niedziela, 14 grudnia 2014

Król inteligencją nie grzeszył, czyli Prawdziwa Córka Ewy 2/?

Witamy!
Pamiętacie, jak dawno temu napisałyśmy pierwszą część analizy opka aŁtorstwa panny Jinx, które dotyczyło (podobno) "Opowieści z Narnii"? BoCHaterką była tam wkurzająca księżniczka Emilia, którą podczas nocnej bitwy porwały olbrzymy, ponieważ szukały one jakiegoś ładnego żołnierza dla swojego księcia. Potem okazało się, że książę ma zostać mężem boCHaterki (a raczej ona ma zostać jego żoną), co niespecjalnie podoba się obojgu zainteresowanym.
Dziś wracamy z kontynuacją tej analizy. Poziom opka wcale nie rośnie, boCHaterowie nie mądrzeją, ba, robią się jeszcze bardziej durni i irytujący. Znajdą tu coś dla siebie pasjonaci architektury (opis zamku w Kalormenie powala), psychologii (ach, te ludzkie zachowania i emocje), wierzeń (cudowne wymiany zdań przyszłych małżonków na temat religii) i, oczywiście, kiepskiej "literatury". Indżojcie!
Link: http://prawdziwa-corka-ewy.blogspot.com/2013/03/rozdzia-drugi_23.html
Analizują: Red i Arkanistka

Rozdział drugi
                 
Moje kroki obijały się o kremowe, jasne ściany głuchym echem.

To dopiero pierwsze zdanie opka w tej analizie, a ja już czuję się jak po naprawdę konkretnych prochach. Jak tak dalej pójdzie, to nie wyjdę cało z tej bitwy. Tfu, analizy.

Krem przeważnie jest jasny, więc... A, po co ja sobie w ogóle klawiaturę strzępię?

 Od godziny czy dwóch chodzę po tym pałacu ojca Tabiasza i szukam miejsc, w których z łatwością mogłabym uciec w ciągu tygodnia.

Hmm, porwali księżniczkę i w ogóle jej nie pilnują, ani dudu? Może sobie swobodnie chodzić po pałacu, a w dodatku ma wyjść za przystojnego księcia? Kurczałkę. *siada na ławeczce pod blokiem i czeka, aż ktoś ją porwie*

Nie licz na to, Red. Prędzej zaczepi cię jakiś żul albo, nie daj Borze, policjant.

[Księżniczka dalej szuka jakiegoś wyjścia z pałacu, ale niczego nie znajduje.]

           Tabiasz mówił, że w zamku na pewno mi się spodoba. Hm, jeżeli to jest ten pałac, to ja jestem Aslanem. Niska, jasna budowla z dwoma wieżyczkami obok i białej kopule, ostro zakończonej na środku, nie mogła się równać z Ker-Paravelem, a Kalormen jest przecież ogromnym cesarstwem.

Widzę to tak:
(Można kliknąć, żeby powiększyć)

(Red, Miszczyni Painta)

Jak kopuła może być ostro zakończona na środku? (tak, wiem, że z kopuły może odchodzić szpic, ale przecież nie to aŁtorka napisała)

 Nagle zza zakrętu wyszedł książę. Uśmiechnął się lekko, ale jego oczy zostały nadal niepokojąco zimne. (mrau...)Nie odwzajemniłam gestu. Ułożyłam wargi w wąską linię,

...co zajęło mi sporo czasu, bo nawet z puzelkami w dzieciństwie miałam problem, a co dopiero z wargami.

No ja się nie dziwię, takie wargi to rzeczywiście trudno ułożyć w wąską linię...

lustrując wzrokiem sylwetkę Kalormeńczyka. Jak każdy w tym kraju miał ciemną karnację, która kontrastowała z jego jasnymi szatami.
         – Czyżby ci się nie podobało, Emilio? – zapytał półgłosem, odgarniając kosmyk moich włosów za ucho. Już podnosiłam dłoń, żeby odrzucić jego rękę, lecz zatrzymałam się w połowie. Cofnęłam się o krok, nie spuszczając z oczu Tabiasza.
           – Spodziewałam się czegoś większego po Tisroku – odparłam chłodno. Zaśmiał się cicho pod nosem.

Uuu, odważnaś, księżniczko! Samemu Tabiaszowi, swojemu przyszłemu mężowi, powiedzieć, że jego ojciec ma małego, no, no... (dobra, nie wiem, o co tak naprawdę chodziło boCHaterce, wygląda na to, że o pałac, ale czasem nie sposób pozbyć się skojarzeń, no)

*do Tabiasza* A ty czego się cieszysz, kretynie?

           – Nie wątpię, pani. W Narnii są przecież większe pałace, aczkolwiek chciałbym ci uświadomić, że jesteśmy w Kalormerze. Tutaj zawsze dopowiadamy "niech żyje wiecznie" do imienia mego ojca – powiedział.

A ja myślałam, że Tisrok to tytuł, jaki nadawało się aktualnemu władcy Kalormenu, a nie imię twojego papy. :( Btw, definicja słowa "Tisrok" na narnijskiej wiki jest miodna:
"Tisrok - tytuł nadawany aktualnemu władcy Kalormenu. Jego pałac znajduje się obok świątyni Tasza, na najwyższym wzgórzu Taszbaanu. Tisrok ma też duży ogród." 

Red, ale to nie jest Kalormen, tylko Kalormer. Zupełnie inny kraj.

Weź, aŁtorka nie pisze poprawnie, to pozwól, że chociaż ja będę. :(

           – Ależ ja wiem, gdzie jesteśmy, Tabiaszu. Jednak wcale nie chcę, by ten Tisrok żył wiecznie. Może jeszcze oczekujesz, żebym oddała czci Taszowi?
          – Prawdę mówiąc, tak. Czymże jest to diabelskie stworzenie, które wy, Narnijczycy, nazywacie Aslanem? To zło wcielone – rzekł.

Ale Aslana mi tu nie obrażaj. Foch. *siedzi chwilę z naburmuszoną miną, po czym wyciąga transparent z napisem "Aslan Team!"*
Stąd
*chwyta drugi koniec transparentu*

           – Ach tak? Więc uważasz, że Aslan, dobry syn Władcy–Zza–Morza, który pragnie jedynie pokoju, jest zły? Więc co powiesz o Taszu, żywiącej się krwią Kalormeńczyków bestii? – wyszeptałam i odwróciłam się, nie czekając na odpowiedź. Usłyszałam jeszcze głos Tabiasza.
           – To dopiero wredna suka, córka barbarzyńcy z Północy... – mruknął sam do siebie. Miło wiedzieć, że oboje nie pałamy do siebie miłością.

Stąd
Książę, widzisz ten młotek? Weź go i puknij się w głowę. Mocno. Najpierw obraziłeś Aslana, a potem się dziwisz, że boCHaterka odgryza się, zarzucając coś twojej religii. Bez jaj.

Ach, ci fanatycy religijni...

[Tu następuje opis pokoju księżniczki. BoCHaterce, uwaga, ten pokój się podoba!]

           Stanęłam przed lustrem. Niby wyglądałam jak zwykle – niebieskie, duże oczy o chłodnym i wyrafinowanym wyrazie, długie, blond włosy, dopasowujące się do mojej bladej karnacji.

Tak, a gdy boCHaterka się czerwieniła, włosy dostosowywały się do jej rumieńców i farbowały się na rudo.

To ciekawie musiała wyglądać, jak jej się robiło niedobrze i zieleniała...

Ale jednak coś się zmieniło. Może w rysach twarzy, w gestach... nie wiedziałam tego. Lecz byłam pewna, że ta osoba, która spogląda na mnie z lustra, jest inna niż ta, którą widziałam w noc walki z olbrzymami. Usiadłam na łóżku i przymknęłam powieki.
           – Nie wyjdę za niego – szepnęłam sama do siebie. – Nigdy.

Never say never, my darling.

Zamiast tak jęczeć powinna utożsamić się z tysiącami kobiet, które na przestrzeni lat zmuszane były do małżeństw politycznych...

A teraz mamy przeskok miejsca i narracji. Dlaczego aŁtorka to robi? Bo (myśli, że) może.

Narnia

           
           Tymczasem w Narnii Król Piotr chodził nerwowo wzdłuż i wszerz sali tronowej. Edmund i Łucja, którzy przyglądali się bratu od pewnego czasu, czuli, że się martwił.

I on tak chodził tam i z powrotem, oni tak patrzyli, patrzyli, aż w końcu coś im w łebkach zatrybiło - on wcale nie spaceruje dlatego, że jakiś pokręcony instruktor fitnessu powiedział, że to lepsze od zwykłego treningu i że po czymś takim będzie miał muły jak Walduś Kiepski! Piotr się po prostu martwi!

Nie jestem pewna, ale chyba nieco trudno po samym sposobie chodzenia wywnioskować, że ktoś się martwi...

Uwierz, da się i nie jest to trudne. Tym bardziej, że tu aŁtorka zaznaczyła, że "chodził nerwowo". Mogłabym tu teraz walnąć elaborat o różnych sposobach chodzenia, ale nie chcę zanudzać Czytelników, więc sobie daruję.

 Może nawet więcej. Rodzeństwo Pevensie jako jedyne znało historię śmierci żony Piotra, więc było oczywiste, że tak bardzo nie chciał stracić córki. Królowa poderwała się z tronu, podeszła do brata i  przytrzymała go za ramiona.

Inni mieszkańcy Narnii, ci, którzy nie znali tej historii, nie mogli pojąć, dlaczego Piotr tak się martwi. Przecież to tylko jego córka zaginęła, jaki ojciec przejąłby się czymś takim?

Hmm... Nie mam bladego pojęcia, Red.

           – Piotrze, spokojnie. To dopiero poranek. Może poszła w odwiedziny do lasu? Nie chodź już tak. To irytujące, Królu – westchnęła Łucja, puszczając brata.

Och, Piotrze, co z tego, że w nocy odbyła się bitwa i zaginęła księżniczka?! Nie chodź tak, bo mnie irytujesz! A to moje potrzeby są tu najważniejsze!
Stąd
Brak mi słów... Czy tylko mi ta Łucja bardziej przypomina Zuzannę, czy jeszcze komuś?

           – Ale ja czuję, że coś się stało – powiedział. Edmund stanął obok siostry.
           – Łusia ma rację. Nie przejmuj się aż tak – rzekł.
           – Nie nazywaj mnie Łusią, Edmundzie! – odparła oburzona Królowa. – Kiedy żyliśmy w Anglii, mogłam ci na to pozwolić – dodała, po czym wróciła na tron.

Wiecie co? Kiedyś nawet lubiłam Łucję, była całkiem sympatyczna. W tym opku nie jest. W tym opku jest irytującą, małą, kapryśną, zadufaną w sobie, och, ach, królową
Stąd
Jak Zuzanna w ostatniej części tych prawdziwych "Opowieści z Narnii" C.S.Lewisa.

 Nagle do sali tronowej wbiegła pantera.
           – Panie – zaczęła – mamy list od Księżniczki Emilii! – dokończyła po chwili pełnej napięcia ciszy. Oczy Piotra lekko rozbłysły.
           – Pokaż mi ten list, droga Pantero – rzekł. Łucja i Edmund wymienili spojrzenia. Kot wybiegł z sali, ale wrócił bardzo szybko, niosąc w zębach zwój pergaminu. Pantera podała Królowi list, a ten rozwinął go.

Oł. Aha. A Pantera nie mogła mu przynieść tego listu od razu? Chociaż dobra, może ona lubi biegać tam i z powrotem.

Próbowałaś kiedyś mówić z kawałem wygarbowanej skóry w ustach? Nie dziwię się tej Panterze.

Ale czy ktoś każe Panterze mówić z tym listem w pysku? Mogła go położyć w sali, gdzieś obok siebie. Albo ciepnąć na ziemię. Chociaż dobra, to list do króla, więc ciepanie można sobie darować, ale nadal nic nie stoi na przeszkodzie, żeby po prostu go położyć.

           – Możesz odejść – powiadomił kota, a ten czym prędzej zniknął. Przez chwilę Piotr czytał, a potem zwinął list. Spojrzał na rodzeństwo, które przyglądało mu się z lekkim niepokojem.
           – Ona jest w Kalormerze... poślubi Tabiasza – wycedził przez zęby, a zaskoczeni władcy wytrzeszczyli oczy. Królowa otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.

Oni w tym Kalormenie nie grzeszą rozumem, skoro pozwalają Emilii nawet na wysyłanie listów. Przetrzymują ją tam wbrew jej woli, na pewno wiedzą, że jej ojciec będzie chciał ją uratować i fokle. Co więc robią? Pozwalają jej wysłać do kochającego tatusia list, w którym jest wyraźnie napisane, gdzie znajduje się jego córeczka i kto ją porwał. Fuck logic!
Jest też opcja, że Emilia wysłała list po kryjomu. Wtedy mogłabym zwrócić im honor, ale tego nie zrobię, bo to też byłaby ich wina, dali jej za dużo swobody.

A mi się wydaje, że to taki sprytny plan tych Kalormeńczyków, żeby zwabić szacownych władców Narnii, a potem ich też porwać.

Bez przesady, Narnia jest tu opisywana jako silny kraj, Kalormeńczycy mieliby ryzykować napaść ze strony takiej potęgi? 

           – Moja córka poślubi tego obrzydliwego Kalormeńczyka! – ryknął wściekły Piotr.
           – Na Grzywę Lwa... nie... ona nie może... – głos zamarł Łucji w gardle.
           – To niemożliwe... Emilia by tego nie zrobiła... nie... wszystko, tylko nie to... – szepnął Edmund.
           – Niech przyjdzie tutaj ten, który ten list dostał! – krzyknął Król.

Stąd
Król wezwał przed swoje oblicze... Samego siebie? Bo to on dostał ten list, mam rację? WTF

Eee...eee...eee...*wie, że powala w tym momencie elokwencją, no ale ma ktoś jakiś lepszy pomysł, jak to skomentować?*

 W kilka chwil później straż trzymała już w ręce gołębia i wpuściła go do sali.

Emilia tak zachwalała swoje królestwo, a widzę, że biednie tu, skoro strażnicy mają tylko jedną, najwyraźniej wspólną rękę.

Może to byli strażnicy syjamscy.

           – Powiedz mi, Ptaku. Jak to możliwe, że Księżniczka Emilia w jeden poranek znalazła się w Kalormerze? A jak się tam dostała? Wyrosły jej skrzydła i trafiła strzała amora?

Nie wiem, Piotrze, jakimi ścieżkami podąża twoje rozumowanie, ale ja po nocnej bitwie i przybyciu olbrzymów, obstawiałabym raczej jakieś porwanie czy coś, a nie skrzydlatych chłopców... Ale to ja.

Ciekawi mnie, czemu Król przesłuchuje akurat posłańca. Akurat oni zwykle tylko przekazywali informacje, niekoniecznie znając szczegóły...

           – Ja... ja nie wiem, o Wielki Królu. Ja tylko dostałem ten list podczas mojego porannego lotu od pewnego olbrzyma, który potem uciekł... – pisnął gołąb.
           – W takim razie, możesz odejść, Ptaku – westchnął zrezygnowany ojciec i odwrócił się twarzą do swoich towarzyszy.

Zrezygnowany?! I ten olbrzym nie jest dla niego jakąś wskazówką? Halo?! Bitwa? Olbrzym? Nic ci nie świta? 
Stąd
(zanim zapytacie - wiem, że Piotr nie był świadomy tego, że jego córcia "walczyła" podczas nocnej bitwy, ale nawet gdyby grzecznie siedziała w swojej komnacie, w bitewnym zamieszaniu z łatwością dałoby się ją porwać)

Królowi pewnie zadzwoni, ale w innym kościele...

           – Za parę dni jedziemy odwiedzić Kalormen(no, w końcu!!!) – odparł. – Czuję, że Emilia nie mogłaby pokochać tego księcia.
           – Z wielką ochotą, Piotrze – rzekł Edmund. – Już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę tego padalca. Jeżeli jej tam nie będzie, będę mógł...

...sam się z nim hajtnąć! – dokończył Edmund w duchu. Miał nadzieję, że księżniczki faktycznie tam nie będzie.

To by nawet pasowało. W końcu w poprzedniej analizie też było coś o szukaniu ładnych żołnierzy przez olbrzymy dla Tabiasza.

           – Nie, bo wtedy zacznie się wojna – przerwał mu Król i wyszli z sali tronowej.

Kolejna zmiana miejsca i sposobu narracji. Męczysz, aŁtorko.

Nawet nie wiesz, jak bardzo, aŁtorko.

Kalormen

           Nagle do komnaty wszedł nieznany mi niewolnik. Miał ciemne, krótkie i sterczące we wszystkie strony włosy, czarną skórę i ubrany był w kolorowe szaty.
           – Książę Tabiasz pragnie Wielkiej Pani powiedzieć, że twój ojciec już wie o waszych zaślubinach – powiedział i gdy tylko zakończył zdanie wyszedł, zostawiając mnie zaskoczoną.

Osz fak, więc to sam Tabiasz wysłał ten list. Co. Za. Kretyn. To tak jakby przyszedł do Piotra ubrany we wściekle różową kieckę do kankana i zaczął przed nim tańczyć, krzycząc: "Hej, tu jestem! Mam twoją córkę, teraz możesz zaatakować mnie i moje królestwo, żeby ją uratować! Będzie super!".

Mi się przypomina coś innego: Przychodzi zabójca księcia do króla i mówi: Panie, wiem, kto zabił twojego syna. A na pytanie króla, kto to zrobił, odpowiada: To ja.

           – Na Wielkiego Lwa... – szepnęłam. – Jeżeli on w to uwierzy... już nie żyję.

What? Albo nie, nie wnikam.

https://www.youtube.com/watch?v=6NXnxTNIWkc Inaczej tego nie skomentuję...

*śpiewa zalinkowaną piosenkę* Coś ty narobiła?

Po raz kolejny zza drzwi wychyliła się głowa niewolnika.
           – Aha. I dzisiaj jest bal z okazji zaręczyn panienki i księcia – rzekł.

Bo czymże byłoby opko bez balu? Jeno prochem marnym na rozległych ziemiach blogosfery.

No wiesz, BioWare też ostatnio wkroczyło na bardzo wysoki poziom opkowatości, bo też zrobili akcję na balu. Przy czym potem trzeba zabić gościówę, z którą się tańczyło...

 Co Tabiasz jeszcze wymyśli?! Zacisnęłam ręce w pięści. Mam go serdecznie dość.

My też mamy go dość. I ciebie. I Łucji. I większości boCHaterów tego opka.(Aye!) Dlatego w tym miejscu zakończymy dzisiejszą analizę. Do następnego razu!

8 komentarzy:

  1. Skłony i pokłony analizatorkom, cierpliwości i mistszostfu painta. Z wielką charyzmą również łapię ten wasz transparent Aslan Teamu! Ale oprócz tego jakiś topór, łuk albo cokolwiek innego co może ranić, bo krew zalewa, na myśl, że ktoś produkuje taki-kuźwa-majstersztyk. Gratuluję aŁtorce boCHaterki, która chodzi po ścianach (czyżby spider-woman?), ma dostosowujące się do koloru twarzy włosy i wszechobecnej logiki.
    Co do zjawiska pantery, to wydaje mi się, że w ogóle dostarczyciel listów, to powinno być stworzenie z przeciwstawnym kciukiem, bo takie pismo, to by nieźle się pośliniło w paszczy koto-bydlęcia.
    Inteligencja, domyślność i konsekwencja Piotra mnie powaliła, jeżeli ktoś ma zamiar udawać, że najstarszy z rodzeństwa jest najinteligentniejszy/najsilniejszy/najodpowiedniejszy na trzymającą państwo za mordę gnidę (bo póki co wydaje się, że władza nie jest rozkładana po równo - Piotrek wydaje rozkazy, Piotrek się miota, Piotrek ma problemy rzyciowe...) to ja wyłamuję się z tego nurtu. Powiedzmy to wprost (aŁtorce i Piotrowi): "Piotruś, jesteś idiotą." Ewentualnie idiotą z zaburzeniem psychicznym zaburzeniem, bo jeszcze rozmawiać ze samym sobą - to ujdzie. Ale samego siebie wzywać przed majestat wielkiego władcy? Chyba przydałoby się kupić mu taki gustowny garniturek z takim modnym drapowaniem na plecach. A te klamerki z tyłu to tak pięknie komponują się z klamerkami na końcu rękawów!

    http://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fdlapacjenta.pl%2Fsklep%2Fimages%2Fimg_sr%2Fkaftan-bialy-s.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fdlapacjenta.pl%2Fsklep%2Fproduct_info.php%2Fproducts_id%2F1683&h=188&w=250&tbnid=lJijA1sg2wa2vM%3A&zoom=1&docid=S586A1Tnq-CPmM&ei=x9uXVLicH8et7AbN8oGoDg&tbm=isch&client=opera&ved=0CDUQMygCMAI&iact=rc&uact=3&dur=1510&page=1&start=0&ndsp=17

    Dziękuję Wam za wytrwałość! I życzę więcej wytrwałości.
    Kikyo

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! No to było po prostu... Kurde, zabrakło mi słów. Nie napiszę konstruktywnego komentarza, bo mój mózg nie działa w tym momencie najlepiej, ale szczerze podziwiam wytrwałość analizatorek. Dać radę takiemu opku... (chociaż burdel w Hogwarcie był gorszy)
    Mam jeszcze pytanie do wszystkich, którzy je przeczytają. Szukam fajnych filmów z Alanem Rickmanem w roli głównej. Ostatnio mam fazę na niego (i jego boski głos <3 ) i szukam czegoś do obejrzenia. Wiem, że grał w Szklanej Pułapce", Robin Hoodzie" i "Harry'm Potterze". Poleci mi ktoś jeszcze coś fajnego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mogę polecić. ;) "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street" Tima Burtona - prześwietny musical z prześwietną obsadą (m.in. Helena Bonham Carter, Johnny Depp i właśnie Alan Rickman). Film schizowy, krew się leje, ale polecam gorąco, naprawdę warto go obejrzeć. Ludzie polecali mi też "Rozważną i Romantyczną" z Rickmanem, ale jeszcze tego nie widziałam, zabieram się, zabieram i zabrać się nie mogę. Ale tym ludziom akurat można zaufać, jeśli chodzi o filmy, więc myślę, że to też będzie dobre. :)

      Usuń
  3. Dzięki wielkie. :)Sweeny Todd był na prawdę świetny. ;) Zaskoczyło mnie tylko, że Todda zabił mały chłopiec. I jeszcze to, jak w tańcu wrzucił zakochaną w nim kobietę do pieca (Jaś i Małgosia mi się przypomina ^^). W ogóle końcówka zaskakuje. A jeszcze co do "Rozważnej i romantycznej", to mi też wiele osób polecało i też muszę obejrzeć. :)
    Pozdrawiam i życzę weny twórczej ;)
    ~Vel

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Długo nie ma nowego wpisu i zaczynam się martwić. Mam nadzieję, że nie porzuciłyście bloga? Czekam z niecierpliwością na kolejną analizę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, właśnie piszemy. :) Już naprawdę za niedługo będziemy publikować.

      Usuń
  5. aŁtoreczka od Prawdziwej Córki Ewy1 stycznia 2016 12:23

    Cześć. Dawno się tak nie uśmiałam, naprawdę. :D Miałam wtedy dziesięć lat, by the way, więc jakimś cudem to opowiadanie miało sens! Naprawdę nie wiem, co wtedy działo się w mojej głowie (oraz co brałam), ale dziękuję Wam za dostarczenie mi rozrywki na Nowy Rok!
    PS Chociaż widzę, że blog trochę martwy, a ja jestem (bardzo) spóźniona, ale dopiero teraz zauważyłam tę analizę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamierzamy odżyć w najbliższym czasie. Jak tylko trochę ogarniemy sprawy osobiste. Cieszę się, że analiza się podobała. Znalazłam świetny materiał na następną i jest w trakcie robienia, jak tylko zagonię Red do roboty ;)
      Arkanistka

      Usuń