wtorek, 25 lutego 2014

Jeff the Kwik 1/2

Witajcie!
Po dłuższej przerwie wracamy z analizą opka, które miało być creepypastą. Znalazłam je na creepypastowej wiki, przeczytałam, a następnie stwierdziłam, że strona, na której do tej pory publikowane były całkiem ciekawe pasty, zeszła na psy. Nie  wiem, jakim cudem analizowany tFUr znalazł się na tej wiki, nie wiem, gdzie mieli oczy admini, wiem natomiast, że creepypasta "Jeff the Killer" idealnie nadaje się do analizy. Spodziewajcie się szalejącej składni, szalejących apostrofów, szalejących boCHaterów i... może szalonej analizatorki?
Link: http://pl.creepypasta.wikia.com/wiki/Jeff_The_Killer#WikiaArticleComments
Analizują: Red i Arkanistka
Enjoy!

Zaczerpnięte z lokalnej gazety: NIEZNANY ZŁOWIESZCZY MORDERCA DALEJ NA WOLNOŚCI.

Nieznany, to skąd gazety o nim wiedzą? Jeżeli już kogoś zabił, to raczej dał się poznać...

Może chodzi o to, że niezidentyfikowany? Poza tym, złowieszczy mi się kojarzy ze złowieszczymi zwierzętami z D&D, ale to raczej nie to.

Gdyby było napisane, że niezidentyfikowany, to bym się nie czepiła. Proste.

To opko, więc trudno uściślić, co aŁtor/-ka miał/-a na myśli.

 Po tygodniach zabijania tajemniczy morderca dalej nie został złapany, lecz znaleziono młodego chłopca który twierdzi, że przeżył atak zabójcy odważnie opowiada swoją historię.

Znaleziono małe jabłko, które twierdzi, że zostało obrane ze skórki odważnie atakuje przeciwników pestkami. No. Ułożone przeze mnie zdanie ma tyle sensu, ile zdanie powyższe. Czyli zero.

Powinnam wezwać karetkę dla tak brutalnie okaleczonej składni.

 "Miałem zły sen i obudziłem się w środku nocy (tak richtig w środku nocy, młody chłopiec ma wbudowany zegarek)(w końcu jest boCHaterem opka, no nie?)" mówi chłopiec "Zauważyłem, że z pewnego powodu okno było otwarte, a pamiętam, że je zamykałem zanim położyłem się spać, więc wstałem z łóżka, aby je zamknąć po raz drugi. Gdy "wdrapałem" się na łóżko i starałem się zasnąć.

Wait, what? Albo chłopiec miał łóżko pod oknem i niepotrzebnie z tego łóżka wstawał, albo nie rozumiem, o co tu chodzi. I bardziej prawdopodobna jest opcja numer dwa. God.
http://i.imgur.com/HurrjOo.gif
I czemu się "wdrapał"? Nie mógł się normalnie wdrapać?

 To właśnie wtedy ogarnęło mnie uczucie, że ktoś na mnie patrzy.

Przepraszam, ale...
http://cdn.memegenerator.net/instances/400x/21660494.jpg
Red... <3

 Otworzyłem oczy i prawie wyskoczyłem z łóżka. Tam, w małym strumieniu światła pomiędzy zasłonami zauważyłem parę oczu. To nie były zwykłe oczy.

Nie były zwykłe? Hmm... Być może boCHater ujrzał opkowe cuda - oczy, które patrzą tęczówkami. Analizatorzy latami twierdzili, że takie nie istnieją, a tu młody chłopiec je ujrzał.

Tyle lat byliśmy w błędzie, chlip. Albo i nie, nigdy nic nie wiadomo.

 Te oczy były mroczne, złowieszcze. Pomyślcie, jak bardzo byłem przerażony. Ale wtedy zobaczyłem jego usta.

Już rozumiem, dlaczego te oczy nie były zwykłe - miały usta. Faktycznie, creepy.

Zęby otaczały źrenicę, tęczówka służyła za wargi, a gałka oczna była twarzą.

Długi(wut?), okropny uśmiech sprawił, że wszystkie włosy stanęły mi dęba. Po chwili, która dla mnie trwała wieczność powiedział to. Prosta fraza, ale tylko szalony człowiek mógłby coś takiego powiedzieć.
Powiedział "Idź spać".

Z tego wynika, że moja matka, mój ojciec i ja w sumie też, jesteśmy szaleni. Najs!

Okej...

Wydarłem się, przez to bardzo szybko podbiegł do mnie, wyciągnął nóż i wycelował go w serce wskakując na moje łóżko.

http://media.tumblr.com/93776952536801de624e4e044589b78a/tumblr_inline_mok96ysPeL1qz4rgp.gif
Tu się za dużo dzieje, mój biedny umysł nie jest w stanie nadążyć. Gościu celuje nożem, wskakując na łóżko, wcześniej każe iść spać, no wtf?

Albo ten chłopiec aż tak to przeżywa, albo się zgubiłam.

 Starałem się walczyć, kopałem, biłem, starałem się obracać aby zdjąć go ze mnie (zdjąć ten nóż?), ale to nie skutkowało. Po chwili wbiegł do pokoju mój ojciec ze swoją strzelbą.

O, dobry tatuś, zawsze przygotowany! Red pochwala.

Nie wiem, co on chciał zdejmować, ale jeśli ten dzieciak miał tyle lat, ile sobie wyobrażam, że miał, to na pewno był w stanie siłować się z dorosłym mężczyzną...

wycelował w niego, i prawie go miał, gdyby nie to, że zanim mój ojciec pociągnął za spust,

...przybiegł nadprogramowy przecinek i wszystko zepsuł.

Pogubiłam się znowu. Nie wiem, kto miał kogo.

mężczyzna obrócił się unikając strzału.

Kwiiii, jakiego strzału on uniknął, skoro ojciec młodego chłopca jeszcze nie pociągnął za spust? Zaginamy czasoprzestrzeń, co, zabójco?

Matrix. A ten gościu to pewnie był Nero.

 Mężczyzna rzucił w ramię mojego ojca nóż, więc mimowolnie upuścił strzelbę.

A to coś nowego. Tzn. ok, trudno by było jednocześnie rzucać nożem i trzymać strzelbę, ale nigdzie wcześniej nie było napisane, że ten mężczyzna w ogóle miał coś takiego jak strzelba. Była mowa tylko o nożu.

Rzucanie nożem i trzymanie strzelby naraz wcale nie jest trudne. Gorzej, jeśli celujesz jednocześnie z tej strzelby. Wtedy jest problem.

No, miałam na myśli rzucanie nożem tą samą ręką, w której trzyma się strzelbę.

No, to też by mogło być problematyczne.

Ten mężczyzna wykończyłby mojego ojca, gdyby nie to, że sąsiedzi zaalarmowali policję.
Policja zaparkowała pod domem, i wbiegła do niego rozwalając drzwi.

Borze, jacy niewychowani. I znowu mamy aŁtorkę(aŁtora?) z manią na punkcie stawiania przecinków przed "i".

*zgrzyta zębami na widok przecinka przed "i"*

 Mężczyzna odwrócił się i pobiegł korytarzem. Usłyszałem trzask, jakby rozbijanego szkła. Wybiegłem z pokoju, i zobaczyłem, że z tylnej strony domu jest rozbita szyba. Szybko wyjrzałem przez okno, a właściwie jego ramę i ujrzałem jego znikającego we mgle.

I biegnąc korytarzem, mężczyzna wcale nie wpadł na stado niewychowanych policjantów. Tja.
Zobaczył jego... Czyli kogo? Domyślam się, że "mężczyznę", ale powyższe zdanie wcale na to nie wskazuje.

A ta mgła wcale nie sprawia, że robi się mroczniej.

Mogę wam powiedzieć tylko to, że tej twarzy nie zapomnę do końca życia. Te zimne, wrogie oczy i ten psychotyczny (Jaki, kuropatwa?!)(chyba chodziło o psychopatyczny, chociaż słowo "psychotyczny" rzeczywiście istnieje; tylko nie może odnosić się do uśmiechu)(oł rili?)(komentuję to, co mam napisane) uśmiech. One nigdy nie opuszczą mojej głowy."
Policja dalej szuka tego mężczyzny. Jeśli widziałeś kogokolwiek kto pasuje do opisu natychmiast zgłoś to do najbliższej komendy policji.

...albo odstaw narkotyki.

...albo idź do szpitala, powinni cię zbadać.

Ostatnio Jeff z rodziną przeprowadził się do innego miasta.

Jak zwykle. Do "innego" miasta. Konkretów w opku nie uświadczysz. Chyba że aŁtorka przegnie w drugą stronę i podaje godziny z dokładnością do setnej sekundy.

Do tysięcznych. Dziwię się, czemu to jest pisane w ten sposób. Wiem, że istnieje coś takiego jak program ochrony świadków i w ogóle, ale przecież czytelnik może wiedzieć, dokąd się przenieśli, co nie?

 Jego ojciec dostał premię w pracy, więc uznali, że lepiej będzie im się żyć w jednej z tych "ekstrawaganckich" osiedli.

Gdy wpisałam w wyszukiwarce grafiki "ekstrawaganckie osiedle", wskoczyło mi takie coś:
http://www.bizeo.pl/zdjecia/tektoora-tekturowe-formy-przestrzenne-37347.jpg
Heh.
Ach, jeszcze coś. Przez całe życie trwałam w przekonaniu, że istnieje coś takiego jak "osiedle". AŁtor nawrócił mnie na jedyną słuszną drogę - to nie osiedle, tylko "osiedla".

I znowu całe życie w błędzie. Chyba zacznę to podliczać...

 Jeff ze swoim bratem Liu nie mogli narzekać. Nowy dom był większy i ładniejszy.

Większy i ładniejszy od...? Aż mi się ten kawał przypominał: Czym się różni wróbel? Tym, że ma jedną nóżkę bardziej.

Liu. Liu...Liu?!

 Wkrótce po tym, jak się wypakowali, zawitali do nich sąsiedzi.

Hmm, rozumiem, że oni przyjechali i zdążyli się rozpakować jeszcze tego samego dnia? Przykro mi, aŁtorze, ale to tak nie działa. Przeprowadzka to nie jest wyjazd na tygodniową wycieczkę, gdzie bierze się ze sobą walizkę z ciuchami, najpotrzebniejszymi rzeczami i plecak z prowiantem. Dam Ci przykład z życia wzięty - gdy ja się przeprowadzałam, kartony z różnymi rzeczami przewiezionymi ze starego mieszkania były rozpakowywane zdecydowanie dłużej niż w godzinkę po przyjeździe na miejsce.

Chyba nigdy się nie przeprowadzał. Albo naoglądał/-a się za dużo komedii amerykańskich.

"Witajcie!" Powiedziała kobieta, "Jestem Barbara, mieszkam w domu obok. Chciałam zapoznać panią ze mną i moim synkiem. Barbara odwróciła się i zawołała. "Billy! to są nasi nowi sąsiedzi.". Billy grzecznie się przywitał, i pobiegł dalej bawić się na podwórku.

Niezdecydowana ta Barbara. Przywitała wszystkich, ale przedstawiła się tylko pani mamie. Atiti, nieładnie!

Ta akcja *ziewa*

"Oh," powiedziała mama Jeff'a

*złowrogim szeptem:* Szalone apostrofy już ją opętują...

 "Jestem Margaret, a to mój mąż Peter, a to moi dwaj synowie Jeff i Liu" Kiedy już zapoznali się, Barbara zaprosiła ich na przyjęcie urodzinowe jej syna.

Czy Wy też zapraszacie każdą nowo poznaną osobę na przyjęcia urodzinowe Waszych dzieci? Tak tylko pytam.

Nie mam dzieci, więc nie.

 Jej synowie chcieli odmówić, lecz ich matka ich wyprzedziła mówiąc, że bardzo chcieliby pójść. Kiedy Jeff z rodziną skończyli się rozpakowywać, Jeff poszedł do mamy.
"Mamo, dlaczego zgodziłaś się na to przyjęcie? Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, to wiedz, że nie jestem małym, głupim dzieckiem."

http://cdn.newadnetwork.com/sites/prod/files/uploads/nathalieb.dose/letme.gif
Pamiętajcie, drodzy czytelnicy - każdy, ale to każdy, kto idzie na przyjęcie urodzinowe, jest małym, głupim dzieckiem.

Czyli wszyscy licealiści, łażący na osiemnastki, są małymi, głupimi dziećmi... Seems legit.

"Jeff..." Powiedziała jego matka "Dopiero się wprowadziliśmy, powinniśmy pokazywać, że chcemy spędzać czas z naszymi sąsiadami, więc idziemy na to przyjęcie. Kropka. Jeff chciał mówić dalej, lecz przerwał, bo

...jego mamusia zamieniła się rolami z narratorem i Jeff wolał nie ryzykować. Jeszcze by mu narrator płeć zmienił, aboco...
A, mam wrażenie, że Jeff ma do tej całej imprezy urodzinowej takie podejście:
http://25.media.tumblr.com/44f5eb68c4e4c906ae4aeca8333307fa/tumblr_mg274pGc4e1re3c2eo25_r1_500.gif
I o ile Thrandy'ego uwielbiam, to Jeff mnie swoim zachowaniem strasznie wkuropatwia. Przeprowadza się do nowego miejsca i zamiast okazać choćby najmniejszą chęć zintegrowania się z miejscową społecznością, zachowuje się jak buc. Arrgh.

Boru, Boru, ilu się tych buców w dzisiejszej literaturze rodzi.

 wiedział, że nie ma nic do gadania, gdy mama coś zadecyduje. Wszedł po schodach do swojego pokoju,

BoCHater ma swój pokój na piętrze - check.

*kręci głową nad klasyką opkową*

 usiadł na łóżku, i przez pewien czas siedział tak bezczynnie. Aż w pewnym momencie ogarnęło go dziwne uczucie. Nie był to ból, lecz po prostu... dziwne uczucie, lecz on je zignorował.

http://c3201142.cdn03.imgwykop.pl/comment_ncLyl8vFfQd08Su2WGMqdRhdEXDvDvYA.jpg
Bardzo dużo mi to powiedziało, narratorze! A dziwne uczucie niekoniecznie musi się kojarzyć z bólem, wiesz?

Może to być smutek, tęsknota, poczucie bezużyteczności, mam wymieniać dalej?

"Jeff" Mówi jego matka, (ooo, zmiana czasu?)(nie pierwszy raz w tym opku...) "zejdź na dół i zabierz resztę swoich rzeczy". Jeff posłuchał się matki i zszedł na dół. ...na śniadanie. Chyba nie tym razem.

Następnego dnia rano Jeff zszedł na dół aby przygotować się do szkoły i zjeść śniadanie.

O, znowu przewiduję przyszłość.

Tylko trochę się spóźniłaś.

 Gdy jadł śniadanie znów ogarnęło go to dziwne uczucie, tylko tym razem było silniejsze i powodowało lekki ból, lecz on ponownie je zignorował.

Może on nie jadł od dłuższego czasu i to dziwne uczucie to z głodu się pojawiło?

Nawet sobie nie wyobrażacie, jak głowa może z głodu boleć. Możliwe, że biedaczyna jest anorektykiem.

Gdy Jeff i Liu zjedli śniadanie i przygotowali się do szkoły poszli na przystanek autobusowy.

A czy Jeff przypadkiem nie przygotował się do szkoły PRZED śniadaniem?

Ja się zwykle do szkoły przygotowuję dzień wcześniej, ale co kto woli...

Gdy już byli na przystanku nagle jakieś dziecko na deskorolce przeskoczył nad nimi, centymetry nad ich głowami.

Oh, God. Co za potworek. Dobra, po kolei. Jeżeli dziecko, to nie przeskoczył, tylko przeskoczyło, nie zmieniaj boCHaterom rodzajów, bo się obrażą i Cię zabiją, narratorze. Przeskoczył nad nimi? To chyba musiał jechać z jakiejś górki albo czegoś w tym stylu, bo z poziomu chodnika nie byłoby szans, żeby udała mu się taka sztuka. No, chyba że Jeff i jego brat byli krasnoludkami (nie mylić z krasnoludami, bo Gimli będzie zUy). Gdy przeczytałam o centymetrach "nad ich głowami", wyobraziłam sobie boCHaterów, a nad nimi wirujące centymetry krawieckie, a chyba nie o taki efekt chodziło aŁtorowi. No, zdanie w całości ma być poprawione, ale już!
http://claquetedepapel.files.wordpress.com/2013/04/tumblr_mc4gw6rc6k1qc672z.gif
Ja bym jej posłuchała na twoim miejscu, aŁtorze/aŁtorko.

 Jeff i Liu od razu odskoczyli.
"Co ty robisz, dzieciaku?!" Dziecko "wylądowało" i obracając się do nich kopnęło deskorolkę tak, aby mogło ją złapać w ręce.

Nie kop, dziecko, bo sobie nóżki połamiesz, a tego byśmy nie chcieli.

Deskorolek się nie kopie, deskorolki się przydeptuje na jednym końcu...

 Na oko ten dzieciak miał z 12 lat, rok starszy od Jeffa.

Hueh, nazywaj dzieciakiem kogoś młodszego od siebie, zajebisty pomysł! Tylko potem nie płacz, jak dostaniesz wpierdziel.

Tak mi się wydawało, że Jeff to jakiś dzieciak. Czyli miałam rację.

Ubrany był w czerwony T-shirt i podarte niebieskie jeans'y.

Podarte, bo parę godzin wcześniej zaatakowały je szalone apostrofy.

Znowu te szalone apostrofy. Szkoda, że nie mam wystarczającej liczby kagańców.

"No, no, no. Wygląda na to, że mamy nowych." Nagle pojawiła się dwójka dzieciaków, jeden był bardzo chudy, a drugi ogromny.

*zgłasza się* Ja mam pytanie! Te dzieciaki to są te same, co wcześniej latały na deskorolkach czy może jakieś inne?

Takie z czterech liter wzięte. Z tak zwanej dupy.

 "Skoro jesteście tutaj nowi, chcielibyśmy was wprowadzić. To jest Keith," Jeff i Liu spojrzeli na chudego dzieciaka. Miał tak jakby odurzoną twarz.

Wow, jeszcze nigdy nie widziałam odurzonej twarzy. Odurzonych ludzi, owszem, widywałam, ale twarz? Może twarz Keitha żyła własnym życiem...

Jak te dziwne oczy na początku. Te z twarzą.

 "A to jest Troy" i spojrzeli na grubego dzieciaka. Mowa o wannie smalcu. Ten dzieciak chyba nie może kucać

Wanna smalcu, co za... urocze określenie. Powiem tak - jestem jak najbardziej porąbana, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby napełnić wannę smalcem. No i, kurczę, wanna raczej z natury nie potrafi kucać, więc w czym problem?

Musimy wymyślić jakiś tytuł dla najbardziej idiotycznego porównania w opku. To tutaj ma spore szanse na pierwsze miejsce.

"I ja" mówi dziecko "Ja jestem Randy.

Przepraszam, przepraszam, najmocniej przepraszam, ale ostatnio słowo "randy" kojarzy mi się tylko tak:
http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2013/01/81379cc16343241415bd3e3958422914_original.gif?1359135646
Randy Thrandy. Borze, co fandom potrafi zrobić z człowiekiem. Borze, co fandom ze mną zrobił.

Jeśli nie nadążacie za logiką, to Red właśnie przyznała się do bycia człowiekiem. Albo coś w tym stylu. Przy tym opku wszystko możliwe.

Jeszcze raz przepraszam, fandom i opka niszczą mój mózg.

 Skoro już się zapoznaliśmy, to wiedzcie, że dla każdego dzieciaka obowiązuje pewna cena.

Ej, ej, handel dziećmi jest nielegalny, ty wstrętna świnio!

Handel ludźmi niezależnie od wieku jest nielegalny, tak btw.

 Chyba mnie rozumiesz?" Liu wstał gotowy do walki,

Liu ma chyba coś nie teges z głową, bo ja nic z przemowy Randy'ego (kwik) nie zrozumiałam, a już na pewno nie odebrałabym tego jako wezwania do walki.

Ale nerwus z tego Liu (albo z niej, bo to imię strasznie mi się kojarzy z tą aktorką Lucy Liu). Tak łatwo go sprowokować.

 ale Randy z dwoma kumplami wyciągnęli noże. "Ech... Miałem nadzieję, że będziecie bardziej chętni do współpracy, ale widzę że trzeba będzie zmusić."

*wkurw mode on/* To może im, kurwa, łaskawie powiesz, czego właściwie od nich chcesz, bo z twojej przemowy za chuja nie da się tego wywnioskować! A potem się taki idiota dziwi, że nie są chętni do współpracy, no ja pierdzielę. *wkurw mode off*

Kiepski z niego bandyta, skoro nie powiedział od razu, że chodzi o pieniądze.

Randy (pff, hihih) podszedł do Liu, i wyciągnął mu z torby portfel.

A Liu stał jak jakaś ciota i nawet palcem nie kiwnął.

Zawiesił się. Miał zaprogramowane tylko komendy "Bić", "Jeść", "Toaleta" i "Spać".

Jeff'a znowu ogarnęło to dziwne uczucie, tylko że teraz było potężne. Jeff wstał, ale Liu dał mu znać, żeby usiadł, lecz Jeff to zignorował i podszedł do dzieciaka.

*kręci głową* Dlaczego Jeff siedział na ziemi? A z powyższego zdania zrozumiałam tyle, że to Jeff podszedł do Liu, żeby mu (w domyśle) spuścić manto.

Za dużo tam dzieciaków.

"Posłuchaj mały śmieciu, "Powiedział Jeff" oddaj mojemu bratu portfel!"

Posłuchaj, narratorze. Pilnuj swojej klawiatury, bo mam wrażenie, że cudzysłów Ci się wymknął spod kontroli.

O ile łatwiej byłoby ci, gdybyś używał myślników...

Randy włożył portfel Liu do swojej kieszeni i wyciągnął z niej nóż.

Bezedura, przecież Randy wyciągnął nóż kilkanaście zdań wcześniej!

Może zaś go schował? W tym tak zwanym międzyczasie?

"Och, ale się boje, co mi zrobisz?" Powiedział Randy, po czym Jeff dał mu pstryczka w nos.

*spada z krzesła* Toś mu, Jeffie, dowalił! Biedny Randy na pewno kuli się teraz w jakimś kąciku ze strachu.

O ile nie był Seras Victorią (pierwsza część), to raczej dużo mu nie zrobił.

Randy chciał uderzyć Jeffa w twarz, lecz zanim jego to zrobił, Jeff chwycił jego pięść i połamał mu palce.

Dziecko jednym uściskiem połamało palce starszemu o rok dziecku. Aha. Ale dobra, to jest creepypasta (podobno), pewnie okaże się, że jakiś demon albo inne gówno opętało Jeffa.

Mam nadzieję, że to coś się wkurzy i wyrżnie wszystkich, a potem popełni samobójstwo. I nie nazywaj demonów gównem, Red!

 Gdy Randy darł się w niebogłosy, Jeff wyrwał nóż z jego dłoni.

Cienka dupa z tego Randy'ego (geez, naprawdę nie mogli nazwać go jakoś inaczej? Kwiczę za każdym razem, jak widzę jego imię). Podskakuje, kozaczy, a jak przyjdzie co do czego, to beczy jak niemowlę.
A niebogłosy to właściwie... co?

Dobre pytanie. Ale tak naprawdę to większość takich ludzi boi się własnego cienia.

 Troy i Keith próbowali zaatakować go, lecz on był zbyt szybki. Powalił Randy'ego na ziemię. Keith prawie zaatakował go, lecz on zdążył kucnąć i wbił nóż w ramię Keitha.

Tu panuje taki chaos, że nawet po przeczytaniu tego z dziesięć razy nie wiem, kto kogo właściwie atakuje i powala. Może niech aŁtor/aŁtorka zrobi taką chmurę kurzu, z której co chwilę wyłaniają się różne części ciała walczących. Wiecie, tak jak w Simsach:
http://img4.wikia.nocookie.net/__cb20111006070523/pl.sims/images/3/34/Mrs_Fight.jpg
To i tak nic nie da. No i jeśli ma być jakiś opis walki, to niech to, do cholery, będzie dokładne! *nienawidzi profanowania walki*

Troy spróbował tego samego, lecz jeff nawet nie potrzebował noża. Gdy Troy biegł z zamiarem zaatakowania,

Gdzie był ten Troy, że musiał biegać? Uciekł z "pola walki", a potem dopiero wrócił?

Nawet jeśli stał gdzieś z boku, to nie było potrzeby biegania.

 Jeff wykonał unik, i z dużą siłą uderzył Troy'a w brzuch. Troy wymiotując osunął się na ziemię,

A teraz sobie to wyobraźcie. :) Przecudny widok!

Osunął się prosto w kałużę swoich wymiocin. Jak słodko.

 a Liu tylko patrzył na Jeff'a z podziwem.

Aha, czyli Liu stał tak jak wcześniej, czyli jak ciota, przez całą walkę, a na koniec tylko opadła mu kopara, tak? Nieładnie, może pomógłbyś bratu?

On jest NPC-em. NPC-e nie walczą. A Jeff musi nabić triple'a.

"Jeff, jak t-ty t..." Tylko to Liu był w stanie wypowiedzieć.

Aura zajebistości Gary'ego Stu sprawiła, że Liu oniemiał, proste.

Lepsze to, niż gdyby miał dostać w zęby przez przypadek.

 Zobaczyli, że jedzie ich autobus, więc zaczęli biec ile sił w nogach. Kiedy biegli, zauważyli, że autobus jedzie za nimi.

Po ulicznej rozróbie boCHaterowie jak gdyby nigdy nic biegną przed (wut) autobusem do szkoły. I ja nie rozumiem, gonili autobus, który nagle się teleportował, czy co? Mogę to skomentować tylko tak:
http://cdn.uproxx.com/wp-content/uploads/2013/02/09-hell.gif

*kręci głową*

Kiedy Jeff i Liu byli już w szkole, nie mieli zamiaru powiedzieć co się stało.

Tak, bo po walce byli czyści, wypoczęci, w ogóle jak spod igły i nikt niczego nie zauważył. Tak.

No cóż, zawsze można przyjąć, że po prostu nauczyciele myśleli, że oni tylko spóźnili się na autobus.

 Tylko siedzieli na lekcjach. Liu myślał, że Jeff po prostu pobił kilku dzieciaków, ale Jeff wiedział, że to było coś więcej. Coś... mrocznego.

Mroczny demon Gary Stu? Opanował naszego biednego Jeffa? Cokolwiek?

Nawet nie zdajesz sobie sprawy, aŁtorze/-rko, czym jest prawdziwy mrok.

 To dziwne uczucie, które ogarnęło Jeffa, znikło gdy kogoś krzywdził. Wiedział, że to okropnie brzmi, ale krzywdząc kogoś czuł się taki szczęśliwy, czuł, że to uczucie odchodzi.

*prycha* Wredny, mały sadysta. Wie, że to okropne, a nic z tym nie robi. Mam coś dla ciebie i czuj się wyróżniony, bo ostatnio dostali to zoofile z Burdelu w Hogwarcie:
http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2013/12/fc70cc3986228c6f092f41b1003b32d8_original.gif?1386850583
Nadawałby się do pewnej książki. Jako młodszy Christian Ghey.

Po szkole Jeff i Liu wrócili do domu.
"Jeff, Liu" zapytała ich matka "Jak wam minął dzień?"

- Bardzo miło - odpowiedział Jeff. - Pobiłem kilku chłopców i było mi z tym bardzo wesoło. Odkryłem też, że krzywdzenie innych sprawia mi przyjemność. No, to co na obiadek, mamusiu?

Jak minął dzień, lalalalalalala *zawodzi*

"To był piękny dzień" odpowiedział Jeff.

Blisko byłam. *chowa za plecami siekierę*

Nawet bardzo blisko.

Następnego poranka Jeff usłyszał ze swojego pokoju pukanie do drzwi. Gdy zszedł na dół zobaczył dwóch policjantów rozmawiających z jego matką.
"Jeff, panowie powiedzieli mi, że zaatakowałeś trójkę dzieci. To nawet nie była zwykła bójka, oni byli dźgani. Dźgani synu!" Wzrok Jeff'a powędrował na podłogę, pokazując matce, że to prawda.

Tak, wzrok miał taki fajny wskaźnik laserowy i pokazywał nim Jeffa. Skarżypyta jeden. Biedny Jeff, nawet własnemu wzrokowi nie może zaufać!

*przewraca oczami na widok wzroku żyjącego własnym życiem*

"Mamo, ale oni pierwsi grozili nam nożami"

Grozili - owszem. Ale czy was nimi dźgali? Nie. Nie baw się więc w "maaaamoo, ale to on zaaaczął!".

Mimo wszystko, groźby też są karalne. Szczególnie groźby fizyczne. Co nie zmienia faktu, że Jeff daleko przekroczył granicę obrony koniecznej.

"Młody człowieku" powiedział jeden z policjantów "znaleźliśmy dwójkę dzieci dźgniętych, a jednego z obrażeniami wewnętrznymi, mamy dowody, że ty, albo twój brat zrobiliście to, więc co masz nam do powiedzenia?"

Nie wiem, czy Jeff ma coś do powiedzenia, za to ja mam prośbę do policjantów. Powiedzcie mi, jakie macie dowody, bo jestem bardzo ciekawa, co aŁtor/aŁtorka uważa za wystarczająco wiarygodny dowód zbrodni.

Pewnie smarkacze zgłosili się na komisariat. Btw, aŁtorze/-rko: jeśli nie ma świadków, którzy znają daną osobę, to niezwykle trudno ustalić rzeczywistego sprawcę pobicia.

Jeff wiedział, że nie da się wybrnąć z tej sytuacji.

Oj tam, jakoś może by się udało, nie ma sytuacji bez wyjścia.

Zawsze możesz liczyć na to, że rodzice są na tyle bogaci, by załatwić ci dobrego adwokata.

 Mógł powiedzieć, że on i Liu zostali zaatakowani, lecz nie ma dowodów kto zaczął bójkę, więc Jeff nie miał nic na obronę siebie bądź swojego brata.

Ty, ty swojego brata w to nie mieszaj, przecież on został zaatakowany, a potem tylko stał i się gapił! Ty, Jeffie, jesteś tu winny, nie on. Chyba że uważasz, że to jednak była wina Liu, bo dał się zaatakować.

Może jeszcze sprowokował, co? Przecież ten cały Liu nie robił nic innego, tylko stał z boku. Nawet próbował cię powstrzymać, barani łbie!

"Jeff zawołaj swojego brata" Jeff nie mógł tego zrobić od pobicia tych dzieciaków.

Że what? Kto mu zabronił?

Może to coś w jego wnętrzu?

"Ale proszę pana, to byłem ja! To ja ich pobiłem. Liu próbował mnie odciągnąć, ale nie mógł mnie powstrzymać"

Bzdura, przecież Liu nic, podkreślam, nic nie robił podczas tej bójki! Stał tylko i nic poza tym.

Nie no, coś tam gadał, ale nikogo nie odciągał.

Policjanci spojrzeli na siebie i skinęli głowami.
"No, no, to wygląda na rok w więzieniu..."

Kwiiii, aŁtor chyba się za dużo Scooby'ego Doo naoglądał. Nie, nie i jeszcze raz nie, w prawdziwym życiu wyroki wydaje się w sądzie i na pewno nie robią tego policjanci! Policjant może Jeffa co najwyżej aresztować i tyle.

Niekoniecznie. Mogli po prostu stwierdzić, jaki wyrok może wydać sędzia. Btw, to chciałabym zauważyć, że Jeff sam się przyznał, ale jest nieletnim. Raczej nie będą go sądzić jak dorosłego.

"Czekajcie!" Krzyknął Liu trzymając w dłoni nóż. Policjanci wyciągnęli broń i wycelowali w niego.

Aha, fajna policja jest w tym "innym mieście".

A co, myślisz że u nas od razu by go rozbroili?

"To byłem Ja! Ja ich pobiłem, mam na to dowody!"

A ja myślałam, że te dowody mają policjanci.

How fascinating.

Liu podwinął swoje rękawy odkrywając różne zadrapania, siniaki. One wyglądały, jakby były zadane przez kogoś, kto chciał się bronić.

Tak, ciekawe, skąd się te siniaki tam wzięły, skoro Liu NIE BRAŁ udziału w walce! Sam się okaleczył? Ja pierdzielę.

Wiesz, różne rzeczy ludzie robią. Ale to już jest idiotyzm.

"Najpierw odłóż ten nóż" krzyknął jeden z policjantów. Liu posłusznie rzucił nóż na ziemię, podniósł ręce do góry i podszedł do policjantów.

Co. Za. Kretyn.

A co, miał ich zadźgać? Ja bym się tak dla głupiego Gary'ego Stu i tak nie poświęcała.

"Liu! Czemu kłamiesz?! Przecież to byłem Ja (Ja, w swej wielkości i w majestacie, cały, wielkoliterowy Ja)(oni tam wszyscy krzyczą o sobie wielką literą)!" Wykrzyczał Jeff ocierając łzy z twarzy
"Przykro mi, bracie. Próbujesz przyjąć winę za coś, co ja zrobiłem. Weźcie mnie stąd" Policja zabrała Liu do samochodu.

Ja już nic nie rozumiem. Teraz nagle Liu ma przypływ odwagi, braterskiej miłości i poświęcenia. Oh, my God.

Mam wrażenie, że to coś opętało nie tylko Jeffa.

"Liu! proszę, powiedz im. To byłem ja! Proszę!" Matka Jeff'a przytuliła go.

Tak po prostu. Pani mamo, pani syna właśnie zabierają do aresztu, halo?!

Wyrodna matka. Liu miał chyba szczęście, że nie wypadł jej kiedyś z kocyka.

"Jeff, przestań. Nie musisz kłamać. Wiemy, że to Liu"

Halo! Jeżu kolczasty, co z niej za matka! Jej syn właśnie przyznał się do popełnienia przestępstwa i został wywieziony przez policjantów, a ona co?! Kobieto, ogarnij się.

I niby skąd oni to wiedzą?

Jeff mógł tylko bezczynnie patrzeć na odjeżdżający radiowóz. Kilka minut później Ojciec Jeff'a przyjechał. Widział twarz Jeff'a i wiedział, że coś jest nie tak.

Może chociaż ojciec będzie miał jakieś tacierzyńskie instynkty...

Nie liczmy na to.

[Jeff wymyka się z domu, a po powrocie widzi zszokowanych rodziców. Potem idzie spać.]

Dwa dni odkąd wsadzili Liu za kratki, nie odezwał się ani słowem, Jeff był bardzo samotny.

*napawa się urodą powyższego zdania* Mniamuśne.

Składnia szalejąca niczym derwisz - check.

Aż do soboty, kiedy mama Jeff'a obudziła go ze uśmiechniętą słoneczną twarzą.

Ta matka jest jakaś porąbana. Zaczyna mnie to przerażać. Nie minął nawet tydzień od zamknięcia Liu, a ona jak  gdyby nigdy nic się cieszy się życiem. I to jeszcze nic, zresztą zaraz sami zobaczycie. A słoneczna twarz kojarzy mi się tylko z tym:
http://www.turborotfl.com/system/arts/pl_m/4508/Dziecko_z_teletubisiow_1.jpg

Nie tylko tobie, Red, nie tylko tobie.

"Jeff, dziś jest ten dzień" powiedziała jego matka odsłaniając zasłony.
"J-jaki dzień?" Powiedział w półśnie Jeff
"Urodziny Billy'ego." Po tych słowach Jeff całkowicie się obudził.

Babam. Kilka dni po aresztowaniu jej syna, matka Jeffa myśli z radością o urodzinach obcego bachorka.

Oni tam wszyscy są przez coś opętani.

"Mamo, ty żartujesz, prawda? nie myślisz że pójdę na urodziny jakiegoś dziecka po tym, jak..."

Jeff chociaż przez chwilę zachowuje się jak człowiek. Ciekawe tylko, jak długo to potrwa...

Do czasu, aż będzie chciał zrobić komuś krzywdę.

"Jeff, oboje wiemy co się stało. To przyjęcie może sprawić, że na trochę zapomnimy o całej sprawie. A teraz ubierz się."

http://i1.pudelekx.pl/f4562cd77691796d65f5b8020f57b7b515c33070/cc611975ebb534f8b96142a45eee29d8-gif
Boru, co tu się, do licha ciężkiego, dzieje?!

Aha... Kompletny brak empatii ze strony rodziców... Trzeba dodać to do kryteriów analizy opek.

Co wydarzy się na urodzinach Billy'ego? Co się stanie z naszym Jeffem? Kto jest ojcem Pablito? Tego dowiecie się za jakiś czas, gdy opublikujemy drugą część analizy tej zacnej creepypasty. Pozdrawiamy!

13 komentarzy:

  1. Dobra. Godzina 4:21, a ja mam wrażenie, że cały blok nie śpi przez moje napady śmiechu >.<
    Uwielbiam waszego bloga, tak trzymać! Czekam na kontynuację (:

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zaczerpnięte z lokalnej gazety: NIEZNANY ZŁOWIESZCZY MORDERCA DALEJ NA WOLNOŚCI.

    "Nieznany, to skąd gazety o nim wiedzą? Jeżeli już kogoś zabił, to raczej dał się poznać...

    Może chodzi o to, że niezidentyfikowany? Poza tym, złowieszczy mi się kojarzy ze złowieszczymi zwierzętami z D&D, ale to raczej nie to.

    Gdyby było napisane, że niezidentyfikowany, to bym się nie czepiła. Proste.

    To opko, więc trudno uściślić, co aŁtor/-ka miał/-a na myśli."

    Tu się zgodzę z Red. Nieważne, co aŁtor miał na myśli, ważne jest to, co napisał. A napisał bzdurę.

    Analiza udana, jak zwykle. Eye see you, bilbowe fuck you, słoneczna twarz, simsy i to:
    "Jeśli widziałeś kogokolwiek kto pasuje do opisu natychmiast zgłoś to do najbliższej komendy policji.

    ...albo odstaw narkotyki.

    ...albo idź do szpitala, powinni cię zbadać."

    pozytywnie wpłynęły na mój dzisiejszy nastrój. Gratuluję i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja, jako niezaprzeczalna fanka "Hobbita", zwróciłam szczególną uwagę na gify z Thranduilem i Freemanem, ale cała analiza była świetna. Jak zwykle zresztą :3
    Poza tym ja tego... elfa nie polubiłam, ale wolę nie zadzierać z Red w tej kwestii xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, fanka "Hobbita"? Piąteczka! :D
      I spokojnie, chociaż mój stosunek do Thranduila zaczyna się przeradzać w obsesję (co jest dość niepokojące), to szanuję opinie innych ludzi na jego temat. ^^

      Usuń
    2. Yeah!
      Ale naprawdę jak można lubić bezdusznego chama (bez urazy), który nosi wielki pierścień na palcu wskazującym?? Ja bym nigdy nie nosiła pierścionka na palcu wskazującym. To grozi, w nagłej sytuacji, uszkodzeniem jednego z ważniejszych palców! :/

      Usuń
    3. Ja ogólnie lubię dziwnych ludzi, tak samo sprawa ma się z elfami. A Thranduil ma w sobie po prostu to coś. I charakterek ma. ;D Nie wiem, jak to opisać, on po prostu jest taki... thranduilowaty. Co do pierścionka na środkowym palcu, to się zgadzam, sama mam niezbyt przyjemne doświadczenia z tym związane. .__.

      Usuń
    4. Ach, no i Thrandy ma fajnego syna!

      Usuń
    5. W to nie wątpię, jednak Legolas jest lepszy we "Władcy Pierścieni". Co prawda, w obu produkcjach był nieludzko idealny w walce, jednak w "Hobbicie" sztywniacki i wyprany z emocji. Nawet wtedy, gdy rzekomo coś czuł co Tauriel.

      Usuń
    6. No tak. We "Władcy Pierścieni" był lepszy, to był "mój" Legolas, w "Hobbicie" niestety najczęściej miałam wrażenie, że oglądam kawał drewna udający Legolasa, chociaż scenami walki nacieszyłam oczy. No i urzekła mnie scena, w której Legusiowi poleciała krew z nosa, a on był tym taki zdziwiony. A o jego uczuciu do Tauriel w ogóle nie chcę myśleć, to była jakaś porażka.
      PS W moim komentarzu na temat pierścionka miałam napisać o palcu wskazującym, nie środkowym. Nie wiem, co mi z tym środkowym odbiło, to chyba ten gif z Freemanem namieszał mi we łbie.

      Usuń
  4. Jak zawsze się ukwikałam <3
    Dotychczas nie skomentowałam żadnej z Waszych analiz, ale przeczytałam je wszystkie (znalazłam fortecę niedawno) i chcę po prostu, żebyście wiedziały, że jest kolejna osoba, która z niecierpliwością oczekuje kolejnych wpisów.
    Kocham Wasze komentarze, ale, jak dla mnie, nie obyłoby się bez gifów.
    Pozdrowienia, P.

    OdpowiedzUsuń
  5. No, doczekałam się analizy. I mam nadzieję, że na następną nie będę musiała tyle czekać! :P
    Hihi, uwielbiam analizy (no dobra, ta jest dopiero druga) strasznych historyjek. Same te rzekomo przerażające opka są wystarczająco zabawne, a z Waszymi komentarzami już w ogóle można było kwiknąć.
    Tak, komentarze były borskie, zwłaszcza kilka z nich porządnie mnie rozśmieszyło, ale tę analizę wygrało jednak "Eye see you" <3 Kocham Was za ten obrazek.
    Pozdrawiam i ośmielę się popędzić Was do roboty.
    Marisa

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy analiza??? Lud pragnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. O tak, lud pragnie, a rodzina Anonimków łączy się. Dajcie anala, bo nudno. Tak dawno już nie było. Albo info chociaż dajcie jakieś, codziennie po kilka razy odświeżam fortecę i ciągle nic. Kocham was i tęsknię!

    OdpowiedzUsuń