁtorka chyba ma problemy z budowaniem zdań złożonych.

No wiesz, przynajmniej unikniemy problemów ze składnią zdań wielokrotnie złożonych. (tak ci przypominam moje początki...)

 Był początek roku, a ona i tak spędzała tam większość swojego wolnego czasu. Miała nadzieję nie spotkać żadnego ucznia. I tak właśnie było. Oddała wypożyczone książki, grzecznie podziękowała i wyszła. Wybrała dłuższą drogę.

Drogę do...? Bór wie, a pewnie i tak mi nie powie, bo byłam ostatnio niegrzeczna.

Nawet gdybyś była grzeczna, to i tak się nie dowiesz.

Do śniadania miała jeszcze 15 min. Nie śpieszyła się. Chciała nacieszyć się tym widokiem, Za 2 lata nie będzie jej w Hogwarcie.

Chciała się nacieszyć widokiem... No dobra, ale jakim właściwie widokiem? Że śniadania? To jestem w stanie zrozumieć, chociaż uważam, że jednak lepiej by było to śniadanie po prostu zjeść.

To takie głEMbokie.

Pamiętała jak pierwszego dnia przekroczyła próg zamku. Ceremonię przedziału pamięta jakby stało się to wczoraj.

Ooo tak, z przedziałami często związane są niezłe ceremonie. Zwłaszcza z przedziałami na osi liczbowej, to już w ogóle. A największa ceremonia jest wtedy, gdy nauczycielka matematyki odpytuje z rzeczonych przedziałów przy tablicy.

Może chodziło jej o ceremonię przedziału w pociągu?

 Z dumą zasiadła przy stole Gryfonów. Poznała Harry'ego i Rona. Stali się nie rozłączni.

No, nierozłączni w chuj. Oni byli nierozłączni tak bardzo, że wyrazy "nie" i "rozłączni" w powyższym zdaniu już nie mogły takimi być. Fstyt.

A ta duma, to dlaczego?

Najbardziej łamali regulamin szkolny ze wszystkich uczniów. Na pierwszym roku spotkali Puszka i Norberta. Słodkie zwierzątka Hagrida. Pomyślała z ironią.

Sposób zaznaczania myśli boCHaterów mnie powalił.
Pomyślała Red z rezygnacją.

I te wszystkie zdania pojedyncze "z dupy wzięte". Pomyślała Arkanistka, waląc głową w stół.

Skręciła w lewo. Obcasy delikatnie stukały o marmurową podłogę. Zauważyła grupkę Ślizgonów. Na czele stała tleniona fretka.

Geez, opko jeszcze się dobrze nie zaczęło, a ja już mam dość tych zdań. 
No i nazywanie Malfoya fretką możemy odhaczyć. To takie oryginalne!

Tak jak samotne kryształowe łzy.

 Cała reszta się śmiała, pewnie coś opowiadał o Gryfonach jak zawszę.

O, Malfoy został właścicielem jakiejś wszy! I postanowił za tą wszą stanąć, tak mi się wydaje. No, jest jeszcze opcja, że postanowił wstąpić do WESZ, ale to opko to Sevmione, a nie Dramione, więc wątpię.

Nigdy nic nie wiadomo, może będzie trójkącik. A Hermioncia znowu zaokrąglona po wakacjach?

- O Granger. Witamy!
- Malfoy nie bądź taki miły, bo aż mi się nie dobrze robi – powiedziała ze wstrętem

https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRKgHKGeM5wlBmVGY9v7vW4UyY5hoN6MnE81aB91x-h7wn0h3v7


- Hmm jaka ostra...
- Odwal się, Malfoy! - włożyła w to ostatnie zdanie tyle jadu ile było na nią stać. I odeszła z  wysoko podniesioną głową.

Jesteś taka inteligentna, dojrzała i pełna godności!
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3qHg2X4y3YkPfwhjhUfXyhDfQDfZPRqfSAyPmmfLunYDy8ZRLY8uT3OaCRJwlSmVuDkfO0LYNXBgqDND4qxcXHbWk4aeZzJDL_D8ggA4oYFgeCoaQIfR9cG7_xHMyjiLxdXAngF0wMlY/s1600/lolnope.gif
Wódki, szybko! Tego na trzeźwo nie da się czytać!

Wielka Sala napełniała się głodnymi uczniami. Hermiona siedziała obok Harry'ego i przysłuchiwała się zafascynowanej rozmowie jaką prowadził z Ronem o Quidditch'u. (gdzie stawiasz ten apostrof)

Zafascynowana rozmowa to twór zaiste interesujący. Cóż, rozmowa znalazła się w opku, nic więc dziwnego, że w pierwszej chwili była zafascynowana. Radzę jej tylko, żeby jak najszybciej jednak z opka spierdzielała, zanim jej się na mózg rzuci. (no co, rozmowa może być zafascynowana, a nie może mieć mózgu?)

Bycie zafascynowanym jest chyba nieodłącznie związane z posiadaniem mózgu, co nie? A ten apostrof pojawił się w losowym miejscu.

Popiła sok dyniowy. Czuła, że ktoś ją obserwuje. Była tego pewna.

Kurczę, tak sobie to wizualizuję:
http://www.roflzoo.com/pics/042010/cat-watching-parrot.jpg

Ja bardziej widzę to tak:

Nie był to nikt z Gryfonów. Krukoni siedzieli wyjątkowo cicho. Puchoni byli zajęci sobą. A Ślizgoni jak zwykle się z czegoś rechotali.

Wszyscy, co do jednego. A Hermiona swoim boskim-merysujczym okiem ich wszyskich objąć potrafiła. I żodyn się nie ukrył. Żodyn.

To ona musiała być chyba sową pójdźką albo kameleonem, żeby ich tak wszystkich naraz ogarnąć. Tylko że nie widziałaby ich w trójwymiarze.

Nie znalazła tego kto ją obserwuje. Zrezygnowana ugryzła kawałek tosta. A może jednak?

Tak! Magiczny Tost Supermocy dodał jej 25 punktów do umiejętności wszystkowidzenia!

To ten tost ją obserwował, mówię wam!

Spojrzała nieśmiało na stół nauczycielski. Mistrz Eliksirów świdrował ją wzrokiem.

Ojaa, no normalnie:

A po chwili Snape wyglądał tak:

No cóż, profesorze, to tylko Mionka zaokrągliła się trochę po wakacjach.

Czuła jak oblewa się rumieńcem. Chciała spuścić wzrok, ale nie mogła oderwać od niego oczu.

Odrywanie oczu od własnego wzroku to już wyższa szkoła jazdy, Hermiono. Będziesz się tego uczyła dopiero w szóstej klasie Wyższej Szkoły Marysujczych Zdolności.

Czyli kiedy? Za rok? Za dwa? Nigdy? *ostatnie wypowiada z nadzieją*

 Zrobił się przystojny... nie jest taki stary... nie ma jeszcze 40-stki... (bo czterdziestolatkowie to już właściwie powinni sobie zgrabnej trumienki i ładnej pary trupięgów szukać)(a co, nie? dobra, żart, moja matka jest po pięćdziesiątce i trzyma się nieźle)

Noale. On ma ok. 40 lat, podczas gdy ty masz... ile? Zważywszy na to, że do końca edukacji zostały ci dwa lata, teraz masz na karku piętnastkę (no, może szesnastkę). Dla ciebie niestety jest jednak trochę za stary.
Zrobił się przystojny... Boru, on też zaokrąglił się przez wakacje?

Nos mu się zaokrąglił na czubku.

 Na brodę Merlina! Hermiono Jean Granger! Przywołaj się do porządku!

Jak sama nie potrafisz, to ja cię mogę przywołać. *wzrusza ramionami i idzie po siekierę* Kochana ty moja, tak dawno cię nie używałam!

Przynieść ci osełkę?

 To jest stary nietoperz, postrach Hogwart'u!

KAJ Z TYM APOSTROFEM.

No  właśnie, KAJ??

Straciła z nim kontakt wzrokowy. Nad nią stał Harry.
- Chodź za 10 min mamy transmutację.
- Co? A tak już idę.

Kolejne opko z drewnianymi dialogami, zaczynam się przyzwyczajać. Do szalejącej interpunkcji tak samo.

Znajdź mi opko bez dialogów wyciosanych z drewna, to ci dam piątaka. Tylko pamiętaj: opko, nie opowiadanie.

Porwała niedokończony kawałek tosta. Zamoczyła usta w soku dyniowym. Ostatni raz spojrzała w stronę stołu nauczycielskiego. Snape'a już nie było. Z dziwnym uczuciem opuściła Wielką Salę.

*ziew* To opko wyzwala tyle emocji... Te opisy... *idzie po kawę*

Dziwne uczucie... Kisiel w majtach?

***

Gorąca woda delikatnie masowała jej ciało. Stała tak dość długo.

Ta woda. I teraz słowa "wstaw wodę na kawę" nabierają nowego znaczenia.

To tak jak u mojej zmarłej babci zawsze było: "podpal wodę".

 Głowę miała obciążoną myślami.

No myślącej wody to jeszcze nie widziałam. Shame on me.

Na dodatek głowa była obciążona myślami. Zupełnie jak u przeciętnej Mary Sue.

Obrazy Mistrza Eliksirów zmieniały się. Od pierwszego roku w Hogwarcie do obecnego szóstego.

Mam bardzo bolesne wizualizacje.

Szóstego? A nie aby piątego? W końcu Hermionka ma tu 15 lat, nie 16.

Mimowolnie się uśmiechnęła. Osuszyła włosy. Ubrała piżamę i podeptała do łóżka. Z wielką ulgą odpłynęła do krainy snów.

O, jak ja bym tak chciała odpłynąć! Ale gdzie tam, nawet jak zasnę, to nie odpocznę, bo śni mi się Agatka z "Krainy Grzybów". (to tak na marginesie)
Mam tylko nadzieję, że to nie będzie kolejne opko w stylu "Eragona", gdzie prawie każdy rozdział kończy się zaśnięciem boCHatera.

Też mam taką nadzieję. A co ona podeptała do łóżka, jeśli można wiedzieć?

Rozdział 2

Otworzyła wielkie brązowe oczy. Wyspała się, więc zapowiadał się dobry dzień.

A niekoniecznie. Ile to razy człowiek jest wyspany, a coś mu potrafi tak dzień spierdolić, że kolejnej nocy już spać się nie da...

No cóż... *burczy coś na temat pieprzonych optymistów*

 Nawet Malfoy mi go nie zniszczy. Pomyślała.

*warczy przez zęby* Zaznaczaj te myśli jakoś inaczej, bo to się kupy nie trzyma.

Wystarczy jeden malutki przecinek zamiast tej kropki i wszystko już będzie ok.

[Blablabla, Hermionka leży, wstaje i idzie do łazienki, żeby, a jakże, wykonać poranne czynności.]Check.

Zimną wodą osunęła resztki snu z powiek.

JAK ona to zrobiła? O co jej w ogóle chodziło? Bo jeżeli o pozbycie się tak zwanych "śpiochów", to mogła to napisać jakoś inaczej, bo tak to... *kolejna bolesna wizualizacja*

Mikserem do oczu.

 Umyła zęby, rozczesała włosy i delikatnie podkreśliła oczy czarnym tuszem. Spryskała się swoimi ulubionymi perfumami. Tą czynnością zakończyła poranną toaletę. Była gotowa na śniadanie.

Poranne czynności odhaczone, to teraz możesz już legalnie na to śniadanie zejść, masz moje błogosławieństwo!

AMEN!!! *głosem wkurzonego Japończyka, podkładającego głos ojcu Andersonowi w Hellsingu*

                                                                              ***

W tym samym czasie. Kilka pięter niżej, mężczyzna stał przed lustrem i wpatrywał się w swoje odbicie. Jego kruczoczarne włosy, delikatnie opadały otulając tym bladą twarz i dodając absolutnie zbędne przecinki. Plan na dziś: odjąć Gryfonom trochę punktów i dać pierwszoklasistą szlaban.

Oh my God, już współczuję temu pierwszoklasiście. Boru dzięki, mną nigdy nikt nie dawał nikomu szlabanu, ale domyślam się, że to musi być niezbyt przyjemne doświadczenie. O_O No bo wyobraźcie sobie - ktoś Was bierze do łapy i biczuje Wami kogoś innego. Nieźle, nie?

Tam zaraz biczuje. Wali po prostu na odlew po łbie.

 Więc dzień mam zaplanowany. Posłał mężczyznie w lustrze szyderczy uśmiech.

Serio...? Jakoś za cholerę nie pasuje mi do Snape'a uśmiechanie się do własnego odbicia. No a ten jego plan dnia... Zaiste, fascynujący.

Czemu przypomina mi się Zevran z opka o Dragon Age'u? Jeszcze tylko brakuje, żeby zaczął podrywać starsze panie.

Opuścił łazienkę. Charakterystycznym krokiem. Udał się do sypialni.

Mam. Wrażenie. Że. Robot. Pisał. To. Opko. Robot. Który. Srał. Kropkami. Jak. Ja. Teraz.

AŁtorko/-rze, jeśli myślisz, że umieszczenie kropki w losowym miejscu w zdaniu sprawi, że zdanie będzie poprawne, to się mylisz.

 Na fotelu leżał jego tradycyjny ubiór. Czyli czarne skarpetki, czarne spodnie, czarna koszula i czarna szata. Nie zapominając o świeżych czarnych bokserkach.

Miałam tu napisać jakiś mhroczny i głEMboki komentarz na temat czahrnego Serverka, ale... wybaczcie, świeże czarne bokserki mnie ómarły. Kwiiik!!!
http://media.tumblr.com/tumblr_m7s6a1qxFz1qiq5w9.gif
No co, facet przynajmniej dba o higienę *kwiczy w kącie na myśl o świeżych czarnych bokserkach*

Nosił też inne kolory tej części garderoby, ale ten był jego ulubionym.

No a jakżeby inaczej. W końcu Snape był taki mhroczny, czorny jak wungiel i w ogóle. A tak na poważnie - serio, aŁtorko? Naprawdę uważasz, że takie informacje są nam do czegokolwiek potrzebne?

Zapchajdziura tu, zapchajdziura tam, zapchajdziura nigdy nie jest... sama.

5 min później kierował się do drzwi, za którymi było wejście do Wielkiej Sali dla nauczycieli.

O, to jakiś inny Hogwart jest. W Hogwarcie, o którym słyszałam, uczniowie i nauczyciele mieli wspólną Wielką Salę. Widzę, że w aŁtoreczkowym Hogwarcie na bogato się bawią.

Ogólna Wielka Sala jest dla plebsu (czyli uczniów i Hagrida).

 Właśnie planował, któremu rocznikowi dzisiaj utrudni życie, ale wyrwał go głos:

1. Snape, naprawdę nie masz innych problemów? Może zamiast planować utrudnianie życia bachorom, zaplanuj przejęcie władzy nad światem?
2. Wyrwał go głos... Kojarzy mi się to z "wyrywaniem laseczek". Nie pytajcie.

Red, głodnemu chleb na myśli. A kanoniczny Snape miał chyba lepsze rzeczy do roboty niż wymyślanie jakiś skomplikowanych planów, kogo udupić. Wiadomo, że i tak zawsze będzie to Potter.

- Witaj Severus'ie (apfuj)(*warczy*) – powiedział dyrektor z uśmiechem na twarzy. Czy ten uśmiech mu nigdy  nie znika? - Jak się spało?
- Witaj Albus'ie. (*próbuje się uspokoić*) Codziennie zadajesz mi to samo pytanie. Moja odpowiedź się nie zmieniła.    Spało się okropnie.

Jeżu, oni tam chyba serio nie mają niczego do roboty. A ty, Snape, weź się może i ogarnij, bo takie pozowanie na mhrocznego emo jest irytujące.

Jeszcze mu tylko żyletki brakuje.

- Jak zawsze w podłym nastroju rano.
- Yhmm...

Ach, te dialogi. Emocje jak na grzybobraniu.

No wiesz, grzybobranie np. w "Panu Tadeuszu" było czymś emocjonującym. Tu bym raczej sugerowała emocje jak przy obserwacji mchu porastającego pień drzewa.

- To z kim masz pierwszą lekcję? Komu odbierzesz pierwsze punkty? - zaśmiał się
- Puchoni, drugi rok – uśmiechnął się szyderczo
- Zjedz kilka kiełbasek, są bardzo pyszne. A może polepszy ci się humor i oszczędzisz tych  biedaków?

Na pewno. Albusie, jeżeli już ci tak na tych biedakach zależy, to lepiej zaproponuj Serverkowi pół litra wódki. 

Ja proponuję zrobić z Pottera na cały dzień lokaja Snape'a. To by było ciekawe.

Po tych słowach Albus zajął swoje tradycyjne miejsce. Snape powędrował do swojego. Może ten stary wariat ma rację? Nałożył sobie dwie kiełbaski. Zmierzył je wzrokiem.

Pierwsza miała 5 cm, druga natomiast 7,1415 cm. Coś było nie w porządku... 

No tak, brakowało musztardy i ketchupu.

- Severusie, one cię nie zabiją. Zjedz je, są smaczne – powiedział dyrektor.
Ugryzł kawałek. Posmakował mu ten produkt.

*wypluwa kawę* Ja pierdzielę, nie wmówicie mi, że Snape jeszcze nigdy w życiu nie jadł kiełbasek! To jest dorosły facet, na litość borską! Dlaczego zachowuje się jak nieprzystosowany do życia w społeczeństwie, strzelam, jedenastolatek?

Jedenastolatkowie są lepiej przystosowani do życia od tego Snape'a. Ja obstawiam raczej, że mentalnie jest na poziomie czterolatka.

Ale i tak wyglądały podejrzanie.

Tak, kurwa, łypały na niego takim wzrokiem, jakby chciały go zabić. I pachniały jak cyjanek.

Taa, z całą pewnością ktoś mu podał kiełbaski śmierdzące gorzkimi migdałami. "To pewnie znowu Potter" - pomyślał prawdziwy Snape, rzucając groźne spojrzenie w kierunku stołu Gryffindoru.

Spojrzał na stół swojego domu. Crabbe wyglądał jakby myślał. Czyli bardzo głupio.

Element komiczny - check. Boru, jakie to opko kanoniczne.

Oczywiście w swej opkowatości, no co wy, chyba nie daliście się nabrać?

[Snape siedzi, patrzy i myśli, a Hermionka wygląda na wyprowadzoną z równowagi. Ciachamy, bo to nudne.](kisiel w majtach, mówiłam.)

***

- Co mamy pierwsze? - spytał Ron, z ustami pełnymi bekonu.
- Och Ron, kiedy nauczysz się w końcu planu? - spytała groźnie patrząc na przyjaciela

*głupieje* Kto spytał? I jeszcze jedno - z tego co zrozumiałam, mamy początek roku szkolnego, więc chyba nic dziwnego, że nie wszyscy znają plan lekcji na pamięć? Hogwart nie był szkołą dla robotów, a przynajmniej ja tak słyszałam.

Hogwart był Szkołą Magii i Czarodziejstwa, a nie wydziałem Robotyki i Cybernetyki jakiejś politechniki.

- Ale po co? Mamy ciebie, prawda Harry? - lecz on nie zwracał na niego uwagi. Był zajęty  rozmową z Ginny – Oj Hermiona, nie obrażaj się...
Do końca śniadania Gryfonka nie odezwała się już słowem.

http://themidnightalliance.files.wordpress.com/2013/05/what-the-fucks-wrong-with-you.gif
Za co ten foch? Bo co, bo Ron nie nauczył się planu lekcji na pamięć i ośmielił się zadać jaśnie pani Mary Sue jakieś pytanie? No trzymajcie mnie, bo jak kopa w zaokrąglone dupsko zasadzę...

*pożycza Red buty z ostrzami na czubkach*

 Przypomniała sobie wczorajszy wzrok Snape'a na sobie. Spojrzała w stronę swojego profesora. Wyglądał zabawnie. Kuł widelcem w kiełbaski (tak, od razu te kiełbaski podkuwał)(to one były żywe???O.O), jakby chciały go zaatakować.

*wzdycha* Kiedyś robili lepsze te elementy komiczne... Czasy się zmieniają i wcale nie na lepsze.

Red, przykro mi to mówić, ale chyba się starzejemy, przy czym ty szybciej ode mnie, bo ja jestem młodsza.

                                                                               ***

- Pamiętajcie o referacie! 2 rolki pergaminu! - krzyczał profesor Flitwick do opuszczających  już uczniów klasę.

Dat składnia! Nie chce mi się pisać, dlatego wstawię zdjęcie:
https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcS3RZBa32kxG5x4zoQYt9CbQODJZukVaAigUsh8gSzIlEOAKj9p
Nieważne, jakie to opko, zawsze pojawią się tam przypadkowe nawiązania do Gwiezdnych Wojen...

- Hermiono, gdzie ty idziesz? Błonia są tam – wskazał palcem Ron

Emmm... A kto powiedział, że Hermiona wybiera się na błonia? Może ona akurat musi pilnie udać się do toalety? Albo, co jest bardziej prawdopodobne, znowu chce biec do biblioteki?

Ona tak w kółko lata do tej biblioteki. Na miejscu Dumble'a oszczędziłabym jej trudu i pozwoliła po prostu tam zamieszkać.

- Przykro mi, ale muszę odrobić pracę domową - powiedziała urażonym tonem
- Mamy tydzień na ten referat – gdy natknął się na jej słynne spojrzenie potrafiące zabić, od  razu zmienił zdanie

...i okazało się, że referat musi napisać na następny dzień.

Spojrzenie było tak słynne, że nikt nigdy wcześniej o nim nie słyszał. No i dajcie spokój, Hermiona w piątej (czy tam szóstej klasie, whatever) nie robiła już z siebie aż takiej kujonki. A to strzelanie fochów o nic kojarzy mi się tylko z jednym: PMS.

 – Ok, idź. Miłej pracy. Może spotkamy się później w Pokoju Wspólnym.
Kiwnęła głową i odeszła. W bibliotece od razu wchodząc porwała kilka książek.

Nie patrząc na tytuły ani nie zwracając uwagi na to, o czym te książki właściwie są. Normalka.

A co, ty tak nie robisz?

 Zostawiła je na stole w najspokojniejszym miejscu w bibliotece. Po paru minutach wróciła mając już 3 książki w rękach.

Zastanawiam się, czy tym razem wiedziała, co bierze, czy znowu porwała kilka książek na oślep.

Znając aŁtorki, Mionka wybrała trzy losowe książki, które, o dziwo, okazały się tymi właściwymi.

 Zasiadła otaczając się ze wszystkich stron grubymi księgami. Wyobraziła sobie Harry'ego i Ron'a dzień przed oddanie prac, proszących ja o pomoc.

Tak wyglądają fantazje Hetermionki. A szalone apostrofy, które aŁtoreczka wciska, gdzie się da, zaczynają mnie naprawdę denerwować.

Bosh, czego oni się uczą na tym polskim?

 Ale oni naiwni. Pomyślała. Po godzinie miała już zapisane(ą) połowę pergaminu. Nie jest tak źle. Stwierdziła.

Nie będę już sobie strzępić języka (czy tam klawiatury), masz tu LINK, aŁtoreczko, przeczytaj sobie, co tam jest napisane i naucz się prawidłowo zapisywać myśli bohaterów.

Jeszcze tylko brakuje, żeby takie cudo pojawiło się w dialogu.

Odrywała rękę od pióra, tylko po to by przewrócić kilka kartek w książkach.
Skończyła. Była z siebie dumna. Ciszę przerwało burczenie w brzuchu. Oj. Skuliła się, rozglądając czy nikt nie słyszał tego wstydliwego odgłosu. Ale nikogo nie było już w bibliotece. Spojrzała na zegarek. 23:49 ale późno!

CO. Ona przesiedziała kilka godzin w bibliotece i nawet tego nie zauważyła? W trans jakiś wpadła? Ja rozumiem, skupienie na nauce i te sprawy, niby wszystko ok, ale... Gdzie się podziała pani Pince? Nie wierzę, że tak po prostu zostawiła Hermionkę w spokoju i nie wywaliła jej z biblioteki po zamknięciu. Nie wierzę. Toć ona nawet Potterowi kazała się wynosić, gdy ten przygotowywał się do Turnieju Trójmagicznego!

Ekhm, a co z kolacją i resztą lekcji?

 Nic nie jadłam od obiadu.(narratorze, nie obchodzi mnie, czy nic nie jadłaś od obiadu, czy jednak coś jadłaś, serio.) Odłożyła książki, które wcześniej wzięła, spakowała torbę i opuściła bibliotekę.
- Lumos – wyszeptała. Z końca różdżki pojawiło się białe światełko, oświetlające najbliższe  metry w ciemnym korytarzu. Postacie w portretach kazały jej gestem ręki zgasić rażące ich (tych postaciów) światło. Mruczą pod nosem o niesprawiedliwości i braku spokoju.

Oho, zmiana czasu! Albo to aŁtoreczka wstawiła niepotrzebną kropkę, a zapomniała o literce "c".

Że nie wspomnę o białym światełku, które pojawiło się z końca różdżki ("na końcu różdżki", jeśli już!)

- Panna Granger – usłyszała zimny głos tuż za nią. Aż podskoczyła ze strachu – Mogę  wiedzieć co pani tu robi? - odwróciła się wiedząc już kto kierował do niej te słowa. Snape.  Zgadłam.(narratorze, nie wtrącaj się!)

A nie, bo tak naprawdę była to mała i niewinna mrówka panda, a co!
http://p1.pej.cz/p1.pej.cz/2698ac32c7689f50f85f47245a955d51.jpg
Serio, wszystko jest lepsze od sceny, która za chwilę będzie miała miejsce...

- No bo ja... no...
- Proszę się nie śpieszyć z wyjaśnieniami panno Granger. Mamy całą noc. Naprawdę mam  czas. Na stanie tu z panią w nocy na środku korytarza i patrzeć jak pani się jąka – powiedział  lodowatym tonem.

Od gramatyki ci przez ten lód urwało, Snape. Załóż sweterek.
Borze, nienawidzę, gdy aŁtoreczki próbują oddać kanoniczny charakter Snape'a, ale im to nie wychodzi i robią z niego pseudoironicznego buca!
http://i3.kym-cdn.com/photos/images/original/000/273/885/6c4.gif
Nikt tego nie lubi...

- Profesorze ja byłam w bibliotece... odrabiałam pracę domową i nie miałam pojęcia, że jest  już tak późno – powiedziała już nieco odważniej.
- Doprawdy?
- Brrr...! - Hermiona oblała się rumieńcem, znowu jej burczało. Jaki wstyd. Jeszcze przy  Snape'm.

Przy... Snape'm? Przy Snoopym? Przy azjatyckim uczniu Kim Kurwa?

Przy Schnappim, Małym Krokodylu!


- Nie skomentuję tego – powiedział. Zauważyła w jego oczach coś dziwnego. Było to  rozbawienie. Jeszcze nigdy nie widziała tego w jego oczach.

Ciebie mało fajne rzeczy bawią, Snape.

Panno Granger, proszę się nie gapić w oczy profesora Snape'a, bo zarobi pani minus 10 punktów dla Gryffindoru.

- Mogę pójść do dormitorium?

Nie, możesz za to pójść ze mną do lochu, urządzimy sobie sesję sado-maso!

Czemu wydaje mi się, że to Snape byłby stroną maso?

- Tak może pani. Ale lepiej jak panią odprowadzę. W nocy, w zamku bywa niebezpieczne –  jakbym o tym nie wiedziała.

*odeśmiała sobie dupę* Lol. Snape taki uprzejmy. Mphf...

No co, zanim ją zgwałci, musi odciągnąć ją w jakieś ustronne miejsce, a nie tak na środku korytarza.

Szli w milczeniu przez jakiś czas. Pod portretem Grubej Damy powiedziała hasło i już miała zniknąć w ciemnym pokoju, ale się zatrzymała.
- Dobranoc profesorze.
- Dobranoc panno Granger.
Odchodząc delikatnie musnął jej dłoń swymi opuszkami palców.

Tak, wejdź jej jeszcze do łóżka i opowiedz bajeczkę na dobranoc, co się będziesz pierdzielił. A ja w tym czasie pójdę poszukać swoich opadniętych rąk.

Chyba trzeba będzie wszczepić ci do nich GPS-a.

Odszedł, a długi czarny płaszcz powiewał za nim jak skrzydła nietoperza...

Tja...
http://static.tumblr.com/gy214ni/41Plqnko2/snape_batman.jpg
Nawet mi się nie chce komentować, jak bardzo oklepane jest porównywanie Snape'a/płaszcza Snape'a/Snape'a w płaszczu (niepotrzebne skreślić) do nietoperza.

Rozdział 3 (1/4)

Oparła się o ścianę. Powoli zjechała w dół, pozostając skulona.

Tja, malownicze zsunięcie się po ścianie musi być w klasycznym opku!

Próbuję sobie zwizualizować, jak Hermionie udało się zjechać po ścianie w dół, cały czas będąc skuloną.

 Głowę oparła na kolanach, a ręce położyła na karku. Nie mogła uwierzyć w to co się stało, przed chwilą pod portretem Grubej Damy.

OMG, POWIEDZIAŁ MI DOBRANOC, OMG, DOTKNĄŁ MOJEJ DŁONI, WOW, WOW, WOW!!!

Ja wiem, że podobno w tym wieku nastolatki jarają się byle czym, no ale bez przesady...

 Gdy jej dotknął pouczyła się lekko.

To niech jej nie dotyka, bo się opuści w nauce.

Sama się pouczyła. Ok...

Dreszcz przeszedł po całym ciele. Czuła jakby unosiła się nad ziemią. To było niezwykłe uczucie. Miłe a zarazem niedozwolone. Był tak blisko, jednocześnie tak daleko.

Więcej tych połetyckich rozważań, jeszcze nie dostałam pierdolca, możesz próbować dalej.

Red, trzeci raz to mówię, ale przynajmniej jest to mało połetyckie: Hermioncia ma kisiel w majtach.

 W nozdrzach nadal czuła jego zapach. Był taki delikatny, nie podobny(?) do niego. Nie do takiego Snape'a jakim jest codziennie.

No bo teraz spotkałaś go w nocy, dlatego pachnie inaczej. To logiczne.

Specjalnie dla niej użył nowego zapachu: Eau de Snape.

 Zimnym i oschłym. Tu było coś innego. Nie potrafiła tego opisać, ale mogła stwierdzić, że był to idealny zapach. Może był to przypadek?

Zapach przypadku? No, w sumie... nie powiem, przypadki pachną całkiem ładnie. Co kto lubi.

Nie wiem, nie wąchałam.

 Był za blisko i dotknął mnie niechcący...

I pewnie tak właśnie było, a ona robi z igły widły i już widzi siebie w białej sukni. 
Poprawka - jesteśmy w opku, więc powyższa wersja odpada.

Znowu narrator miesza siebie z boCHaterką. SIO, PASZOŁ WON!!!

Gdy go ujrzała, wiedziała, że ma zarezerwowany już miesięczny szlaban u niego, za chodzenie po zamku nocą.

Bo teraz szlabany trzeba rezerwować z przynajmniej tygodniowym wyprzedzeniem. Było po 50 chętnych na jedno miejsce, więc nauczyciele musieli sobie to jakoś inaczej zaplanować.

Tja, szczególnie że to początek roku.

 A on tego nie zrobił. Nie dał jej.

*odzywa się jej wewnętrzna gimbuska* Allle mam skojarzenia! Nie dał jej? Tyle dobrze, że ona jemu nie dała. Ale wszystko jeszcze przed nami, w końcu to Sevmione.

*idzie po trutkę na gimbusów* Nie bój się, Red, to zaboli tylko przez chwilę.

 Było to do niego niepodobne. To rozbawienie w jego oczach, podczas burczenia jej brzucha.

Co ona ma z tym burczeniem? Wyobraźcie ich sobie za parę lat - hajtają się, Hermiona zostaje pisarką i wydaje oparty na swojej historii romans zatytułowany "Tró Loff. Od burczenia w brzuchu do ołtarza".

I byłby to pewnie szmatławy bestseller na miarę "50 Shades of Bullshit".

 Dopiero teraz to do niej dotarło. Mógł się zaśmiać.

Ja pierdolę, będziesz tak rozpamiętywać każdy szczegół?! Przepraszam, ja muszę po coś mocniejszego. */zw*

Mówiłam, że na trzeźwo się nie da.

 Nigdy się nie śmiał przy uczniach szczerze. Na eliksirach były tylko złośliwe uśmiechy. A tu wyraził to w swoim spojrzeniu. Ona to zauważyła.

http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2011/09/47d4aee218291e6fdf3df13a50c61798.jpg?1314995571
Też chciałam coś powiedzieć, ale Alutka mnie wyręczyła.

Siedziała długo. Nie przejmowała się bolącymi mięśniami. Myślała tylko o nim. Puściła wodzę (wodzę, sztuk jeden) fantazji.

Czerwony pokój, bicze, kajdanki i wielkie, wielkie łóżko... Snape przykuty do tego łóżka, a nad nim Hetermionka ze szpicrutą w łapie... Puch, wodzo, puszczaj się teraz sama!
Ej, a tak na poważnie - gdy ktoś Was przypadkiem dotknie ręką, to też potem siedzicie skuleni i snujecie fantazje na temat tego kogoś? Bo nie wiem, ja tak nie robię, ale może jakaś nienormalna jestem?

Ja ogólnie nie lubię, kiedy obcy mnie dotykają, więc nie, raczej nie.

 To jest twój profesor. Nie możesz o nim tak myśleć. Krzyczał rozum lecz serce buntowało się.

Oj, tak. Buntowało się, robiąc przy tym zamach na boru ducha winną interpunkcję. Hermiono, zachowaj się raz jak Hermiona i posłuchaj rozumu!

Ha. Haha. HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA! Raczej nie, Red.

[Hermionce znów burczy w brzuchu, po czym nasza boCHaterka zmywa makijaż i idzie spać.]

***

Obudziła się szybko, nie mogła już zasnąć. Nadal czuła zmęczenie. Poszła do łazienki.

A te wszystkie zdania tak logicznie z siebie wynikają, że aż nie. Jak jesteś zmęczona, to chociaż spróbuj znowu zasnąć, oślico! Ale nie, ona idzie do łazienki.
http://37.media.tumblr.com/tumblr_lq4q1aOe7E1qd2lk7o1_500.gif
Stupid to mało powiedziane.

 Pod prysznicem puściła gorącą wodę. Nigdy nie lubiła letniej wody.

Ech, coś czuję, że będzie dziś dużo Alutki.
http://static.fishki.pl/static/posts/66/66378/foto_9d54be925f587566345aa791d6d45188_org.jpg
Oj tak.

Kokosowym żelem pod prysznic umiliła tą (tę, na Bora!) chwilę. Ten zapach działał kojąco. Potrafiła wtedy się odprężyć.

http://troll.me/images/big-empty-room/wow-look-at-all-the-people-who-care.jpg
No i błagam, pisz dłuższe zdania! Bo to, co tu odstawiasz, męczy człowieka!

*popija kawę, starając się nie zasnąć przy tych opisach akcji*

Owinęła się ręcznikiem.

Co za głupia baba, kto jej potem ten ręcznik będzie suszyć? Skrzaty domowe? Biorąc pod uwagę, że boCHaterką jest Hermionka, nie sONdzę!

Wywiesi za okno. A że Albus dba o wydatki szkoły, to niedługo zamiast flag Domów Hogwart będą przyozdabiać ręczniki i bielizna Hermiony.

[Tniemy, bo tu następuje nudne pierdololo pt. "Jak Hermionka wykonuje poranne czynności?".]

[BoCHaterka wita się z Harrym, który czeka na Rona.]

- Idę! Harry idę! - krzyczał Ron ze schodów prowadzących do dormitoriów chłopców – O  cześć Hermiona! Mała wpadka z Neville'm, no ale nie ważne...

Choćbyś się siekierą odganiał, skojarzeń się nie pozbędziesz! A dla ciebie, droga aŁtorko, mam kolejny LINK - przeczytaj tam sobie, jakie są zasady pisowni wyrazów z "nie", bo najwyraźniej tego nie wiesz, a ja już jestem w takim stanie, że gdy widzę kolejny błąd z tej kategorii, to wyglądam tak:
http://31.media.tumblr.com/ef88d152e5102048a538f2cc237cc19e/tumblr_mkqimsIvr61ruw1vso1_500.gif

(ale się dobra zrobiłam, tak linki na prawo i lewo rozdaję...)

Podaj na dole twój numer konta bankowego i potrąć aŁtorce za każdy link pięć złotych.

- Chodźmy już - oświadczył Harry
- Dobra – powiedzieli jednocześnie, dwójka pozostałych przyjaciół.

Ależ synchronizacja! Ależ piękny błąd w odmianie! Ależ zdupywzięty przecinek! No fak!

Ależ cudnie zrąbane zdanie!

[Idą na śniadanie.]

Hermiona nie mogła już wytrzymać, kiedy spróbuje tych pyszności. Nalała sok dyniowy. Nałożyła wszystkiego po trochu. Włącznie z tostem, który Ron oświadczył, że smakuje jeszcze lepiej niż zwykle.

Zabijcie mnie, ale za wuja nie rozumiem ostatniego zdania. Ron oświadczył tosta? Czy może Ron oświadczył się tostowi? Już widzę ich wesele:
http://www.foodchics.com/wp-content/uploads/2011/05/Bride3.jpg
http://images4.fanpop.com/image/polls/566000/566531_1288005587921_full.jpg
Ron w swojej szacie pasuje do tego tosta jak ulał.

- Spokojnie, bo się udławisz – powiedział Harry

Ciiicho, Harry, ciiiicho, przecież o to nam właśnie chodzi...

- Je tak, jak ja podczas Ceremonii Przydziału – powiedział z wyższością Ron. Do złudzenia  przypominając Percy'ego – Czyli jest bardzo, ale to bardzo głodna. Rozumiem cię Hermiono.  Znam ten ból.

http://37.media.tumblr.com/tumblr_ln4jcnDtYb1qhliico1_400.gif
Wyłączam się. Jak Ron skończy pierdzielić, możecie mnie uruchomić ponownie, wystarczy walnąć mnie w głowę.

Mhmmm.Chrrr...

- Jesteś?
- Oj, Harry – powiedziała przełykając tosta – Jak poszłam wczoraj do biblioteki to nic nie  jadłam od obiadu. Tak, jestem głodna. Mogę zaspokoić w końcu swój głód? - spytała ze złością

Tak, możesz, ale może tak nie przy wszystkich? Udaj się w jakieś ustronne miejsce... *bezskutecznie próbuje wyrzucić wewnętrzną gimbuskę ze swojej głowy*
A ty się na Harrym nie wyżywaj, boCHaterko, to nie jego wina, że jesteś ciotą i zapomniałaś o kolacji.

Biedny Potter. Naprawdę mu współczuję udziału w tym opku. A co do wewnętrznej gimbuski... *chwyta Red za kołnierz i wpycha jej do ust trutkę na gimbusów*

- Dobra już dobra, jedz...
Ginny podbiegła do Gryfonki, dala jej buziaka. Po czym spojrzała na nią pytającym wzrokiem, ale jej brat i Harry pokręcili głowami by się o nic nie pytała.

Boru, obchodzą się z Hetermionką jak ze śmierdzącym jajkiem. Dajcie spokój, traktujcie ją normalnie, niech się nauczy, że nie jest cholernym pępkiem świata.

Proszę, niech mi ktoś wytłumaczy, kto podbiegł do kogo i na kogo spojrzał?

 Dziewczyna wręczyła chłopakom świstek papieru. Ci zakryli się tak by ich przyjaciółka nic nie zauważyła. Ron schował kawałek papieru do torby i razem z Harrym szeroko się uśmiechnęli patrząc na pochłaniającą w strasznym tempie, jedzenie Hermione.

Aż ich przecinek odgrodził, coby ich to straszne tempo nie porwało do Krainy Wiecznego Głodu.

Hermiona zachowuje się, jakby od samego dotyku Snape'a zaszła w ciążę.

Ginny puściła oczko do chłopców i zaczęła konsumować śniadanie.

No i proszę, mamy kolejną hrabiankę, co to nie je, tylko konsumuje.

I może jeszcze zasiada, co?

Tu rozdział się urywa, a my, korzystając z okazji, kończymy analizę. Co przyniosła chłopakom Ginny? Czy Hermiona naje się do syta? Kiedy nasza boCHaterka i Snape wyznają sobie miłoźdź? Tego dowiecie się prawdopodobnie z następnej analizy. (chyba że wcześniej wejdziecie na blogaska, przeczytacie i zepsujecie sobie niespodziankę, ale to Wasz wybór)(no co wy, chyba nie chcecie zepsuć sobie niespodzianki, nie?)

Do miłego!

12 komentarzy:

  1. Akurat wczoraj brat mi pokazał oba odcinki "Poradnika uśmiechu". Cóż za psychodeliczny twór!
    Co do analizy: ja naprawdę liczę na ciąg dalszy, bo, jak na razie, nie wypadłyście z formy i fajnie się czyta! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Red wróciła w świetnej (jak zwykle) formie. Ned approves.
    Opko wyjątkowo niestrawne, ostatni gif idealnie je podsumowuje.
    Gratuluję wytrwałości i mam nadzieję na ciąg dalszy, bo jestem niezmiernie ciekawy, co będzie się działo w głowie Hermiony zachowującej się tak, jakby była w ciąży.
    Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  3. O, sevmione! Tak sobie myślałam ostatnio, że chętnie bym przeczytała analizę sevmionowego potworka.
    Niestety mogłam przeczytać dopiero dzisiaj, bo z pewnych przyczyn musiałam udać się na bezinternecie, ale już wróciłam ;)
    Analiza kwikaśna. To mnie zabiło:

    - Severusie, one cię nie zabiją. Zjedz je, są smaczne – powiedział dyrektor.
    Ugryzł kawałek. Posmakował mu ten produkt.

    *wypluwa kawę* Ja pierdzielę, nie wmówicie mi, że Snape jeszcze nigdy w życiu nie jadł kiełbasek! To jest dorosły facet, na litość borską! Dlaczego zachowuje się jak nieprzystosowany do życia w społeczeństwie, strzelam, jedenastolatek?

    Jedenastolatkowie są lepiej przystosowani do życia od tego Snape'a. Ja obstawiam raczej, że mentalnie jest na poziomie czterolatka.

    Powiem tylko tyle - cholera jasna, biedny Severusek.
    Gify i zdjęcia <3
    Ogólnie rzecz biorąc - świetna robota, dziewczyny.
    Mam tylko pytanie - patrzę na datę dodania analizy i widzę, że to już dość dawno było. Nie że poganiam, czy coś, ale kiedy można się spodziewać kolejnej części?

    Marisa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bliższa data następnej analizy nie jest znana nawet nam, analizatorkom, bo nawet niespecjalnie się jeszcze za nią wzięłyśmy. Red jak zwykle ma problemy z ogarnięciem się ;) Postaramy się jednak zrobić to w najbliższym czasie. Cierpliwości!

      Usuń
  4. Drogie Red i Arkanistka, a może jednak nie tak drogie? Tak, zdecydowanie to drugie. Szczerze, to mam szeroko i głęboko w dupie co myślicie o moim blogu, w sumie, po przeczytaniu tej recenzji również i wy się tam znajdujecie... Chciałabym zaznaczyć, że nie zezwoliłam, na ocenę mojego bloga i jestem potwornie zła? Nie... Wkurzona? Hym... to też nie :/ Wściekła? O tak! To najlepsze określenie! Jestem tak wściekła, że czytając tą waszą głupią recenzje, aż piana mi z ust ciekła. Jesteście beznadziejne to po pierwsze. Po drugie, oceniające, powinny znać się trochę na ortografii... "Bór wie, a pewnie i tak mi nie powie.." ? No chyba, że macie jakieś inne bóstwa. Po trzecie, powinnyście trochę dokładnie czytać, bo widać, że z tym macie trudności... Macie usunąć tą recenzje w trybie natychmiastowym no chyba, że mam to załatwić w inny, mniej przyjemny sposób.

    Miłego dnia, Jazz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *podskakuje z radości*
      Przyszła oburzona aŁtoreczka, hurra!
      A tak całkiem serio - droga Jazz, pewnie nie takie miałaś intencje, ale doskonale udało Ci się poprawić mi humor. Serio.
      Mam dziś na tyle cierpliwości, żeby odnieść się do (prawie) całego Twojego pięknego komcia.

      "Szczerze, to mam szeroko i głęboko w dupie co myślicie o moim blogu, w sumie, po przeczytaniu tej recenzji również i wy się tam znajdujecie..."

      Tak, masz to tak bardzo w dupie, że aż przyszłaś nam się tu pultać pod postem. Gratuluję!

      "Chciałabym zaznaczyć, że nie zezwoliłam, na ocenę mojego bloga"

      Owszem, zezwoliłaś. Publikując swoje opko w Internecie.

      "O tak! To najlepsze określenie! Jestem tak wściekła, że czytając tą waszą głupią recenzje, aż piana mi z ust ciekła."

      To straszne. Zwierzę Ci się, że lubię wzbudzać w ludziach emocje, ale zdecydowanie wolę te pozytywne. Trudno, u Ciebie wyszło raczej negatywnie, ale ważne, że wyszło. I jeszcze jedno - to nie recenzja, to analiza.

      "Jesteście beznadziejne to po pierwsze."

      Aha. Mnie też miło Cię poznać.

      "Po drugie, oceniające, powinny znać się trochę na ortografii... "Bór wie, a pewnie i tak mi nie powie.." ? No chyba, że macie jakieś inne bóstwa."

      Analizatorki, nie oceniające, słoneczko. A co ma Bór wspólnego z ortografią, nie wiem, serio. I to nie jest żadne bóstwo, tylko po prostu Bór.

      "Po trzecie, powinnyście trochę dokładnie czytać, bo widać, że z tym macie trudności..."

      A uważasz tak, bo...? Bo znalazłyśmy w Twoim opku mnóstwo błędów? Wiem, że prawda boli, ale jak coś publikujesz, to musisz pogodzić się z krytyką.

      "Macie usunąć tą recenzje w trybie natychmiastowym no chyba, że mam to załatwić w inny, mniej przyjemny sposób."

      Tu nie ma żadnej recenzji, więc nie będziemy niczego usuwać.
      A na poważnie (a może i nie) - w jaki to sposób chcesz załatwić sprawę? Wujek prawnik? Brat haker? Ciocia administrator? Czy może Internetowa Policja? Napisz, proszę, bo umieram z ciekawości!

      Również życzę miłego dnia. :) I trochę więcej kultury, w końcu to jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

      Usuń
  5. Red Mad widzę, że jesteś straszliwą suką.

    Jazz dobrze mówi, bez jej zgody nie powinniście komentować, bądź analizować (bo widzę, że to słowo lepiej ci pasuje) jej opowiadania. Nie macie takiego prawa, no chyba że jednak?

    Rozwaliło mnie to "I trochę więcej kultury, w końcu to jeszcze nikomu nie zaszkodziło." tak bo ty zachowujesz się lepiej? No oczywiście, zmieszanie z błotem czyjejś ciężkiej pracy to naprawdę podchodzi pod kulturę.

    "Tak, masz to tak bardzo w dupie, że aż przyszłaś nam się tu pultać pod postem. Gratuluję!" Z tego co czytałam, to Jazz miała twoje zdanie w dupie, a nie to że zbluzgałaś jej dzieło na publicznej stronie.

    Co do tego "Bór", przyznaj się, że to po prostu literówka. No chyba, że to twój jakiś wymyślony przyjaciel? :o A to przepraszam...

    Widzisz... inne oceniające mają na tyle kultury, że się pytają danego autora, czy mogą ocenić ich opowiadanie. Tylko o czym ja mówię? Przecież wy wiecie lepiej :)

    I nie pieprz mi tu proszę, że to analiza. W końcu co to za różnica? Analiza, to to samo co ocena. Jeśli mi nie wierzysz, to wystarczy wpisać w google, synonim do analizy, jest duże prawdopodobieństwo, że znajdziesz :)

    Zresztą... Skomentowałyście pierwsze rozdziały Jazz. Wtedy jeszcze zaczynała, to chyba oczywiste, że początek słabo jej wyszedł, racja?
    No ale w sumie do kogo ja to mówię? Przecież jakbyście napisały jakieś opowiadanie, to od początku do końca byłoby idealne...

    Przeczytajcie sobie cały blog, bo coś czuję, że tego nie zrobiłyście. Zobaczycie, że rozdziały Jazz z czasem robiły się coraz lepsze.

    A tak wgl. to z chęcią przeczytam jakieś twoje opowiadanie. Mam nadzieje, że kiedyś jakieś napiszesz, a ja z czystą satysfakcją "przeanalizuję" je :)

    Również życzę miłego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, podła ja, idę się biczować!

      "Jazz dobrze mówi, bez jej zgody nie powinniście komentować, bądź analizować (bo widzę, że to słowo lepiej ci pasuje) jej opowiadania. Nie macie takiego prawa, no chyba że jednak? "

      A tu Cię zaskoczę - mamy prawo. Słyszałyście może o prawie cytatu? Nie? To pozwólcie, że przytoczę fragment ustawy:

      USTAWA
      z dnia 4 lutego 1994 r.
      o prawie autorskim i prawach pokrewnych

      Art. 29.

      1. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.

      Art. 34.
      Można korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła. Podanie twórcy i źródła powinno uwzględniać istniejące możliwości. Twórcy nie przysługuje prawo do wynagrodzenia,
      chyba że ustawa stanowi inaczej.

      Działamy "na legalu"? Działamy.
      I jak już, to "nie powinnyście". Ja i Arkanistka jesteśmy kobietami, dobrze nam z tym i nie chcemy, żeby ktoś to zmieniał.

      "Rozwaliło mnie to "I trochę więcej kultury, w końcu to jeszcze nikomu nie zaszkodziło." tak bo ty zachowujesz się lepiej? No oczywiście, zmieszanie z błotem czyjejś ciężkiej pracy to naprawdę podchodzi pod kulturę. "

      Jeżu kolczasty, znowu to samo. *wzdycha* Posłuchaj uważnie:
      Niczego nie mieszamy z błotem, analiza nie na tym polega. My po prostu rozkładamy tekst na czynniki pierwsze, żeby pokazać jakie błędy popełnił/a aŁtor/ka. Jeśli ktoś jest inteligentny i ma dystans do siebie i do swojej twórczości, to wyciągnie z analizy odpowiednie wnioski i poprawi swoje błędy. Przy okazji skorzystają na tym czytelnicy analiz, którzy będą dzięki nim wiedzieli, czego w swoich opowiadaniach powinni się wystrzegać. Bawiąc, uczyć - to nasze motto.

      "Co do tego "Bór", przyznaj się, że to po prostu literówka."

      Tia, niezwykła literówka, która pojawia się średnio kilka razy w każdej analizie. Ale co ja tam wiem.

      "No chyba, że to twój jakiś wymyślony przyjaciel? :o A to przepraszam..."

      Eee, nie, skarbie, moi wymyśleni przyjaciele mają ładniejsze imiona.

      "Widzisz... inne oceniające mają na tyle kultury, że się pytają danego autora, czy mogą ocenić ich opowiadanie. Tylko o czym ja mówię? Przecież wy wiecie lepiej :)
      I nie pieprz mi tu proszę, że to analiza. W końcu co to za różnica? Analiza, to to samo co ocena. Jeśli mi nie wierzysz, to wystarczy wpisać w google, synonim do analizy, jest duże prawdopodobieństwo, że znajdziesz :)"

      Nie, słońce, analiza to NIE JEST to samo co ocena. Analiza tym się m.in. różni od oceny, że nie potrzebujemy aŁtoreczkowej zgody, żeby ją napisać. To my wyszukujemy kiepskie opka i je analizujemy. Jakie mamy w tym cele, napisałam już wyżej.
      c.d.n.

      Usuń
    2. "Zresztą... Skomentowałyście pierwsze rozdziały Jazz. Wtedy jeszcze zaczynała, to chyba oczywiste, że początek słabo jej wyszedł, racja? "

      I znowu się nie zgodzę. Oczywiście, rozumiem, że początki bywają nie najlepsze (choć nie zawsze), ale skoro Jazz pisanie opka poszło słabo, to po co publikowała je w Internecie? Jeśli lubi pisać, to niech pisze do szuflady i wraca do swoich tekstów po kilku miesiącach, sprawdza je, poprawia i wtedy niech ewentualnie publikuje.
      No, ale nigdy nie jest za późno na poprawę. Teraz, gdy błędy, które popełniła Jazz są wyszczególnione, co stoi na przeszkodzie, żeby je poprawić? Nic.

      "Przeczytajcie sobie cały blog, bo coś czuję, że tego nie zrobiłyście. Zobaczycie, że rozdziały Jazz z czasem robiły się coraz lepsze. "

      No nie wiem. Lada dzień, gdy tylko Arkanistka się uwinie, opublikujemy kolejną część analizy opka Jazz. I nie, w kolejnych analizowanych rozdziałach nie zauważyłyśmy poprawy. Całego opka analizować nie będziemy, bo zanudzilibyśmy się z naszymi czytelnikami na śmierć, ale po tym oburzu, który nam zafundowałyście, zastanawiamy się, czy nie napisać jeszcze trzeciej części analizy.

      "A tak wgl. to z chęcią przeczytam jakieś twoje opowiadanie. Mam nadzieje, że kiedyś jakieś napiszesz, a ja z czystą satysfakcją "przeanalizuję" je :) "

      Nie kuś, nie kuś... Borze liściasty, chętnie przeczytałabym to, co nazywałabyś analizą. Muszę się zastanowić nad Twoją propozycją.

      I jeszcze jedno - zauważ, że w całej analizie ani w komentarzach nie padło ani jedno obraźliwe wyrażenie dotyczące aŁtorki. Skupiłyśmy się na opku, nie na osobie. Natomiast Wy wyzywacie nas od suk i "macie nas w dupie". I komu tu urwało od kultury osobistej? Na to pytanie odpowiedzcie sobie same.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Nie nazwałabym was tak, gdybyście się zachowywały inaczej.

      Po waszych wpisach wydać, że uważacie się za lepsze. Macie gdzieś uczucia ludzi, którzy poświęcili dość długi czas swoim opowiadaniom.

      Pokazujecie błędy, no ale w jaki sposób? Obrażając je? Pomyśl sobie, jakbyś to ty była na miejscu osób, których opowiadania przeanalizowałyście. Co byś czuła, czytając te wszystkie szyderstwa?

      Znam trochę Jazz i wiem, że nieważne co powie to bardzo dotknęła ją ta analiza. Zapewne ma teraz wątpliwości czy dalej pisać, ja na pewno bym takie miała.

      Mówisz mi, że autorki w żaden sposób nie obraziłyście? Ja to widzę troszkę inaczej. Swoimi komentarzami pokazałyście czytelnikom, że macie do czynienia z 11-latką, która nie umie składać poprawnie zdań, ani ułożyć jakiegoś sensownego dialogu. No ja bym się poczuła obrażona.
      I w sumie nie dziwię się Jazz, że tak wybuchła. Też bym tak postąpiła.


      Teraz postawcie się na miejscu Jazz i powiedzcie mi, jakie uczucia by was ogarnęły czytając to wszystko?

      Macie racje, może i początek słabo jej wyszedł, no ale jak to mówią: początki zawsze bywają trudne. No ale trzeba jakoś ćwiczyć, mam racje?

      "ale skoro Jazz pisanie opka poszło słabo, to po co publikowała je w Internecie?" może dlatego, żeby dowiedzieć się czy jest sens na dalsze kontynuowanie? Może chciała dowiedzieć się co robi źle? I nie mów mi proszę teraz, że właśnie to zrobiłyście, bo na pewno jej o takie coś nie chodziło. Chciała, żeby czytelnicy wytknęli jej błędy w komentarzach, po prostu wytknęli, a nie naśmiewali się z nich.

      Naskoczyłam na was, bo czułam się zobowiązana pomóc Jazz. Lubie jej opowiadanie, nawet bardzo i nie chcę żeby zakończyła je pisać. A przez was może to nastąpić, dlatego właśnie jestem na was taka zła.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. "Po waszych wpisach wydać, że uważacie się za lepsze."

      Nie uważamy się. No bo powiedz, dlaczego miałybyśmy się za takie uważać? Zasad poprawnego pisania może nauczyć się każdy.

      "Macie gdzieś uczucia ludzi, którzy poświęcili dość długi czas swoim opowiadaniom."

      No chyba jednak nie tak długi, skoro nie znaleźli w tym wszystkim chwili na sprawdzenie tekstu i poprawienie ewentualnych błędów.

      "Pokazujecie błędy, no ale w jaki sposób? Obrażając je?"

      Eee? Nigdy nie obrażałyśmy błędów, a przynajmniej nigdy się one nie skarżyły.

      "Pomyśl sobie, jakbyś to ty była na miejscu osób, których opowiadania przeanalizowałyście. Co byś czuła, czytając te wszystkie szyderstwa?"

      Po pierwsze - nie szyderstwa. Po drugie - prawdopodobnie byłoby to dla mnie motywujące do pracy nad sobą kopnięcie w tyłek. Każdy czasem potrzebuje takiego kopnięcia, właśnie po to, żeby spojrzeć na swoją pracę krytycznym okiem i zacząć dążyć do poprawy.

      "Znam trochę Jazz i wiem, że nieważne co powie to bardzo dotknęła ją ta analiza. Zapewne ma teraz wątpliwości czy dalej pisać, ja na pewno bym takie miała."

      To straszne. Może się trochę powtórzę, ale najwyraźniej nie mam innego wyjścia - publikujesz coś na ogólnodostępnym blogu? Musisz mieć twardy tyłek. Jeżeli Jazz po kilku krytycznych zdaniach dotyczących opka ma zamiar skończyć z pisaniem, to trudno. Pewnie jest za słaba do tego biznesu. Life is brutal, tu nikt nie będzie głaskał Cię po główce, jeżeli nie robisz czegoś porządnie. Przykro mi, jeżeli to brzmi brutalnie, ale taka jest prawda.

      "Mówisz mi, że autorki w żaden sposób nie obraziłyście? Ja to widzę troszkę inaczej. Swoimi komentarzami pokazałyście czytelnikom, że macie do czynienia z 11-latką, która nie umie składać poprawnie zdań, ani ułożyć jakiegoś sensownego dialogu."

      A to już ty napisałaś, nie my.
      Są jedenastolatki, które potrafią składać zdania poprawnie, są też dwudziestolatki, które tej sztuki nie opanowały.
      Powtarzam - do aŁtorki opka nic nie mamy, jest ona nam najzwyczajniej w świecie obojętna. Skupiłyśmy się na opku, które naprawdę wymaga poprawy.

      Usuń
    5. "No ja bym się poczuła obrażona."

      No widzisz, a ja się czuję obrażona, gdy ktoś znęca się nad językiem polskim.

      "Teraz postawcie się na miejscu Jazz i powiedzcie mi, jakie uczucia by was ogarnęły czytając to wszystko?"

      Na to pytanie odpowiedziałam wyżej. Tutaj dodam jeszcze, że ja na samym początku swojej przygody z pisaniem również popełniałam paskudne opka, moje boCHaterki były wzorcowymi Mary Sue, ale nikt nie musiał tych gniotów analizować. Dlaczego? Bo sama po jakimś czasie spojrzałam na nie na chłodno i dostrzegłam, ile nonsensów spłodziłam. Teraz mogę dość nieskromnie powiedzieć, że moja pisanina stoi na znacznie wyższym poziomie. Dlatego że ćwiczyłam, sprawdzałam, poprawiałam błędy, podchodziłam do swojej twórczości z dystansem i byłam otwarta na krytykę.

      "Macie racje, może i początek słabo jej wyszedł, no ale jak to mówią: początki zawsze bywają trudne. No ale trzeba jakoś ćwiczyć, mam racje?"

      Tak, jak najbardziej masz rację. Trzeba ćwiczyć, ale też poprawiać stare błędy. Można powiedzieć, że analizą zrobiłyśmy Jazz przysługę - nie musi się męczyć i szukać byków, które w tym opku wypasała, wystarczy, że przeczyta analizę i wyciągnie wnioski.

      "może dlatego, żeby dowiedzieć się czy jest sens na dalsze kontynuowanie? Może chciała dowiedzieć się co robi źle? I nie mów mi proszę teraz, że właśnie to zrobiłyście, bo na pewno jej o takie coś nie chodziło. Chciała, żeby czytelnicy wytknęli jej błędy w komentarzach, po prostu wytknęli, a nie naśmiewali się z nich. "

      Niestety, ale powiem to - właśnie to zrobiłyśmy. Nie o takie coś jej chodziło? No przecież wytknęłyśmy jej błędy w komentarzach, a że ma to potencjał komiczny, to czemu nie korzystać?

      "Naskoczyłam na was, bo czułam się zobowiązana pomóc Jazz. Lubie jej opowiadanie, nawet bardzo i nie chcę żeby zakończyła je pisać. A przez was może to nastąpić, dlatego właśnie jestem na was taka zła. "

      Jak pisałam wyżej, jeśli Jazz faktycznie po analizie przestanie pisać, to będzie to znaczyło, że nie ma wystarczająco dużo dystansu do siebie i swojego opka. My wcale nie chcemy, żeby przestała tworzyć. Wręcz przeciwnie, chcemy, żeby pisała dalej i się rozwijała. Życzymy jej dobrze, słowo honoru. Niech tylko nauczy się patrzeć na swoje teksty bardziej obiektywnie. To naprawdę wyjdzie jej na dobre.

      Usuń