piątek, 22 listopada 2013

Siedział niemowlak na beczce, czyli Piraci z Karaibów 4: Druga Strona Przeznaczenia 1/2

Witamy!
Po dwutygodniowej przerwie powracamy z analizą opka o... Piratach! O ile można ich nazwać piratami, bo boCHaterowie w ogóle piratów nie przypominają. Czego możecie się spodziewać? Siedzącego na beczce niemowlaka, słabiutkiej Elizabeth, szalejących imion, głupich piratów i, ku mojej rozpaczy, wykastrowanego Wilusia. (Nie) będzie się działo!
Link: http://x-pirates-of-the-caribbean-x.blog.onet.pl/
Analizują: Red i Arkanistka
Indżoj!

ROZDZIAŁ I



Zachód słońca to dla każdego z pewnością coś pięknego.


Borze, a skąd ta pewność? Przeniknęłaś serca i dusze wszystkich istot żyjących na tym okrutnym świecie? 

(przepraszam, ostatnio zostałam filozofem, proszę o wyrozumiałość)

Red, za dużo lekcji z pewnym nauczycielem. A co do piękna, to nie każdy zachód słońca jest piękny.


 Ale nie dla jednej osoby, nie dla niej. Ona codziennie przeżywała to od nowa, po raz kolejny.


Ale co przeżywała i jaka ona? Tzn. ok, ja się domyślam, że Elka, a aŁtorka chce, by tekst był taki bardzo poŁetycki, noale.


Może przynajmniej kiedyś się dowiemy, kim ona jest. Nie tak jak w opku o Sophie, w którym pojawił się znikąd jakiś James i za cholerę nie wiemy, czego on tam chciał.


Jej serce pękało,


Codziennie? To ona już tam ma chyba takie malutkie kawałeczki. Współczuję.


Mogło się składać z powrotem...


a łzy ze stęsknionych oczu lały się strumieniami do morza. Do morza łez…


Prześmieszne zdania. Stęsknione oczy... Kolejne opko, w którym okazuje się, że oczy również odczuwają emocje.I czujecie tę połetyckość? Ja też nie. Za dużo tu wody. Strumienie łez, morze łez... Weź się, aŁtorko, zdecyduj, co?


Elka wylewa z siebie morze łez, a aŁtorka potok zbędnych słów.


Elizabeth nigdy nie mogła pogodzić się z tym, że jej ukochany mąż, Will Turner, został kapitanem Latającego Holendra.


Eee, jakaś niekanoniczna ta Elka. Ta filmowa by się raczej pogodziła, bo to twarda babka była. Ach, gościu (wiem, że to aŁtorka płci żeńskiej, ale ostatnio lubię mówić "gościu"), to co, Elizabeth wolałaby, żeby Wiluś umarł?


Kompletna amputacja charakteru - check.


 Od tamtych tragicznych wydarzeń


Jak to brzmi... Oh my God!


*ziewa*


 minął już prawie rok, ponad 10 miesięcy.


I jeszcze się nie pogodziłaś? Naprawdę, myślałam, że twardsza jesteś. *zawiedziona*


Trzeba jedno przyznać aŁtorkom: nikt tak jak one nie potrafi amputować komuś charakteru.


 Dokładnie pamiętała każdą chwilę spędzoną z Willem, szczególnie ich ostanie pożegnanie.


Ostatnie pożegnanie? Jak pożegnanie, to chyba na pewno ostatnie... Czy nie? *nieogarniętość*


Ostatnie pożegnanie brzmi odrobinę tak, jakby on leżał w trumnie i miał zostać zakopany... W ogródku obok zwłok teściowej.


 Teraz tak bardzo pragnęła przytulić się do męża albo nawet zobaczyć go przez chwilę i móc mu powiedzieć ,że cały czas czeka na niego.


Jak go zobaczy, to po co czeka? I gdzie mi się wciskasz z tym przecinkiem, gościu? Byłaś blisko, bo przed "że" akurat jest on potrzebny, ale najpierw stawia się przecinek, potem spację, nigdy na odwrót!


One się nigdy nie nauczą. Poza tym, mogła sobie załatwić jakąś cholerną laleczkę, żeby się przytulać. Mniejszy problem.


Na przykład taką:

http://www.iceis.pl/laleczka-chucky/laleczka-chucky_imagepreview.jpg
Niestety, pozostały jej tylko wspomnienia i serce Willa znajdujące się w skrzyni.

Nie chcę wiedzieć, co ona robi z tym sercem. Btw, ten tekst przypomina mi pewną piosenkę, na którą trafiłam kiedyś, podczas naprawdę przedziwnych wędrówek po jutubie. KLIK Ach, ten zespół ma też inne ciekawe piosenki. Tylko ostrzegam, że to raczej ta dziwna część jutuba.


Wiem, że to jest kanoniczne, ale jakoś wolę jednak metaforyczne znaczenie słów: Moje serce należy do ciebie.


 Elizabeth stała przy oknie.


Fabuła pędzi w zawrotnym tempie. Aż mi się przypomina fragment opka, które sama kiedyś, dawno temu, spłodziłam... Lepiej nie będę cytować.


Czyżby ten fragment o siedzeniu przy biurku? A co do tego okna, to może po prostu pojawiło się znikąd nad wodą?


 Przypatrywała się jak ognisto czerwone słońce po mału , po mału chowa się za horyzont, niczym tonie w błękicie oceanu.



http://images5.fanpop.com/image/photos/28200000/Sexy-Bellatrix-XD-helena-bonham-carter-emma-watson-28273424-500-196.gif
Red nawet ze swoją nową, filozoficzną twarzą nie rozumie. Najpierw przeczytałam "po mału", pomyślałam, że to pewnie jakaś jednorazowa literówka, ok. Za chwilę patrzę, a tam! Spacja, przecinek, spacja (już to mnie wykończyło), a potem znów "po mału"! Argh. tego co jest po słowie "horyzont", już zupełnie nie rozumiem. Tonie w błękicie oceanu chowają się za horyzont? WTF

Chciałabym jeszcze dodać, że stosowanie "pomału" w dziele literackim, nie pisanym językiem potocznym, gryzie. I to bardzo. No i "tonie" to synonim słowa "głębie". Jak głębie mogą się w czymś chować?


 Nagle usłyszała płacz dziecka.


Boru, tylko płaczących bachorów tu brakuje...


Ciekawe, skąd się wzięło? Przed chwilą go nie było.


 Podeszła do kołyski i wzięła niemowlę na ręce. Przytuliła je do siebie.


Czym ona te ręce przytuliła? Bo ręce miała zajęte, zresztą, to właśnie one były przytulane. Ludzie, po co w ogóle przytulać ręce?


Potrzebowała pocieszenia, bo jej ukochany był dead. Btw, skoro to kolejny trup, to jak oni spłodzili potomstwo? Chyba że...


-Nie płacz synku, nie płacz kochany. Mama jest przy Tobie.


A w jej mowie słychać było wielkie litery. Szacuneczek. Uszanowanko, wow.


Tylko nieliczni umieją wypowiadać wielkie litery w słowach.


 Uspokój się Jonathan-powiedziała delikatnym głosem Elizabeth.


Dio mio, Uciekające Spacje part 3. Tak się nie robi, bo się tekst zlepia i źle się czyta. 


AŁtorko, natychmiast wypluj ten przecinek i odłóż go na miejsce!


Łkające dziecko, mały Jonathan (Joe) to syn Elizabeth i Willa Turnerów.


W życiu bym na to nie wpadła.


Nikt by nie zgadł, że skoro ona nazywa siebie samą jego matką, to właśnie nią jest. Chociaż mógł być adoptowany. Albo powinien mieć na nazwisko Sparrow...


 Kiedy Elizabeth usypiała Jonathana nadal spoglądała na horyzont i na chmury, które zakrywały zachodzące słońce.


Chmury zakryły też przecinek, którego, ku zgrozie Red, zabrakło w tymże zdaniu.


Czy wszystko w tym opku musi być takie patetyczne?


Niemowlę zasypiało zawsze, gdy słyszało piracką pieśń.


Hej, to jest fajny patent! Dziecko ci przeszkadza, denerwuje cię, to ty tak sprytnie śpiewasz mu piracką pieśń i bachorek śpi!


Ale pomyśl, co by się stało, gdybyś karmiła dziecko, a tu jakiś pirat by zaczął śpiewać. Trzeba by było wszystko prać.


 Pieśń, którą Elizabeth nuciła w dzieciństwie. Po cichutku zaczęła ją śpiewać.


To jednak nie tylko w dzieciństwie. Chyba że Elizabeth nadal jest dzieckiem, w co szczerze wątpię.


A zachowuje się jakby była dorosła czy raczej nie?


 Dziecko usnęło.


Ech, patrzcie, to takie proste! Wyjątkowo grzeczne dziecko z tego Jonathana! Ten pan miał trochę gorzej... 


To jest... Brak mi już słów. A to dopiero początek analizy.


 Jednak młoda mama nie mogła zasnąć.


Może niech sobie też zaśpiewa piracką pieśń? Albo tę taką kołysankę z Teledupisiów:  "Śpij, Tinkiłinki, śpij, Tinkiłinki..."


Może niech napije się rumu? To zawsze działa. Prędzej lub później...


 Wciąż myślała nad sposobem uwolnienia Willa spod klątwy Latającego Holendra.


A nie mówi się czasem "uwolnić od klątwy"? Ewentualnie "wyzwolić spod wpływu klątwy".


Jak ja kocham te durne skróty myślowe aŁtoreczek. Btw, gdyby go uwolniła, to on by umarł, right? Więc po jaką cholerę ona chce to zrobić? Chyba że to z powodu pewnego Wróbla...


 Jako Królowa Piratów miała przecież w każdej chwili statek do dyspozycji.


Tak, weź małe dziecko, zapakujcie się na statek i płyńcie wuj wie gdzie. Absolutnie genialny pomysł!


Aż takie małe to to dziecko już raczej nie było. Po 10+ miesiącach było już całkiem wyrośnięte.


,,Lecz co to da?” zastanawiała się.


Też się zastanawiam...


Wyrażę opinię, że nie da to nic.


 Jest tylko jeden człowiek, który może pomóc w tej sytuacji.


Jeż Kolczasty i Bór Liściasty!


O Matce Borskiej zapomniałaś.


 To ojciec Jacka Sparrowa, który znał Piracki Kodeks jak własną kieszeń.


Oh, wow, jednak nie.


Szkoda.


Ale Elizabeth nie miała pojęcia, gdzie może go znaleźć. Jedynym rozwiązaniem było zebranie Trybunału Braci-Piratów.


A to dlaczego? Nie mogła poszukać go sama? Ano nie, małe dziecko miała, fakt. Wait, ona chce ten Trybunał zwołać, żeby znaleźć opiekunkę? To bardzo pomysłowe i ma w sobie prawdziwą głębię, zupełnie taką samą jak malutka grudka ziemi w deszczowy poranek.

http://24.media.tumblr.com/c8722fd60abcae4cb3e398cda5cf61c4/tumblr_mr15sjht2O1rdhuzno1_500.gif

No, ona będzie szukać starego Sparrowa, a Trybunał będzie pilnował bachora. Proste.

 Po wielkiej wygranej bitwie z Kompania Wschodnioindyjską, piraci przysięgli, że Trybunał będzie spotykał się co roku, w dniu rocznicy tamtych wydarzeń.


Elizabeth postanowił,


...że zrobi sobie operację zmiany płci, bo bycie kobietą już dawno jej się znudziło.


No i jako ojciec może się wykręcić, że matka (Will) zaniedbuje dzieciaka.


 że musi wypłynąć z portu następnego dnia.


Tja, ekspresowe plany podróży - check. *headdesk* Co ja gadam, jakie plany?


Spontaniczne decyzje. To jest zawsze jeden z najdebilniejszych pomysłów w całym opku. Niestety.


 Spakowała wszystko co potrzebne do pojemnego, dużego kufra.


W nocy. Pakowała się. I następnego dnia ma zamiar taka niewyspana płynąć... gdzieś. Wow.


Wyśpi się na statku. Nie musi całych dni spędzać na mostku. Jedna z moich RPG-owych postaci, kapitan latającego statku, gdy spotkała swoją dawną miłość, całe dnie spędzała z nim w swojej kajucie. Na... rozmowach i piciu kawy.


Aha... Yhy... Już widzę. I na jedzeniu lodów waniliowych, czyż nie?


 Śpiąca przygotowaniami do podróży Elizabeth położyła się wygodnie na łóżku kładąc obok siebie niewielką skrzynię.



http://media.tumblr.com/fd32d3f837dcd34fbe070731d05b1e82/tumblr_inline_mfnqgw3Qs21rbmn2n.gif
Nie rozumiem tego zdania.
Śpiąca przygotowaniami *kwik* 
*histeryczny śmiech*

Śpiąca przygotowaniami. Ja pier...


 Przysunęła się do niej tak, aby mogła słyszeć bicie serca Willa.


Oho, mam odpowiedź na zadane przeze mnie wcześniej pytanie. Ciekawe tylko, czy ona z tym sercem robi tylko to, czy coś jeszcze...


Dobrze, że to serce, a nie inny narząd...


Elizabeth zasnęła…


Takie to mistyczne... Dobra, gościu, kończ pierdzielić, dawaj Wilusia!


*przewraca oczami* Przynajmniej będzie wiadome dla czytelników, kto wybrał to opko do analizy.


~ ~ ~ * ~* ~* ~* ~* ~ ~ ~


W tym samym czasie, na pokładzie Holendra, samotnie przy sterze stał Will Turner.


Albo mi się wydaje, albo przecinki się rozmnożyły. Jak króliki!


Zdziwiłoby mnie, gdyby stał tam ktoś jeszcze. Zasadniczo przy sterze może stać tylko jedna osoba, druga może co najwyżej stać za jej plecami.


 Załoga smacznie spała pod pokładem.


A nie pod kołdrą? Oj, dobra, dobra, wiem, mam się nie czepiać pierdół, blablabla.


Mogli spać na pokładzie. Poza tym, oni są żywi czy martwi? Bo jeśli martwi, to troszku dziwne, że śpią... 


 Will podszedł do burty, spojrzał na wodę, która uderzała o Latającego Holendra.


Pięściami w rękawicach bokserskich.


I zostawił ster bez opieki? To jakiś ćwok, a nie Will Turner!


 Zobaczył siebie i stojącą obok Elizabeth.


Że na tej wodzie? To powiedz mi, Wilusiu, skąd ty masz takie jaranie?


Od tego twojego nauczyciela, Red.


 Zbliżyła się do niego i przytuliła go.


Czy tylko mi się wydaje, że to opko robi się jakieś dziwne?


Red, to opko nie robi się dziwne. Ono się robi CORAZ DZIWNIEJSZE.


 Chwila ta jednak nie trwała długo. Elizabeth przez moment trzymała Willa za rękę, potem powoli wraz z falami oceanu zniknęła.


Proponuję puścić sobie do powyższej sceny jakiś kawałek w stylu "My heart will go on" (<3), będzie lepsza atmosfera i się łatwiej wczujecie.


A może lepsze by było "My Heart is Broken"? Do Willa to nawet pasuje...


Teraz Will widział już tylko swoje odbicie.


To krótko trwała ta jego faza. Smutne.


Pewnie ćpał Tornado. Niech się cieszy, że nie miał bad tripa.


 Do oczu napłynęły mu łzy.


Ludzie, trzymajcie mnie, płaczący Wiluś, nie zniosę tego!


Mówiłam, że to nie Will, tylko jakiś ćwok.


 Z trudem powstrzymał się od płaczu.


Enough. Internet jest cudownym miejscem, zawsze znajdę gifa, który odda to, co czuję w danej chwili!

http://24.media.tumblr.com/db2e7f5d55382f888a3ed2a93263d96d/tumblr_mfynyy1r5m1re3c2eo8_500.gif

Ojoj, ojoj, tak mi przykro... Nie, wcale nie.


Wtem podszedł do niego Bill Turner, jego ojciec.


O, jak miło. Już dawno nie widziałam tego cudnego, opkowego "wtem".


Brakuje tu już tylko tego cudownego "nagle".


-Musisz być dzielny, Will- powiedział stary Tuner,


A ty musisz nauczyć się stawiać spacje tam, gdzie są potrzebne, gościu. Red ci to mówi.


*stara się nie przeklinać z powodu zniewieściałego i przewrażliwionego Wilusia*


 po czym stanął za strome.


*opad szczęki i dziwne spojrzenie* Z ręką na sercu mówię (czy tam piszę, whatever), że myślałam nad tym dość długo, ale nadal nie wiem, za czym stanął Bill.


Ja też nie wiem... Ciocia Wiki podała mi różne odpowiedzi, ale raczej to żadna z nich.


 – Idź się prześpij, marnie wyglądasz, musisz  odpocząć.


A kto to powiedział? Może ten/ta/to strome?


Strome zbocze.


- Kiedy ja nie mogę zasnąć, ciągle o niej myślę.


Potnij się, emoku. Who are you and what have you done with Wiluś?


*chce coś powiedzieć, ale ponownie nic nie przychodzi jej do głowy*


 Tak bardzo chciałbym zobaczyć Elizabeth, dotknąć jej włosów, móc ją  przytulić.


Tyle miłości dookoła, uch.

http://files.moblo.pl/0/9/43/94369_rzygam_miloscia.jpg

Już wolałam chamstwo Bartranda...

-Wiesz, że to teraz niemożliwe. Ona na pewno cierpliwie czeka na Ciebie.


Tja, cierpliwie, jak jasna cholera. Żebyś się nie zdziwił, tato Wilusia.


Cierpliwość to w tym opku pojęcie subiektywne...


 Ty też bądź cierpliwy.


Nie bądź cierpliwy, błagam, nie bądź! Gdzie są twoje jaja?!


Z sercem zostały.


 A teraz naprawdę mówię Ci idź odpocząć.


O, ten też potrafi wymawiać wielkie litery, mają  skille ci opkowi boCHaterowie!


Tylko że strasznie zżerają przecinki...


 Ja zostanę przy sterze.


Po namowie ojca, Will zszedł do swojej kapitańskiej kajuty i zasnął.


Emocjonujące zakończenie rozdziału, to lubię!


Mam nadzieję, że w tym opku wszystkie rozdziały nie kończą się w podobny sposób. Bo by mi to trąciło "Eragonem".


Wiesz, że pomyślałam o tym samym? ;D


Ciekawe, dlaczego?


Nazajutrz Elizabeth obudziło wschodzące słońce.


Słońce wzeszło, zapukało do drzwi sypialni Elizabeth i wrzasnęło coś w rodzaju: "Wstawaj, łamago jedna, w podróż miałaś płynąć!".


Ta poŁetyckość...


 ,,Już czas” pomyślała.


To takie... Bez sensu? No bo to opkowe "podróżowanie na szybko" jest dobijające! 

O, klasyk - przecinki i apostrofy w miejscu, gdzie powinien być cudzysłów. Fajnie.

Niech ktoś wyłączy boCHaterkom opcję szybkiej podróży, błagam!


Wzięła na jedną rękę dziecko, w drugiej zaś trzymała skrzynię z sercem Willa.


Em... To ona płynie tylko z dzieckiem i sercem Wilusia? To po co się pakowała i po co była "śpiąca przygotowaniami"? Boru, co ona będzie ubierać przez cały czas podróży?!


Akurat tutaj muszę się wtrącić. Jeśli jest się kapitanem statku, to ma się własną kajutę. I przeważnie trzyma się tam wszystko, co potrzebne. Chyba, że jest się taką ofiarą losu, jak Elka w tym opku. 


Ehm. No właśnie, Elka w tym opku to... Elka w tym opku.


Tja.


 Obiecała sobie, że zawsze będzie ją mieć przy sobie, tak jak prosił ją o to mąż.


To będzie raczej trudne. Wyobraźcie sobie, że ciągle musicie nosić ze sobą jakąś skrzynkę. Na spacery, do sklepu, do restauracji, na koncerty, nawet do kibla. Na dłuższą metę to byłoby męczące.


No cóż, o ile nie przyczepiła sobie tego pieruństwa za pomocą kajdanek, to rzeczywiście może być trudno to wszędzie nosić...


 Elizabeth miała wierną załogę, która jej służyła, więc nie było problemu ,aby ją zebrać.


Chciałabym wiedzieć, jak ona ją zebrała. Nie wiem, zagwizdała, a załoga się zjawiła, tak na pstryk? A może Elka wezwała załogę za pomocą swojego merysuistycznego uroku? Są różne możliwości.


Przepraszam, ale wyrwanie piratów z tawerny to nie lada wyczyn. Chyba że ma się załogę, która mieszka przeważnie na statku. Jak moja. Chociaż latający statek jest nieco lepszym środkiem transportu, niż pływający... No bo można się wszędzie dostać.


-Dzień dobry pani Turner – przywitał ją jeden z członków załogi.


Strzelam, że ten członek załogi miał trochę ciałka. Musiał mieć, bo często zżerał przecinki, świniak jeden.


Ale nie poznamy raczej jego imienia, co? Ani pełnionej na statku funkcji?


Wiemy, że jest członkiem załogi, musi nam to wystarczyć.


-Witam – odparła Elizabeth. – Wiecie gdzie mamy płynąć ?


Ty tu jesteś kapitanem, nie? Ty chcesz gdzieś płynąć, więc to raczej oni powinni pytać ciebie. Ech, jak ja kocham takie rozgarnięte boCHaterki.


Chyba umrę... To kapitan decyduje, w którą stronę płynąć. A to, jak tam dotrą, to już sprawa nawigatora/sternika (niepotrzebne skreślić).


-Aye! Dalej ruszać się wszyscy! Wypływamy z Tortugi! Płyniemy do Shipwreck Cove, więc wiatr w żagle!


Wypływają z Tortugi... Ej, a jak boCHaterka się tam znalazła? Mieszkała tam, czy co? Gościu, ja bardzo nie lubię nie wiedzieć, o co chodzi. Pewne informacje jednak trzeba podać, no bo kurczę.


No, raczej. A co do nazwy miejsca, to Zatoczka Wraków brzmi uroczo.


Elizabeth zeszła do swojej kajuty.


Elizabeth zeszła do swojej kajuty... Na śniadanie? Ej, a gdzie się podziało jej dziecko? Normalnie wstyd, że ja, osoba, która dzieci nie lubi, pamięta o takich rzeczach, a aŁtorka nie.


Ekhm, kajuta kapitana rzeczywiście często ma schodki na dół, ale nie aż tak, żeby trzeba było gdzieś daleko schodzić. Btw, to zabieranie dziecka na pokład pełen marynarzy, to nie jest najlepszy pomysł. Chyba że chce się, żeby dziecko biegle znało łacinę podwórkową i terminy żeglarskie...


 W jej głowie pojawiała się ciągle jedna myśl :


Pojawiała się i mówiła: "Elżbieto... Elżbieto... Dlaczego zadajesz mi ból? Dlaczego stawiasz spację przed dwukropkiem?"


Może jednak jakaś inna myśl. Na przykład: "Elżbieto... Elżbieto... Elżbieto... Spierdalaj z tego opka jak najszybciej, zanim aŁtorka wyssie z ciebie resztki charakteru..."


"Elizabeth... Elizabeth... It's too late..."


 ,,Czy ten sen to był tylko sen ?


Jak ci zaraz przywalę w łeb łopatą za stawianie spacji przed znakami zapytania, to będziesz miała sen... wieczny.


I poznasz, jak pachną kwiatki... od spodu.


 Może Willowi śniło się to samo ?


*patrzy na spację przed pytajnikiem* Dlaczego one nigdy nie słuchają?

http://i2.kym-cdn.com/photos/images/original/000/314/419/d06.gif

A może mu się nie śniło. Czy ktoś oprócz mnie ma już dość tej głEMbi?


 Może naprawdę była na Latającym Holendrze i wzięła męża za rękę? ‘’.


Ta, na pewno. Widzę, że Elka miała zioło od tego samego dilera co Wiluś. A gościu była bardzo blisko, nie dała spacji przed pytajnikiem, dała za to po. Podejrzewam, że po prostu się pomyliła.


Cały czas czytam: "... wzięła męża na ręce?" I jakoś dziwnie mi to pasuje do charakteru boCHaterów w tym opku.


 Elizabeth stanęła przy oknie.


Literki mi się mnożą przed oczami, czy naprawdę identyczne zdanie było w pierwszym rozdziale?


AŁtorka stwierdziła, że najwygodniej jest zrobić kopiuj, a potem wklej, bo po co się przemęczać?


,,Uratuję Cię Will. Przyrzekam… ‘’- mówiła do siebie…


Ta głEMbia. Ta poŁetyckość. Ten patos. Te skaczące spacje. Ten mistycyzm. To zdenerwowanie Red.


To arkanistkowe WHAT THE FUCK?


ROZDZIAŁ II


Zbliżał  się wieczór. Nie był on jednak ani słoneczny, ani bezchmurny jak poprzedni. W oddali pojawiły się pierwsze ciemne, kłębiaste chmury zwiastujące fatalną pogodę.


Eee no, ale chmury nie zawsze zwiastują fatalną pogodę. Zresztą, "fatalna" to pojęcie względne. Dla jednych fatalna pogoda jest wtedy, gdy jest cholernie gorąco, dla innych, gdy deszczyk sobie pada, dla jeszcze innych, gdy jest śnieżyca. I co, gościu? Podejrzewam, że chodziło ci o deszcz, ale ja na ten przykład bardzo lubię deszcz, więc mamy taki mały konflikt.


Ekhm, przeważnie na morzu zła pogoda to zawsze przynajmniej deszcz. Ale w najgorszym razie sztorm.


A jak jest bezwietrznie?


 Na pokładzie Krwawej Łzy, statku Elizabeth, panował spokój.


Jaka fajna nazwa. Taka emo. Pasuje do Elki - Mary Sue i do wykastrowanego Wilusia.


Jakoś wolę Serenity, Sereniti lub Syreniti... Szczególnie ta ostatnia nazwa brzmi ślicznie. Czyli innymi słowy statek mojej postaci.


 Pan Gibbs stał przy sterze, reszta załogi popijała rum grając w karty.


Normalnie sielanka. Też tak chcę. Tylko Gibbsa mi trochę szkoda. On pracuje, a reszta się opierdziela. I zaginionego przecinka też mi żal.


Żeby statek mógł w ogóle płynąć, potrzebnych jest nieco więcej osób niż sam sternik.


Jasnobłękitne niebo w parę minut stało się granatowe.


Kolor nieba ma jakieś niezwykle istotne znaczenie dla fabuły, jak mniemam? Ach, no tak, z granatowym niebem jest bardziej mhrocznie.


Sztorm byłby w tym momencie cudowny, tym bardziej, jeśli wpłyną w sam jego środek.


 Spadła pierwsza kropla deszczu.


Samotna, pojedyncza, błyszcząca, kryształowa... Coś pominęłam?


Tak. Łzę.


 Zaczęło padać.


No shit, Sherlock. Jak z nieba lecą krople deszczu, to wcale nie pada. *babcia opowiadała jej kiedyś, że jak jest mżawka, to aniołki robią siusiu, ale ona nie chce w to wierzyć*


Nie tylko tobie wciskano ten kit.


 Nagle rozległ się potężny huk. Piorun uderzył niedaleko okrętu.


To takie mhroczne i dhramatyczne, oh my God! Czujecie to?! Przeżywacie?! Bo ja straszliwie! Ale to może dlatego, że słucham cudownego "Funeral March" <3


Gdyby pierdolnął w sam okręt, to jakoś bardziej bym to przeżyła.


 Wszyscy zerwali się na równe nogi.


-Chyba sobie nie pogracie- rzekł Gibbs do piratów.


Gibbs, masz u mnie browara. Dookoła napięcie i dramat, a ty zachowujesz zajebisty spokój. Także browara masz. A nawet dwa.


Bosman/pierwszy oficer powinien być opanowany. Bo jeśli na przykład zaczyna się załoga buntować, to bosman pierwszy obrywa. Chyba że on to inicjuje.



- No to jest pech !

No, [CENZURA], ogromny pech! Gościu, zaraz ty będziesz miała pecha, jak pójdę po swoją siekierę, bo chociaż nie lubię agresji, to mam ochotę komuś walnąć za tę spację przed wykrzyknikiem.

Pech. Pech. PECH. PECH!! No ja pier...

Zawsze kiedy jestem bliski wygranej zaczyna się burza! – wrzasnął jeden z członków załogi Krwawej Łzy.

Zawsze, kiedy myślę, że będzie ładne zdanie, zostaję brutalnie przywrócona do rzeczywistości przez brakujące przecinki.

Zawsze? To chyba rzadko jest bliski wygranej.

 - Później wszyscy uważają mnie za nieudacznika, fajtłapę, pechowca, który nawet w karty nie potrafi wygrać !

Biedny, pokrzywdzony ty. Wyczuwam taki nieśmiały element komiczny. Niestety, jestem zbyt zła na spację przed wykrzyknikiem, żeby się śmiać.

Te Elementy Komiczne zawsze są takie żenujące...

 - Teraz lepiej nie marudź. Ponarzekasz potem. SA o wiele więksi pechowcy niż ty,

A co ma do tego opka jakaś biedna, boru ducha winna Spółka Akcyjna? I jaka to spółka była? Spróbuję zgadnąć. Piraty S.A. Albo Zjeść Wszystkie Przecinki S.A. Albo Kastracja na Życzenie S.A.

To ostatnie.

którzy ciągle ładują się w tarapaty – odpowiedział mu Gibbs.

No, bo przerwanie partyjki w karty to prawdziwe tarapaty. Ojej.

O ile nie grał o całość swojego majątku, to raczej nie były to tarapaty...

Elizabeth przysłuchiwała się rozmowie opierając się o futrynę drzwi swojej kajuty.

Elka była bardzo głodna, bo zjadała przecinki. Zauważyliście, że opkowi boCHaterowie prawie zawsze je zjadają? Jakieś zbiorowe głodowanie, abo co.

Niedożywione jakieś. A tak betewu, to kapitan powinna wydawać im już rozkazy, by zrefowali żagle i takie tam, bo jak się pływa w czasie sztormu przy pełnym ożaglowaniu, to potem ma się całkiem ładne wzorki na żaglach, ale one się potem do niczego nie nadają...


- Czy masz na myśli Jacka?- zapytała.

Ja wiem, czy to taki dobry przykład? On jak się pakował w tarapaty, to przeważnie na własne życzenie. I zawsze udawało mu się jakoś wybrnąć, więc...

Bo on nie był ani Mary Sue, ani nie był pozbawionym jaj palantem. On był po prostu protagonistą w tej całej historii.

- Tak. Tylko on zawsze wpada w kłopoty po same uszy.

Przepraszam, że przerwę panu wypowiedź, panie Gibbs, ale czuję się zobowiązana wtrącić, że nie tylko Jack często pakuje się w tarapaty. Na świecie są miliony takich ludzi. Możesz kontynuować, bardzo proszę.

No właśnie. Przecież większość piratów ma całą masę problemów, z których potrafią się wykaraskać. A to i tak nikły procent wszystkich ludzi z problemami.

 Myślałem, pani śpi.

Ja myślałem, pani śpi, pan pije wódkę, państwo jedzą frytki, a Red płacze za pominiętym spójnikiem.

A Jack co w tym czasie robił? No i takie spanie od razu po wejściu na pokład to dosyć dziwne zachowanie...

- Na chwilę się zdrzemnęłam.
Czyli spałaś. Drzemka to w końcu też sen.

AŁtorka najwyraźniej nie wie, o czym pisze. Nie po raz pierwszy.
 A tak w ogóle proszę mówić mi po imieniu bądź zdrobniale Lizzie. Jakoś głupio brzmi to ‘pani’
Straszliwie głupio nawet, muszę powiedzieć. I bardzo niewygodnie musi się to wymawiać. Apostrofpaniapostrof. Idźcie, ludzie, wyobraźcie sobie, że musicie się tak do kogoś zwracać.

No, to masakra. Zresztą, powinni się do niej zwracać "Kapitanie". To w końcu jej stanowisko na tym statku.
 – powiedziała Elizabeth lekko się uśmiechając.
Milusia pani kapitan. Najadła się przecinkiem, więc jest zadowolona.

No wiesz, niektórzy lepiej działają, nie mając kapitana, który trzyma ich wszystkich za pyski.
- Jak sobie życzysz Elizabeth. Ciekaw jestem co tam u naszego sprytnego Jacka. Ostatnio widziałem go jak odpływał łódką z Tortugi zaraz po tym jak Barbossa ukradł mu Czarną Perłę.
Teraz mam dla Was pytanie za 20 punktów. Czego brakuje we wszystkich powyższych zdaniach? Odpowiedź jest prosta - przecinków. I teraz przeczytajcie sobie zwłaszcza ostatnie zdanie na jednym wydechu. Jest to wykonalne, oczywiście, ale dla większości ludzi chyba trochę męczące, prawda?

Mogłoby być jeszcze gorzej, gdyby nie było spacji. Wtedy nikt by tego nie odczytał.
 Jack miał przy sobie jakiś pergamin czy coś w tym rodzaju zwinięty w rulon.
Pergamin zwinięty w rulon... Wyobraziłam sobie rulon, a w środku tego rulonu -  pergamin.

Znowu ten brak przecinków. Aż mnie moja niezaplombowana siódemka boli.
- Nie powiedział co to ?
Instrukcja poprawnego stawiania spacji i znaków interpunkcyjnych. Jack chciał przekazać ją aŁtorce, ale najwyraźniej mu się to  nie udało.

Kto nie powiedział o czym? I komu?
- Nie. Domyślam się jedynie, że to ta diabelska mapa, która pomogła nam się wydostać zza światów.
Jak pomogła wam się stamtąd wydostać, to chyba nie taka diabelska, co? Wolałabyś dalej tam tkwić, boCHaterko? Spoko, mogę cię tam zaraz dostarczyć, jak ładnie poprosisz. Tyle że to nie są tanie sprawy.

Zza jakich światów pomogła im się wydostać? 
 Pewnie wskazuje …
*już poważnie wkurzona* Nadprogramowe spacje?! Ja wam pokażę, pełno ich w tym opku!

Wskazuje wielokropki w opkach. Cenna rzecz. Można potem znajdować te poprawnie zastosowane.
 – Gibbs urwał zdanie kiedy kolejna błyskawica uderzyła w taflę czarnego oceanu.
Przecinków jak zwykle brak, ale co tam, poetyckie określenia są, więc czym się przejmować? Ej, ocean jest czarny?

Cóż, zależy, jaki jest kolor.
- Jazda! Zwijać żagle ! – krzyknął Gibbs.
http://25.media.tumblr.com/aa855db558a7393db62f059873815d43/tumblr_mi1mytOJU71rqfhi2o1_250.gif
Proszę Państwa, znalazła się kolejna rzecz, która działa na mnie jak płachta na byka. Ta nieszczęsna spacja przed wykrzyknikiem/pytajnikiem/przecinkiem/kropką.

Oprócz poprawnej pisowni, aŁtorki powinny się również uczyć poprawnego formatowania tekstu na komputerze. Ale co ja gadam, one nigdy się nie poprawią.
 – Jeśli kiedykolwiek jeszcze chcecie zobaczyć ląd to do roboty !
Grr... *goni z siekierą spację* Ach, że tak spytam czysto teoretycznie: A jak ktoś nie chce, to co?

Czujecie dramatyzm sytuacji? Nie? Ja też nie.
- A ty od kiedy tu rozkazujesz Gibbs ? Hmm?- zapytał jeden z marynarzy.
*z nadzieją* Będzie bunt? Chociaż taki malutki, maluteńki? I który to był marynarz, powiedzże, dość mam już niedopowiedzeń! *pada zemdlona*

Jak jest sztorm, to się nie pyskuje, tylko zapierdala do roboty! Gdzie mój kapelusz, panie Gibbs?
- Od kiedy dałam mu pozwolenie-oznajmiła stanowczo Lizzie.
To znaczy od kiedy? Bo ja nic o takim pozwoleniu nie wiem... Wiem za to, skąd pouciekały tamte nadprogramowe spacje.

Coś mało to stanowcze, tak bez wykrzyknika. Mogła zawsze powiedzieć, że to ona wydaje teraz taki rozkaz.
 – Teraz macie go słuchać. Jasne ?
Ja nie wiem, czy bym po czymś takim słuchała. Ale ja mam naturę bardzo przekorną. Ech, nie nadawałabym się na pirata ;( 

To nie jest kapitan, to jakaś... Chciałam powiedzieć "ciota", ale przypomniałam sobie, że Elka jest kobietą.
- Tak pani kapitan.
To powiedziawszy, Nieznany Pirat pogładził się po brzuszku, bo pożarty żywcem przecinek był bardzo smaczny.

Ja pier..., ci piraci to jakieś cioty! Słuchają kobiety, która nawet do porządku nie potrafi wydawać rozkazów! *pożycza od komandor Shepard karabin snajperski i idzie odstrzelić kilka łbów*
Wiatr był mocniejszy niż zwykle a wielkie krople ulewnego deszczu spadały na pokład Krwawej Łzy.
Opisy ładne, bogate, ale cóż z tego, skoro interpunkcja leży i kwiczy? To smutne, pogrążmy się wszyscy w żalu głębokim i płaczmy rzewnymi łzami. A ja chyba faktycznie muszę odstawić romansidła i tego typu rzeczy, ech...

W czasie sztormu jest czymś zupełnie normalnym to, że wiatr jest mocniejszy! I że pada!
 Elizabeth pobiegła z powrotem do kajuty, wzięła na ręce małego płaczącego Jonatana i mocno do siebie przytuliła.
O, czyli jednak to dziecko tam z nią płynęło! Wow, naprawdę dobrze wiedzieć. Podejrzewam, że aŁtorce dopiero teraz się przypomniało, że przecież Elka ma dzieciaka. I co pani mama do siebie przytuliła? Nie wiem tego, to źle!

Można by uznać, że to po prostu skrót myślowy i chodzi o to, że przytuliła syna. Jednak istnieje takie coś jak zaimki, które są stosowane w większości języków nowożytnych (i nie tylko). I (kto by pomyślał) w polskim też istnieją takie zaimki.
Na zewnątrz szalał sztorm. Statek unosił się i opadał płynąc przez wysokie fale, które wlewały się na pokład.
Statek to się raczej zawsze wznosi i opada... I co, sztorm szaleje, a pani kapitan siedzi w kajucie z dzieciakiem? Nie powinna przypadkiem pomóc załodze?

Niech mi ktoś wytłumaczy, po cholerę oni płyną w sam środek sztormu? Nawet dla aŁtorek powinno być zrozumiałe, że sztorm należy ominąć, o ile nie chce się mieć strat w ożaglowaniu i olinowaniu statku.


Może ona właśnie chce mieć straty. Taki spiseg.
Wichura ustała dopiero po kilkunastu godzinach. Zmęczeni i przemoknięci piraci spali już wygodnie w hamakach.
A ja wiem, kto nie był zmęczony. Elka - kapitan idealna. Piraci się męczą, żeby jakoś sztorm przetrwać, a ona się opierdziela i ma ich w dupie. Urocze.

Widział ktoś kiedyś, żeby marynarze tak się cackali z wydostaniem się z obszaru sztormu? Nie? Ja też nie.
 Elizabeth leżała na łózku obok słodko śpiącego dziecka.
Przysięgam, że przeczytałam "Elizabeth leżała na Józku". Polskie znaki mają jednak spore znaczenie, co widać na załączonym obrazku. Argh.

Łózka to taka mała łoza, tak?
Chłopczyk pogrążony we śnie od czasu do czasu poruszył małą rączką w poszukiwaniu dłoni matki.
Jakie to urooocze! A tak na poważnie, to trochę mnie to zastanawia, on tak przez sen szukał dłoni swojej matki? I naprawdę poważnie pytam, nigdy nie miałam dzieci (i mieć, póki co, nie zamierzam), więc nie wiem, czy one faktycznie tak robią.

Matka mi kiedyś powiedziała, że jak stała raz nad moim łóżkiem i za bardzo się zbliżyła, to się zaczęłam do niej tulić. Tylko że byłam wtedy nastolatką...
 24 letnia Elizabeth rozmyślała o swoim dotychczasowym życiu.
Pojawiła nam się tajemnicza liczba 24. Podejrzewam, że to jakiś symbol i tkwi w tym jakaś głębia, ale ja jej nie dostrzegam. Dowiadujemy się też, że Elka była letnia. Zaraz mi się przypomina to wiejące nudą opko, w którym wszyscy byli Mary Sue i Gary Stu. Ech.

Gdyby to było pisane wierszem, to powiedziałabym, że po prostu aŁtorce się rymowało. Ale to nie są "Dziady" Mickiewicza ani Apokalipsa...


"A imię jego będzie czterdzieści i cztery"...
 Czy to, że spotkała kilkanaście lat temu Willa Tunera, wówczas małego chłopca, to przypadek czy przeznaczenie ?
O Jeżu, błagam, nie mówcie, że to czas na refleksje dot. życia głównej boCHaterki! Przypadek czy przeznaczenie? Przecież jedno nie wyklucza drugiego! I zabierajcie mi tę spację sprzed pytajnika, bo mnie szlag trafi!

"Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza, jednym jest śmierć, drugim jesteś ty." Andrzej Sapkowski (czyli jeden z najlepszych polskich pisarzy fantastyki, który też miał czasami dziwne zdanie na temat przeznaczenia, jednak jego dzieła są naprawdę porządnie napisane. I chwała mu za to.)
Dlaczego właśnie ona natknęła się na Jacka Sparrowa, przez którego miała tyle kłopotów i zmartwień ?
*uczonym tonem* Gdyż albowiem ponieważ los tak chciał. Ach, te pytania, te wątpliwości! Zaraz ja się zacznę zastanawiać, dlaczego spotkałam kiedyś pewnego alkoholika, który twierdził, że mam na imię Izabela i uratowałam mu życie. That was odd.

I czemu ona zrzuca wszystko na Jacka? Zamiast gdybania powinna zająć się ocenianiem strat po sztormie!
 Te pytania ciągle kłębiły się w jej głowie nie dając spokoju.
Boru, o co tu pytać? Spotkałaś i tyle, ciesz się. Ja bym się tam ucieszyła, gdybym spotkała kiedyś Wilusia...

Domyślam się, że nie mówisz o tym Wilusiu z tego opka. Bo takiego chyba nie chciałabyś spotkać.


O Borze, coś ty, w życiu!
 ,,Przestań się zadręczać, myśl teraz o dziecku i o tym co będzie”- mówiła w myślach do siebie.
Mówienie do siebie jest często pierwszą oznaką problemów psychicznych. Tak słyszałam. Tyle że ja często mówię sama do siebie, noale.

Ja też często gadam sama ze sobą. Bo jestem jedyną osobą, z której zdaniem zgadzam się w stu procentach. No i tylko ze sobą potrafię prowadzić NAPRAWDĘ inteligentną rozmowę.
Elizabeth po cichu wstała z łóżka tak, aby nie obudzić małego Jonatana.
To ona pojemne to łóżko miała. Patrzcie, ona się tam zmieściła, jej dziecko, a oprócz nich jeszcze jakiś Jonatan. Nie mam pojęcia kim on jest, ale bardzo mnie ciekawi, w jaki sposób dostał się do łóżka Elki. Wiluś będzie zazdrosny!

Pamiętam, że Jon to imię bohatera książki "Samotność bogów" Terakowskiej. On podróżował po różnych czasach, więc możliwe, że to był on.
 Niemowlę na chwilę otworzyło powieki.
I tyle z cichego wychodzenia z łóżka. Moje najszczersze gratulacje!

Za niski skill Skradania.
- Śpij kochanie, śpij- rzekła do synka głaszcząc go po główce.
Taka piosenka jest, bardzo fajna. A ja ułożyłam swoją piosenkę:
Uuu, przecinki, uuu, gdzie zniknęłyście dziś? Tęsknię za wami, uuu, jak cholera, uuu!
Melodię możecie sobie sami dorobić.

Ciekawe, czy aŁtorka specjalnie to tam wsadziła, czy wyszło jej to przez przypadek?
Dziecko popatrzyło swoimi zaspanymi orzechowymi oczami na zmartwiona mamę.
Ile to dziecko ma lat? Strzelam, że jest naprawdę małe, skoro aŁtorka pisze, że to niemowlak. I co, on tak po prostu rozróżnia emocje mamusi? (jeżeli gadam głupoty, to uświadomcie mnie proszę, bo ja naprawdę nie mam pojęcia o dzieciach, no)

Ekhm, jeśli to niemowlak, to przez parę miesięcy powinny być niebieskie, a dopiero potem zmienić kolor. A że nie ma podanego dokładnego wieku tego dzieciaka, więc zakładam, że chyba jednak powinny być niebieskie.
- Twoje oczka…Masz takie same jak tata… – zamyśliła się widząc twarz męża.
A skąd jej mąż się tam wziął?! Chyba że ten niemowlak miał twarz jej męża... *wyobraża sobie to* Ała. To boli prawie tak bardzo, jak te skaczące spacje.

Mogła mieć gdzieś jego portret...

Tja, na pewno xD To by było zbyt logiczne.
 – Zaraz wrócę. – powiedziała do maleństwa.
A ono na pewno wszystko zrozumiało! Mhm, of course. Chociaż... Może dziecko Mary Sue przejawia jakieś nadzwyczajne zdolności, czy coś.

Może to będzie mały Gary Stu?
Kapitan Swann -Turner wyszła na pokład.
Elka o dwóch nazwiskach, patrzcie ją, jaka ważna!

Można było napisać "Kapitan wyszła na pokład." Byłoby to krótsze, a i tak każdy by wiedział, o kogo chodzi.
 Podeszła do Gibbsa opartego o beczkę z rumem.
Bo to, o co opierał się Gibbs, jest takie ważne i interesujące! Chociaż zawartość tej beczki nie jest jakaś specjalnie nudna... Tak mi się coś wydaje.

Zawartość beczki jest z pewnością bardzo interesująca. Szczególnie dla Jacka.
- Daleko jeszcze do Shipwreck Cove?
A to nie ty powinnaś takie rzeczy wiedzieć? Pani kapitan od siedmiu boleści.

Nie, nie jest. Kapitan decyduje, gdzie chcą płynąć, i opierdala leniwych marynarzy, ale od sterowania statkiem i ustalania, gdzie się statek znajduje, są sternik i nawigator.
- Nie wiem. Straciliśmy kurs.
Boru, uwielbiam tego człowieka. On o wszystkim i w każdej sytuacji mówi z takim stoickim spokojem xD

Bosman idealny, co chcesz?
- Co?!- krzyknęła zdenerwowana Lizzie. – Co teraz zrobimy ?
Teraz cię to interesuje? Trzeba było coś robić, a nie w kajucie przesiadywać. Głupia kobieta.

Co zrobicie? Otóż, moja droga Lizzie, teraz nawigator, posługując się busolą/kompasem, ustali, gdzie się znajdujecie, po czym sternik skieruje się w tę stronę, w którą chcecie płynąć. Prawda, że proste?
Pan Gibbs nie odpowiadał.
Bardzo słusznie, Gibbs. Niech teraz dla odmiany ona coś wykombinuje, nie ma tak, że wszyscy wszystko robią za nią, o nie!

Nie będę się powtarzać. Chyba, że oni jakimś cudem nie mają na pokładzie ani sternika, ani nawigatora. Ale wtedy znaczy to, że z nich są dupy wołowe, a nie piraci.

Przeczytałaś już trochę tego opka i nadal masz wątpliwości? Serio?
- No niech pan wreszcie coś powie !
Nie mów nic, nie mów, proszę! Albo powiedz, że ona tu jest kapitanem, więc niech ona coś wymyśli.

Nie, panie Gibbs, niech pan powie: "Coś." A jak zacznie narzekać, to proszę się wycofać rakiem.
- Proszę na mnie nie krzyczeć. To nie moja wina. To przez dzisiejszą burzę.
*kwiczy* Ja nie wiem, może i jest w tym jakieś ziarnko sensu, ale ukwikały mnie te jego tłumaczenia.

Cóż... Nie, nie, nie, nie, nie. 
- Przepraszam. Po prostu jestem trochę rozdrażniona.
To cię nie upoważnia do wyżywania się na boru ducha winnych piratach. Trzeba panować nad sobą, powiedzenie "mam złe dni" nie jest żadnym usprawiedliwieniem.

Ekhm, to, że jest rozdrażniona, nie upoważnia jej do tego. Ale to, że jest kapitanem, już tak. Piratów ogółem powinno się traktować z buta, bo inaczej nie słuchają. Oczywiście, nawet jak się po nich jeździ, pozostają lojalni, ale jak się jest zbyt dobrodusznym, to marynarze po prostu przerabiają kapitana na mielone.
- Nie martw się Elizabeth. Pójdę teraz nakreślić kierunek na mapie. Masz kompas?
Zdziwiłabym się, gdyby go miała. Taka sierotka Elusia... Co się stało z przecinkiem w pierwszym zdaniu?

W końcu jakaś rozsądna decyzja w tym opku. Byleby aŁtorka nie zjebała charakteru Gibbsa gdzieś w połowie, bo tego jej nie wybaczę.
- Mam.
*opad szczęki* Oh my God. Serio?! Nie wierzę.

To nawigator powinien mieć kompas. Kapitan nie musi. Kapitan tylko wydaje rozkazy.
- To pożyczę go jeśli mogę. Mój się gdzieś zapodział podczas sztormu.
To musiał być potężny sztorm, taki naprawdę potężny. Wymiótł nie tylko kompas, ale też przecinki. Musicie się lepiej zabezpieczać, drodzy piraci.

Mogłaś tego nie mówić. Moje pierwsze skojarzenia:

- Proszę chwilę poczekać. Kompas zostawiłam w biurku.
Czyli jednak miałam trochę racji z tą sierotką Elusią. Przy sobie kompasu nie miała, w biurku zostawiła. Pff.

Btw, na niektórych statkach kompasy były wbudowywane w taki słup, zaraz obok steru. I to już dosyć długo obowiązywało. No ale ja się nie dziwię, że skoro z elki jest taka sierotka, to nie ma takiego wbudowanego kompasu.
Elizabeth czym prędzej pobiegła do kajuty. Otworzyła szufladę, sięgnęła ręką po swój kompas i wróciła na pokład. Podała go panu Gibbsowi.
xD Jaka cudna dokładność w opisywaniu czynności wykonywanych przez boCHaterkę. Musi być koniecznie napisane co robiła, krok po kroku. Jak instrukcja obsługi. Tylko o schodzeniu po schodach aŁtorka zapomniała.

I wchodzeniu po nich z powrotem też.
- Za godzinę lub dwie powinniśmy mieć już kurs. Nie martw się. Będzie dobrze. – uśmiechnął się do młodej pani Turner.
Kto się uśmiechnął i kto to powiedział? Tzn. domyślam się, że Gibbs, ale wprost nie jest to powiedziane, a nie wszyscy czytelnicy są tak inteligentni jak ja... (ta skromność)

Pewnie ten kompas się uśmiechnął. Ekhm, wyznaczanie kursu nie zajmuje tyle czasu, choćby dlatego, że w ciągu godziny będą się znajdować w zupełnie innym punkcie.
Elizabeth cofnęła się do pomieszczenia, w którym tymczasowo mieszkała.
Nie prościej byłoby napisać, że "cofnęła się do kajuty"? Chyba że ostatnio Elka zamieszkała na pokładzie, czy gdzieś.

Pokład to nie pomieszczenie. A co do samego określenia, to aŁtorki chyba się lubują w opisywaniu rzeczy prostych w skomplikowany sposób.
 Dziecko uradowane obecnością matki, wyciągnęło swoje małe rączki.
Zgadnie ktoś, co jest nie tak w tym zdaniu? Bo nie chce mi się po raz setny pisać to samo. A tutaj to się nasuwa samo przez się.

Ooo, jakie to urocze... Nie, w ogóle.
- Co powiesz mój malutki?
Tak, na pewno taki niemowlak strasznie dużo ci powie. Normalnie opowie ci historię stworzenia świata i przebieg wojen punickich.

I opowie ci, kto wygrał bitwę pod Termopilami i Maratonem.


Za dużo historii. Zdecydowanie.
 No co tak się uśmiechasz do mamusi ? – mówiła pieszczotliwie do małego Joe.
Mnie to zawsze denerwowało takie świergotanie do dzieci. Tu akurat jeszcze jest to do przełknięcia, bywa gorzej. Ach, a ty, spacjo przed pytajnikiem, idź być spacją gdzie indziej. Nikt cię tu nie chce.
Wait.  Kim, do jasnej cholery, jest Joe?!

Nie tylko ciebie to denerwowało.
 – Widzę, że nie chce Ci się spać.
No to teraz współczuję Elce, będzie musiała się tym dzieckiem zajmować. Jednak ten pomysł z Trybunałem w roli niańki nie był taki najgorszy.

A nie mówiłam?
Młoda mama wzięła na ręce Jonathana. Wyszła na zewnątrz. Wokół statku był tylko błękitny ocean. 
*wybucha śmiechem* A czego ty się spodziewasz podczas morskiej podróży? No dobra, niby mogła się trafić jakaś wysepka albo inny statek, ale i tak mnie to stwierdzenie rozśmieszyło.

No i ocean niekoniecznie może być błękitny. Może być brudnoszary.
Krwawa Łza delikatnie kołysała się na falach.
Za każdym razem, jak czytam nazwę statku Elki, dostaję ataku śmiechu. Krwawa Łza? Poważnie?

Naprawdę, można nadać statkowi różne nazwy, ale to tak pasuje do emo, że nawet mi się nie chce komentować.
 Lizzie razem z przytulonym do niej synkiem stanęła przy burcie.
Bardzo nie chciałam wyjść na jakąś nienormalną zołzę, ale pierwsze co przyszło mi do głowy po przeczytaniu tego zdania to "wyrzuć go, teraz!". Ale ja tak naprawdę tak nie myślę, przysięgam! Jestem rąbnięta, ale nie aż tak. Po prostu mam różne dziwne skojarzenia i tyle.

Red ma czasami dziwaczne odpały, możecie mi wierzyć. Jak choćby ostatnio taki z nitrogliceryną.
- Widzisz Jonatan ile wody.
O Borze, nie mówcie mi, że ona mnie posłuchała. *przerażona* Bo Jonathana już tu nie ma, pojawił się za to znowu ten Jonatan. Ja nie chciałam!

Mówię, to Jon z "Samotności bogów"! Jakoś się przeniósł do opka!
 A tam daleko jest horyzont…- urwała nagle.
Spacjo?

*ziewa*
Ku swojemu zdumieniu zobaczyła statek z poszarpanymi , starymi żaglami.
Oh my God, czy to będzie to, o czym ja teraz myślę..? Oby!

Może to być po prostu jakiś wrak.
,,To Latający Holender!”
Ahahahaha, Wróżbitka Red z Internetu.

Nie. Przewidywalność opek.
 – ucieszyła się. ,, To Will ! Mój kochany Will !”.
Jaki on tam twój... *idzie po siekierę* Ta siekiera to oczywiście zemsta za te spacje przed wykrzyknikami. Mam nadzieję, że w to nie wątpicie?

Ja w to wątpię. Ale to dlatego, że cię za dobrze znam, Red.
 Wtem poczuła, że robi jej się słabo.
*odwraca wzrok* Nie patrzcie tak na mnie, wcale nie maczałam w tym palców! *chowa różdżkę za plecami*

I to wątłe chuchro jest kapitanem piratów... Ja pier...
 Nie zastanawiając się, posadziła dziecko na beczce stojącej obok.

O matko, jak już mówiłam, kompletnie nie znam się na dzieciach, ale nawet ja wiem, że niemowlak nie potrafi jeszcze siedzieć samodzielnie na beczce!


Ja już kompletnie nie wiem, ile ten bachor ma lat.


 Elizabeth zemdlała.


*gwiżdże z zadowoleniem*


Zemdlała, ale najpierw zdążyła posadzić dziecko na beczce. Magic.
Jeden z członków załogi zauważył jak upadła.

Tylko jeden? Nie było ich tam więcej na pokładzie?


Może tylko ten jeden gapił się na nią w tym czasie. Albo... Nie, nie wiem.


 Podbiegł do niej, próbował ją obudzić.


Niech mu się nie uda, niech mu się nie uda, niech mu się nie uda...


Red, wyluzuj. Proszę.
- Pani kapitan ! Pani kapitan! Proszę otworzyć oczy! Pani kapitan! To ja, John ! Słyszy mnie pani?

Wow, poznaliśmy imię "jednego z członków załogi". Ciekawe, czy to za każdym razem był John, czy może jakiś inny. I tak, na pewno cię słyszy.

Szczególnie dobrze słyszy tę spację przed wykrzyknikiem.
Pan Gibbs słysząc krzyki, czym prędzej wybiegł z kajuty na pokład.

To głośno ten John krzyczał.


Jak ty byś słyszała, jak głośni potrafią być piraci...
- O mój Boże! – powiedział głośno. – Zanieście ją szybko do kajuty i połóżcie na łóżko.

Ja bym proponowała położyć ją na krześle albo na desce do prasowania, ale ja to ja. A dramatyzm sytuacji mnie powala.


Ja bym ogółem nie bawiła się w przenoszenie jej gdziekolwiek, tylko po prostu od razu zaczęłabym coś robić, żeby ją ocucić. Na przykład strzelić jej kilkakrotnie w twarz. Takie coś nawet działa.
Kilku piratów przeniosło nieprzytomną Elizabeth do środka pomieszczenia.

Byłoby trudno przenieść ją na zewnątrz, w końcu ona już była poza kajutą, zwaną szumnie "pomieszczeniem".

Tak to jest, jak aŁtorki chcą się popisać, pisząc opko o piratach, nie znając jednocześnie podstawowych pojęć.

 Pan Gibbs wziął dziecko i położył do kołyski.

I to dziecko sobie tak siedziało na tej beczce, jak mniemam? Ok, więcej pytań nie mam, dziękuję.

*bije brawo, bo nic więcej nie przychodzi jej w takiej sytuacji do głowy*

 Prawie wszyscy stali nad łóżkiem gdzie leżała Elizabeth.

No tak, Marysia jest zawsze najważniejsza. Wszyscy się zbiegli jak na pogrzeb. O, właśnie, będzie w tym opku jakiś pogrzeb? Fajnie by było.

Jeśli Elka zrealizuje swój plan, to można liczyć, że to Wiluś zostanie pogrzebany.
Dziecko zaczęło płakać.

Ech, naprawdę, tylko płaczącego bachora im tam brakuje...


Może to ją obudzi?
- Nie gapcie się tak tylko wracajcie do roboty.

No, przecinki same się nie upolują, nie przyrządzą i nie zjedzą!

Nie no, w końcu jakiś rozsądny głos.

 Jon, przynieś wodę- polecił mu Gibbs.

Czy "Jon" to zdrobnienie od imienia Jonatan? Bo jeśli tak, to wyjaśniła się zagadka, kto spał z Elizabeth i jej dzieckiem.

Ja już nic nie ogarniam.
Rudowłosy pirat po paru minutach wrócił z dzbankiem pełnym wody.

OMG, Elka zdradziła Wilusia z rudym? Nie mogę.


 Gibbs i Jon namoczyli chustkę i otarli nią twarz Elizabeth.


Obaj na raz. Gibbs trzymał za jeden rożek, Jon za drugi i tak wycierali.
-Elizabeth, tu ja , pan Gibbs.

Naczelny Wsadzacz Nadprogramowych Spacji
Do nieprzytomnej dziewczyny docierały tylko pomruki. Po chwili zaczęła się budzić…

Te emocje. 

http://31.media.tumblr.com/2517851640a7efcdb9582af07f0b19e5/tumblr_mm5wpx1ESB1r5xzspo1_500.gif

I tu kończymy dzisiejszą analizę, za tydzień część druga (i, boru dzięki, ostatnia), a tymczasem żegnamy Was i serdecznie pozdrawiamy! 

3 komentarze:

  1. No, wreszcie wróciły moje ulubione Forteczanki (pozwolicie, że będę Was tak nazywać, prawda? ^^)!
    Czekałam i się doczekałam. Analiza bardzo udana, niemowlak siedzący na beczce mnie zabił, tak samo Jonatan/Jonathan/Joe/Jakmutam.
    Fajnie, że będzie druga część :P
    Pozdrówka,
    Marisa

    PS Coś Wam formatowanie tekstu zrobiło kawał, czcionka skacze, a czasem tekst jest na białym tle, da się coś z tym zrobić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oł, faktycznie, coś nam się tu porobiło, zaraz się tym zajmę, dzięki. :)
      Możesz nas nazywać, jak Ci się spodoba, "Forteczanki" brzmi całkiem sympatycznie. :D
      Dzięki za pozdrowienia, my również pozdrawiamy.
      Do napisania!

      Usuń
  2. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń