piątek, 10 października 2014

Sherlock, Potter i "Ochroniaże", czyli Prawda

Witamy!
Dziś odpoczniemy sobie od wielce roztropnego Legolasa i jego przyjaciół, a zajmiemy się czymś zupełnie z innej beczki. Przygotujcie się na trzęsienie ziemi, bo już za chwilę ujrzycie bardzo dziwny crossover Sherlocka i Harry'ego Pottera. Byłybyśmy nawet w stanie to łyknąć (nie takie rzeczy się w Internetach widziało), gdyby nie to, że aŁtorce najwyraźniej bardzo pofyrdała się rzeczywistość, w związku z czym dostajemy w zasadzie nie wiadomo co. Genialny detektyw zostaje zastąpiony człowiekiem, którego dedukcje są z dupy wzięte, zamiast Johna Watsona mamy tu kompletnego idiotę, a Emma Watson i Tom Felton utożsamieni są z postaciami, które grali w filmach o Potterze. Brzmi fajnie? No, to jedziemy!
Autorka: inFinite
Link: http://zagubione-opowiadania.blogspot.com/2013/12/prawda.html
Analizują Red i Arkanistka, a swoje trzy grosze wtrąci też Eleonore Roe.
I jeszcze coś, żebyśmy nie zwariowały (jeszcze bardziej):

Stąd

Prawda...

Zaczyna się niewinnie - gdy znalazłam to opko i zaczęłam czytać, nic nie wskazywało na nadchodzącą apokalipsę. Sami zobaczcie:

 - Zaginięcie cennych klejnotów rodowych.
- Nuda.
- Tajemnicza śmierć bezdomnego.
- Nuda.
- Zniknięcie nielegalnego wypchanego lwa - John już od dobrej półgodziny wymieniał zagadki, które przysłali Sherlockowi jego fani. Jednak on za każdym razem odpowiadał "nuda".

Typowe. Niewinne. Normalne. Zbyt piękne, by mogło trwać.

Jak to w opkach. Jeśli opko zaczyna się dobrze, kończy się źle. Jeśli zaczyna się źle, kończy się tragicznie.

- Na miłość boską! John. NUDA! - wykrzyczał Sherlock w twarz swojemu przyjacielowi, a następnie owinął się w szlafrok, rzucił na kanapę, zwijając się w kłębek tyłem do Johna.

Tu muszę pogratulować Sherlockowi skilla zwijania się w kłębek tyłem podczas rzucania się na kanapę. Bravissimo, jesteś lepszy niż niejeden ninja. Dostaniesz medal z ziemniaka, prestiżowe wyróżnienie przyznawane przeze mnie ludziom wybitnym.
Stąd
Gratulujemy!

Niesamowity akrobata z tego Sherlocka.

- Sherlocku, jeśli nie chcesz przyjąć sprawy od swojego brata, to MUSISZ wybrać inną.

Eee tam, jak Mycroft będzie czegoś naprawdę chciał, to nie ma siły, żeby cokolwiek go powstrzymało. 

Musisz, musisz. Kiedy ludzie się nauczą, że nikt tak naprawdę niczego nie musi. No, może oprócz tego, co jest potrzebne do zachowania prawidłowych funkcji życiowych.

- Nie będę robił nic dla mojego brata! - powiedział  poduszkę Sherlock.
- A to ciekawe... - John zawiesił głos.

Tu pojawia się kolejna superaśna zdolność naszego bohatera - Sherlock potrafi wypowiadać przedmioty. My, zwykli śmiertelnicy, możemy powiedzieć najwyżej jakieś słowo albo zdanie itp., a Sherlock jest ponad takie bzdury i mówi poduszki. Nie dziwię się, że John jest zaciekawiony.

Mówienie poduszką jest naprawdę niezwykłą zdolnością. Dodajmy do tego jeszcze, że Sherlock jest akrobatą i mamy superbohatera.

Jakby się zastanowić, to taka zdolność jest serio przydatna. Mówię np. czekoladę i mam czekoladę. Mówię sto tysięcy funciaków i mam sto tysięcy funciaków. Mówię duży plakat z "Sherlocka" i mam... Dobra, stop.

- Co? - zapytał Sherlock, ale nie uzyskał odpowiedzi. - Na miłość boską, John, CO?
- Znaleziono dwa martwe ciała, bez oznak pobicia, w ciele nie ma trucizny, z wstępnych badań wynika, że byli całkowicie zdrowi. Dlatego podejrzewają morderstwo.

Oczywiście, że byli całkowicie zdrowi! Poza tym, że nie żyli, ale kto by się tam przejmował takimi drobiazgami?
A morderstwo podejrzewają dlatego, że denaci nie zostali pobici ani otruci? Aha.

Cokolwiek.

- Nud... - zaczął mówić Sherlock, ale John mu przerwał.
- Oboje zostali znalezieni w wyjściowych strojach, w basenie.

Nieudane basenowe party hard? :(

Stroje wyjściowe. Aha. Czyli garniak i sukienka. W basenie. Aha.

- Utopili się.
- Nie... Są wyniki.
- To już po sekcji? - zapytał Sherlock.
- Tak, Molly ją robiła.

Nie wiem, czy Wy też to zauważyliście, ale w większości opek o Sherlocku sekcje zawsze przeprowadza Molly. Jakby nie było innych patologów w Londynie. Zarobi się dziewczyna.

No wiesz, we wszystkich CSI sekcje też przeprowadza zawsze ten sam patolog...

- Sprawa rozwiązana... Malutkie strzalłki za uchem... - powiedział John, kryjąc twarz w rękach.

— Jeżeli sprawa jest rozwiązana, to dlaczego zawracasz mi głowę? — odburknął Sherlock.
A czym John się tak przejął, nie wiem.

Załamał się, bo właśnie uświadomił sobie, że jest w opku.

W tem obaj panowie usłyszeli kroki na schodach.

W tamtem sąsiadka Red usłyszała głośny huk. To Red walnęła głową w biurko.

*przynosi Red zimny kompres na czoło*

Jako, że pani Hudson wyszła na zakupy, a oni nie spodziewali się gości, zwiększyli czujność.

Mam wizję czujności z takim pokrętłem jak przy kaloryferze, którą można sobie zwiększać i zmniejszać w zależności od potrzeby. Mam też coś dla wszystkich aŁtorek, bo taki błąd widuję ostatnio często:
"Nie rozdziela się przecinkiem połączeń partykuł, spójników i przysłówków ze spójnikami, np. chyba że, chyba żeby, ile że, jak gdyby, jako że, mimo że, pomimo to, pomimo że, tylko że, tym bardziej że, właśnie gdy, właśnie jak, właśnie kiedy, podczas gdy, zwłaszcza gdy, zwłaszcza jeżeli, zwłaszcza kiedy, zwłaszcza że." PWN 

I tak się nie nauczą.

Próbować można.

 Wtem drzwi od salonu otwarły się z hukiem. W pierwszej kolejności do pokoju weszła Anthea, potem Największy Wróg Sherlocka Holmesa, oraz dwójka ochroniarzy.
- Mycroft Holmes! - zaanonsowała kobieta. Na co Sherlock prychnął.

Prychnięciem swym przywołując kropkę, coby się od kobiety i Mycrofta odgrodzić.

Bo przecinki są takie trudne do znalezienia na klawiaturze...

- Zamarzyło Ci się być królem? - zwrócił się Sherlock do swojego brata.

A to à propos czego?

Dobre pytanie.

- Nie mój drogi bracie, o ambicji, która sięga dna.

Ej, aŁtorko, ty takich słów nie wsadzaj w usta żadnego z bohaterów! Uważaj, co piszesz!

Spokojnie, Red, spokojnie. Nie rozwal komputera. To już szósty w tym tygodniu.

Nie chciałeś przyjąć zagadki dobrowolnie, tak więc pójdziesz pod przymusem. Ubieraj się! - powiedzał Mycroft i zjadł literę, a gdy Sherlock w odpowiedzi tylko ziwenął,

Że co zrobił? Ziwenął - zwinął wenę? I to miałoby pomóc?

Z całą pewnością nie.

  Starszy nabrał czerwonych kolorów. - Zakładj spodnie! - wrzasnął.

Wrzeszczący Mycroft. Nie. Po prostu nie. Mycroft, w którego wrzaskach słychać literówki. Na pewno nie.
Stąd

Nawet nie komentuję, jak bardzo musiałby się starać przy wypowiadaniu tych zlepków spółgłosek.

~°~

Sherlock siedział w kącie limuzyny owinięty ciasno w swój przemoczony szlafrok.

Brr, nie cierpię mokrych ciuchów i w życiu bym się takim nie owinęła. Przecież to nieprzyjemne jak cholera. Biedny Sherlock.

Nie dali mu nawet okazji się przebrać? Serio?

 Obok niego leżały ubrania, które jego ukochany, bo jedyny, brat, łaskawie kazał wziąć swojemu ochroniażowi, zanim drugi przerzucił sobie przez ramię Sherlocka.

Stąd
Kim lub czym jest ochroniaż i kto dał mu prawo do traktowania Sherlocka jak worek kartofli?!

Nie wiem, kto to, ale raczej niezbyt miły z niego typek.

 Na przeciwko niego siedział John, który, na szczęście dla ochroniaży, poszedł, bowiem ostatnimi czasy przytył o kilka kilogramów.

*patrzy i nie widzi* Wiecie... Tu chyba miał być Element Komiczny, ale... Jakiś taki on blady... To chyba przez te błędy.

*w osłupieniu patrzy na to zdanie i nic nie rozumie*

W drugim końcu luksusowego auta siedział Mycroft, z jedną nogą założoną na drugą. Patrzył on na swojego brata i stukał palcami kolano. Po kilkunastu minutach jazdzy w pełnej napięcia ciszy,

Jazdza. Błąd całkiem popularny, co pokazały mi wyniki wyszukiwania w góglu.

Stukał palcami kolano... Sprawdzał, czy jego łuk odruchowy działa prawidłowo, czy aŁtorka zeżarła "w"?

To może ja się nie przyznam, z czym skojarzyło mi się stukanie kolana. *Red jest dziś taaaka infantylna*

 samochód zatrzymał się, drzwi zostały otwarte, a ochroniarze otworzyli parasole przed Johnem i Mycroftem.

Faktycznie luksusowa ta limuzyna, zamiast drzwi ma parasole. Fajowskie. A ochroniarze przed Sherlockiem parasola nie otworzyli, bo nie zasłużył, był niegrzeczny. Teraz będzie siedział w karnej limuzynie tyle minut, ile ma latek.

Skoro i tak Sherlock ma już mokry szlafrok na sobie, to spacer w deszczu nie powinien mu sprawić większej różnicy.

 Ten pierwszy gestem zaprosił Sherlocka pod swólj parasol, jednak ten postanowił być uparty, owinął się szczelniej w szlafrok i udał się w kierunku drzwi od pobliskiego budynku.

Wow, jedziemy z grubej rury! Parasol wiedział, że Sherlock ma karę, więc zabrał mu szlafrok i udał się do pobliskiego budynku. Narysowałam kiedyś żyjącą paralotnię, tutaj mamy żyjący parasol. Też można.

Żyjący parasol ze szlafrokiem. Aua, to dla mnie za dużo.

 Za nim podążyli dwaj starsi mężczyźni. Weszli razem do budynku. Wspieli się na pierwsze piętro, gdzie, od razu, zauważyli nadprogramowe przecinki rzucające się w oczy, żółte taśmy policyjne. Sherlock bez zastanowienia przeszedł pod nią (ej, przed chwilą było ich więcej, a teraz tylko jedna? Why?) i wszedł do pomeszczenia, gdzie zauważył dwa trupy. Kobiety i mężczyzny.

Dwa trupy w pomeszczeniu. Że what?
Hmm, może "pomeszczenie" to coś jak "namaszczenie"? Np. ostatnie namaszczenie? Pasuje.

Kojarzy mi się to słowo z meszkami, ale to raczej nie to.

- Czy to przypadkiem nie jest Emma Watson? A to Tom Felton? - wyraził myśli wszystkich John.

Niekoniecznie wszystkich. Może jeden z ochroniarzy jest fanem Emmy i Toma i rozpoznał ich od razu, nie musiał się zastanawiać.
I... Nie wydaje Wam się, że uśmiercenie dwóch osób, które naprawdę istnieją jest odrobinę niesmaczne? Tzn. ok, nie sądzę, że Tom albo Emma kiedykolwiek to opko przeczytają, ale i tak... Idea pisania imaginów sama w sobie wydaje mi się dość dziwna, ale na to mogę przymknąć oko, sama miewam różne... fantazje na temat aktorów itp. (z tym, że nigdy ich nie spisuję i nie publikuję w Internetach), więc jestem w stanie to zrozumieć. Jednak uśmiercanie znanych osób... Nie kupuję tego. 
Ale się rozgadałam. Dość tego, wracamy do analizy.

W ogóle całe to wciskanie swoich idoli, żyjących naprawdę, do opek jest dosyć niesmaczne, jak dla mnie. Nie tylko w tym wypadku.

-Tak, to są te gwiazdy.
- Po co ja tutaj jestem? - zapytał Sherlock.

Żeby aŁtorka mogła pozbawić cię mózgu, nieboraku.

Bo tak.

- Byś pytał! Oczywiście, że to zagadka! - wykrzyknął Mycroft. Sherlock bez zbędnych kłótni podszedł do ciał.
- Oni trzymają się za rękę! - zauważył inteligentnie John, który podszedł za nim.

O, kolejna rzecz, której nie znoszę w sherlockowych opkach - robienie z Johna idioty. Do jasnej cholery, ten facet miał swój rozum! Oczywiście, że nie był tak genialny jak Sherlock, ale debilem też nie był, więc, drogie aŁtoreczki, łaskawie zostawcie Watsona takiego, jakim był.

Ha. Hahaha. Hahahahahahahahahahahahahahahaha. Chyba nie wierzysz, że cię posłuchają, Red.

- Owszem. Mam pięć teorii, o tym co się z nimi stało. Cztery - powiedział przyglądając się uważnie trupom przez lupę. - Byli w jakimś eleganckim miejscu... Padało tam... Reustouracja Thesteria... - mruczał do siebie.

Reustouracja (Boru, weź, wymów to) to coś richtig charakterystycznego musi być, od razu wiadomo, kiedy ktoś tam był. 

Ciekawe, co to może być za miejsce?

Może chciał zabrzmieć trochę jak Anglik łamanym polskim? :o ©Eleonore Roe

[Nic ciekawego ani znaczącego dla fabuły się nie dzieje. Tniemy.]

- Co robisz? - zapytał John, gdy w okolicach piątej nad ranem zszedł do wspólnego salonu.
- Oglądam - odpowiedział siedzący tam, przed laptopem geniusz.
- Można wiedzieć co?
- Film - powiedział Sherlock,

Mój człowiek! Mój ci on! Też tak zawsze odpowiadam! 
Zawsze chciałam tak zrobić...
Na niektóre pytania można odpowiadać tylko w ten sposób...

 a John, zrezygnowany, podszedł i spojrzał w ekran. Nie spodziewał się tego co zobaczył.
- Oglądasz Harrego Pottera? - zapytał zdziwiony, a Sherlock kiwnął głową. - Od początku?

Nie, od końca. W zwolnionym tempie. Z błędem w tytule.

I z rumuńskim dubbingiem.

 - znów kiwnięcie. - Po co?
- Przecież to w tych filmach grali Watson i Felton...

Ech, tu niestety musiałabym zgodzić się z Johnem i spytać jeszcze raz: "po co?". Film i rzeczywistość to dwie różne sprawy. Chyba że o czymś nie wiem i Tom Felton codziennie lata na miotle z różdżką na wierzchu. 
Oja, jak to zabrzmiało.

Ostatnio była ta elfka z toporem na wierzchu, to dzisiaj może być Tom Felton z różdżką na wierzchu, why not?

[Sherlock i Watson udają się na "spotkanie z wytwórnią". Nie wnikamy.]

Weszli przez szerokie, rozsuwane drzwi do dużego holu. Podeszli do recepcji.
- Sherlock Holmes - przedstawił się detektyw.
- Powtarzasz się! - mruknął pod nosem John, gdy czekali na prezesa.

Eee, nie? W jaki to sposób Sherlock się powtarza? A może John uważa, że przedstawianie się jest dla słabych?

No cóż, tylko plebs przedstawia się dwukrotnie. Ale jakoś nie zauważyłam, żeby Sherlock w ogóle się przedstawił.

 Kiedy szli już za tęgim mężczyzną do jego gabinetu, John kątem oka zauważył Roberta Downy Juniora.

Kwi! No wiesz, aŁtorko, ja też za Robciem nie przepadam, ale downem bym go nie nazwała. Nie przesadzajmy, szanujmy się.

Aż tak trudno sprawdzić pisownię?

Robert Downy Junior:
Kopirajty Eleonore Roe. Dziękujemy!



 Zaskoczony zatrzymał się. Chwilę później biegł już w jego stronę z kawałkiem kartki i długopisem w ręce.
- Mógłbym prosić pana o autograf? - zapytał. Robert tylko się uśmiechnął i jął podpisywać kartkę.

Ach, jakież mrugnięcie okiem do czytelnika! Opko o Sherlocku, Downey Junior też grał Sherlocka, muhihi!

"Jął podpisywać". Jakież to patetyczne. Założę się, że oni też będą zasiadać i konsumować...

Jednak nagle przerwał.

Przerwał jąanie (cokolwiek -.-) podpisywania? Nieźle.

No cóż, nie mam pytań.

[Gadki szmatki, przychodzi Sherlock.]

- Sherlock Holmes? - zapytał Robert. - Uwielbiam to jak rozwiązujesz zagadki. Osobiście również uwielbiam dedukować! Widzę, że był pan dzisiaj w Haptonville! Pewnie zagadka?

Ja cię, to mieszanie rzeczywistości filmowej z rzeczywistością... rzeczywistą mnie ómiera. Z Tomem i Emmą będzie podobnie, a nawet bardziej absurdalnie, sami zobaczycie.

Nie wiem, czy aŁtorka wie, ale rzeczywistość tak nie działa...

[Żegnają się i idą do prezesa.]

- Czyli chcą panowie zobaczyć wszystkie sceny usunięte, również te nigdy nie nakręcone z wszystkich części Harrego Pottera.

To Red bardzo starała się zrozumieć. Bardzo. Myślała i myślała, ale nic nie wymyśliła. Jak, do cholery, można obejrzeć sceny, które nie zostały nakręcone?! #WTF
O, Sherlock chyba coś wie:
Stąd
Dziękuję, Sherlock. <3

AŁtorce prawdopodobnie chodziło o sceny wycięte, no ale nie napisała tego.

- Wszystkie - powiedział Sherlock, by utwierdzić prezesa wytwórni, że mówi on prawdę.

Biedny prezio, trzeba go utwierdzać, bo nie wie, czy mówi prawdę. Pochylmy głowy w geście żalu.

Tak.

[Idą do sali kinowej i oglądają sceny usunięte i te, które nie zostały nakręcone. Mpfh.]

- Kim jesteś? - zapytał blond włosy chłopczyk na ekranie.
- Nazywam się Hermiona - odpowiedziała brązowowłosa dziewczynka. Oboje stali na polanie. Wokół nich rosły stokrotki. Ten dzień był wyjątkowy. Mimo, że zazwyczaj w Londynie padało, teraz niebo było tylko lekko zachmurzone, a zza obłoków leniwie wysówało się słońce.

Przepraszam, że się wtrącę z siekierą w tę sielankową scenkę, ale CO robiło słońce? Bo zalatuje mi to czymś nieprzyzwoitym. Na przykład błędem ortograficznym.

Nie wiem. Ale musiało to być coś z sowami.

- Wiesz o czym mówię. Znamy się nie od dziś. Wiesz, że jestem czarodziejem. A ty?
- Ja też... - odpowiedziała nieśmiało dziewczynka.
- Błąd! Nie jesteś czarodziejem!

No właśnie! Ty jesteś czarodziejką, nie czarodziejem! W Hogwarcie nie tolerują dżędera!

Bo Albusowi się potem nie zgadza becikowe.

 Jesteś szlamą! Wiedziałaś, że jesteś moją najlepszą przyjaciólką, a w Hogwarcie nie będę mógł się z tobą spotykać! Dlatego sprawiłaś, że dostałaś list!

WTF, Dracuś był chyba mistrzem zawikłanej intrygi, nawet ja, osoba uwielbiająca teorie spiskowe, nic z tego nie rozumiem. Wy też zrobilibyście wszystko, żeby nie móc spotykać się ze swoimi przyjaciółmi, prawda?
No jak to nie, przecież tak jest najlepiej!
Stąd
To brzmi jak spiseG!

Nienawidzę Cię! Od tej pory się nie znamy! - wykrzyknął, cały czerwony ze złości, a dziewczyna się popłakała.

Wcale jej się nie dziwię, też bym się popłakała. Nie lubię nic nie rozumieć.

Ja też nie. Btw, czy ta scena cokolwiek wniosła?

Dag, wniozła dragedję.

~°~
- Draco, przepraszam! Zrezygnuję ze szkoły, tylko bądź z powrotem moim przyjacielem! - mówiła do siebie na oko dwunastoletnia dziewczynka przytulająca się do rudego kota.

Weź, nie warto sprzedawać własnej przyszłości dla jakiegoś blond szczurka, który w dodatku chyba ma trochę nie teges pod kopułą. Trust me, i'm Mad.

No wiesz, dzieci odczuwają potrzebę bycia akceptowanym przez społeczeństwo i w ogóle... *sama nie wie, po co to powiedziała* Za dużo Krzysia gruszkowego...

 Tego samego dnia, ale około godziny temu miała konfrontację z pewnym ślizgonem... Bynajmniej nie była to najprzyjemniejsza rzecz w jej krótkim życiu... - Rany zadawane przez przyjaciół najbardziej bolą! - podsumowała filozoficznie.

GłEMbokie jak miseczka zupki chińskiej Knorra. *analiza zawiera lokowanie produktu* 
Stąd
Normalnie jak Rów Mariański. Tyle że nie.

~°~

- Miona, przepraszam. Pogódźmy się! - powiedział blondyn.
- Masz w tym jakiś cel Malfoy? Gnębimy szlamy? - powiedziała oburzona szesnastolatka.

Kto wie, kto wie... Może Draco uważa, że gnębiąc szlamy przy pomocy innych szlam osiągnie większy sukces. Albo ktoś wsadził mu w ucho rurkę i wyssał przez nią mózg. Ślurp!

Albo... Nie, dobra, nie wiem.

- Potrzebuję pomocy - chłopak spojrzał na nią błagalnie.
- Co mi do tego? - zapytała, zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Jesteś najinteligentnieszą czarownicą od czasów Roveny Ravenclav! Będziesz wiedziała jak mi pomuc!

Hermionciu, uciekaj od niego jak najdalej! Toż to niedouk jakiś! Jaka Rovena? Jakie "pomuc"? I obraża cię, zobacz, od najinteligentnieszych cię wyzywa! Co to w ogóle znaczy?

Ravenclav? I co to niby ma znaczyć? Ja słyszałam tylko o niejakiej Rowenie Ravenclaw.

 Tu chodzi o życie mojej rodziny!
- Zdążyłam cię znienawidzić Malfoy. Mimo wszystko pomogę ci.

Malfoy traktuje Hermionę jak śmiecia przez wiele lat, jego rodzina gardzi szlamami, a ona reaguje na prośbę o pomoc w taki sposób?
Podsumuję to tak:
Stąd

Nie chce mi się nawet szukać tego facepalmującego Jezusa.

~°~

- Zachowywałem się jak palant. Jak ostatni głupek! Wybacz mi! - powiedział blondyn we włosy szatynki.

— Powiedz mi to w twarz, włosy zostaw w spokoju! — odpowiedziała oburzona szatynka.

Kimkolwiek by ona nie była. Te wtrącenia są dziwne.

- Nie wiem czy umiem. Spróbuję! - powiedziała.
- Dziękuję ci!

~°~

- Miona! Wstawaj! Naprawiłem! Musisz się ukryć!
- Nie będę się kryła Draco! Ja pomogłam w pewnym sensie ich tu wprowadzić, więc zamierzam z nimi walczyć!

Co się patrzycie? To wszystko jest jak najbardziej logiczne.
Lol, nope.

Cokolwiek.

- Ale może ci się coś stać!
- Nie martw się. Dam sobie radę! - powiedziała, a blondyn wtulił się w jej włosy.
- Kocham Cię - szepnął.
- Ja ciebie też Malfoy! - powiedziała i go pocałowała.

Pozwolę sobie zapytać twórców filmu, jaki był sens w kręceniu tych scen? Przecież to nijak ma się do kanonu, nie szkoda im było hajsu?
Aaa, już wiem! To dlatego te sceny NIE są nakręcone! To ma sens!

No, prawie.

~°~
- Nie jestem pewien czy to jest Potter...

Nie jestem pewna, czy tu nie ma przecinka, czy jest, tylko się zakamuflował, bo wstydzi się występu w tym opku.

Wstydzi się. To pewne.

~°~
- Hermiona!
- Draco! Tu jestem!
- Oni chcą cię torturować!
- Wiem.
- Mam pomysł!
- Draco! Dlaczego wyrwałeś mi włosa? Nie jesteś poważny? Eliksir wielosokowy?
- Kocham cię, nie chcę żebyś cierpiała...

Pffff, aŁtorko, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że sobie śmiechniemy?
Stąd
Już.
To ma tak dużo sensu, że aż nie ma go wcale.

To jest tak głupie, że aż śmieszne.

~°~

- Draco, dlaczego to wtedy zrobiłeś? Dlaczego pozwoliłeś by Bellatrix torturowała ciebie, a nie mnie? - pytała brązowowłosa.

Kanon nie żyje, bo ómar. A ja ómieram wraz z nim. Zasadźcie frezje na moim grobie.

Bellatrix została sprofanowana samym pojawieniem się w tym opku.

[Draco i Hermiona tak bardzo się loffciają.]

~°~

Sherlock uśmiechał się pod nosem
- Czy może mi pan powiedzieć, dlaczego te sceny nie zostały zamieszczone w filmie? - zapytał prezesa, który po zakończonym seansie przyszedł do sali kinowej.

Może dlatego, że są, no nie wiem, zupełnie niezgodne z tym, co Rowling napisała w książkach? A brzydziej mówiąc, totalnie z dupy?

Totalnie z wyobraźni aŁtorki.

- Dostaliśmy listy z pogróżkami.... - odpowiedział Prezes.

Tak, to były listy od rozjuszonych fanów książek o Potterze.

Nie dziwię się.

- Dziękuję panu za cenne informacje. John, my już pójdziemy.

~°~

- Co teraz robimy? - zapytał John.
- Teraz spotykamy się z asystentką Watson.
- Po co?
- By się upewnić.
- O czym? - usiłował dowiedzieć się John, jednak Sherlock milczał.

Bo sam jeszcze nie wiedział. Albo zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo z dupy jest całe to śledztwo, a nie mógł zaprotestować, bo jest w opku.

On od początku wiedział o wszystkim, ale starał się nie wychylać, a nuż aŁtorka by się do niego dorwała.

~°~

[Przesłuchują asystentkę Emmy Watson.]

- Oni byli razem... Było to całkowicie tajne! Nie poznali się na planie, wcześniej byli przyjaciółmi, ale potem coś się popsuło. Gdy kręcili sceny dodatkowe do Harrego Pottera, coś między nimi zaiskrzyło... Po zakończeniu zdjęć nadal utrzymywali kontakt, aż w końcu się zeszli. Słyszałam od Maggie, asystentki Feltona, że miał się Emmie wczoraj oświadczyć... To straszne... - powiedziała i zapłakała.

Już tutaj widać, że aŁtorce film chyba pomieszał się z rzeczywistością. Ba, żeby to jeszcze był film. Jej się pomieszały te dodatkowe i z rzyci wzięte sceny. Bessęsu.

Czy tylko ja nic nie rozumiem?

- Czy ktoś jeszcze mógł słyszeć waszą rozmowę?
- Raczej nie. Tylko my rozmawiałyśmy jeszcze z Annabeth Parker - asystentką Ruperta Grinta.

Biedny Rupert, zaraz zrobią z niego kryminalistę. Chociaż, szczerze mówiąc, spodziewałam się tego już wcześniej, gdy okazało się, że Tom i Emma trzymali się za ręce. No bo jak to tak, Rupert-Ron musi być zUy!

Czemu w każdym Dramione to Ron jest tym zUym?

Odpowiem ci na to pytanie tak prawie klasycznie:
Bo jest rudy, ma wszy i śmierdzą mu skarpety!!!!11oneone11!eleven!!!11!!! Dracze jest sUotki i tulaśny, Mionka musi z nim być!!11!1

Tak, tak, ale na serio, Ron był w miarę ogarniętą postacią, zresztą nie było zbyt wielu złych postaci u Rowling, a takie zmienianie charakteru jest dla mnie bez sensu.

[Idą do Ruperta Grinta.]

- W czym mogę pomóc? - zapytała miła kobieta po sześćdziesiątce.
- Policja, przyszliśmy do pana Grinta.
- Oczywiście, proszę zaczekać w salonie, o tam, pan Grint tam przyjdzie! - powiedziała wskazując dłonią kierunek.

Fajnie, że sławny aktor nie ma zapewnionej ochrony na poziomie. Byle kto może sobie przyjść go odwiedzić byle kiedy, nikt nie sprawdza tożsamości gości, nikogo nie obchodzi, czy nie wnoszą bomby na posesję... 

Nikogo nic tutaj nie obchodzi, serio.

 Mycroft, Lestrade, John i Sherlock udali się do salonu. Był on bogato zdobiony, stały  nim trzy skórzane fotele oraz kanapa, w kominku palił się ogień, na prawej ścianie znajdowały się drzwi do ogrodu.

Salonem stały skórzane fotele oraz kanapa. 
*oddala się w celu, powiedzmy, że badawczym*
Po szklance whisky to nadal nie ma sensu. 

Na ja.

 Teraz były one jednak zamknięte - na dworzu padał deszcz.

Hihih, przypomina mi się reklama Vanisha. Ta, w której babka mówi, że w lecie więcej czasu spędzamy "na dworzu". Naaa peeewno.

Czy tylko mi się wydaje, czy to jakiś regionalizm?

[Przychodzi Rupert.]

- Jak pan pewnie wie, ostatnio zamordowano Emmę Watson i Toma Feltona - powiedział Sherlock, wstając. - Pewnie wie pan też, że Tom Felton miał się jej oświadzczyć tego dnia.

Oświadco? Oświadszczyć? A fe, nieładnie. Szcza się w kiblu, że się tak poziomem językowym dostosuję.

Czy aż tak trudno sprawdzić pisownię?

- Do czego pan zmierza? - zapytał Grint z kamienną twarzą.
- Zacznijmy może od początku. Gdy okazało się, że do Harrego Pottera będą kręcone dodatkowe sceny zaczął pan wysyłać  listy z pogróżkami...

Sherlocku? Przykro mi to mówić, ale nie. Ta dedukcja jest tak z dupy, że głowa boli. Pocieszę cię, że to nie twoja wina, tylko aŁtorki, dla której Dramione, kanon i rzeczywistość najwyraźniej stanowią jedność. 
Stąd
Dorzućmy tam kucyponki i mamy już wizję całkowitej Apokalipsy.

- Co pan...
- Proszę mu nie przerywać! - powiedział Lestrade.
- Wracając, listy odniosły zamierzony skutek i nie zostały opublikowane.

To chyba dobrze dla wysyłających, że listy z pogróżkami nie zostały opublikowane. Mogłyby być z tego kłopoty.

To zdanie boli.

Cała sprawa w wytwórni przycichła, ale pan dowiedział się, że Felton i Watson są razem. Kazał ich pan obserwować, a gdy dowiedział się pan, że Felton planuje oświadczyny, zabił pan go. Prawdopodobnie Emma widziała pana podczas morderstwa, dlatego pan też ją zabił.

Arrgh, to się kupy nie trzyma!
Albo nie, jednak się trzyma. Zwłaszcza kupy.

Ja nie wiem, czego się to trzyma. Ale na pewno nie kanonu/rzeczywistości/sensu (niepotrzebne skreślić).

- Co pan insynuuje! Nie mają państwo żadnych dowodów! - powiedział Grint z oburzeniem na twarzy.
- Mamy, zarówno Watson i Felton zginęli od jadu, według niektórych, od śliny, warana z komodo, który został wstrzyknięty im za uchem,

Hah, jaki zbieg okoliczności! Warany pojawiły się już w ostatniej analizie, gdzie zajmowały się opatrywaniem ran. Tu ktoś takiego warana wstrzyknął Emmie Watson. Efekt musiał być ciekawy. 
Hmm, jak tak dalej pójdzie, to waran będzie miał dużą szansę zostać maskotką Fortecy. Ale na razie o tym ciiichutko.

Jeszcze trzeba znaleźć więcej opek z waranami i będzie git.

[Sherlock pokazuje Grintowi strzykawkę, za pomocą której rzekomo wstrzyknięto jad. Rupert przyznaje się do winy, mówi, że kochał Emmę i dlatego zabił Feltona. Emma zginęła w sumie przez przypadek. xD]

- Jest pan aresztowany za dwukrotne zabójstwo oraz groźby! - powiedział Lestrade i zamknął kajdanki na nadgarstkach zabójcy. John z Sherolckiem wyszli z budynku.

Uff, dzięki Ci, Borze, Sherlock jednak nie został sprofanowany. W całą sprawę zamieszany był Sheroleck. I dobrze.

Kimkolwiek by on nie był.

Kuzynkiem mojego kuzynka Karolka. Sheroleck i Karolek, kuzyni dwaj, łobuzy dwa, Sheroleck i Karolek, powiedz mi, który z nich szybciej zjadł rosołek...! *oddala się, bo robi żenułę*

To ja może wkleję tutaj wilczaka czechosłowackiego? Będzie to miało więcej sensu niż to opko.
Czyż nie jest słodki? <3

Jest! <3

Sherlock poprawił płaszcz.
- To nie była strzykawka po jadzie - powiedział Mycroft, który pojawił się przy nich.
- Nie, kupiłem w aptece - powiedział Sherlock i wyrzucił folię do śmieci.

Aha, spoko. ^^

Tak się fabrykuje dowody. Jakie to nieprofesjonalne...

Na koniec mamy dla Was info od aŁtorki:

To opowiadanie może się pewnie niektórym kojarzyć... Z konkursu organizowanego przez Stowarzyszenie DHL. Było to, chyba, gdzieś tak na wiosnę. Zajęłam drugie miejsce (przy okazji jeszcze raz dziękuję tym, co na mnie głosowali).

Cooo... To opko zajęło drugie miejsce w jakimś konkursiQ? Oczy mi wypływają. A konkursik na poziomie. xD

Arrrrgh! (Ja w tym momenice: )


Co do treści... Mam nadzieję, że znalazły się osoby, którym ona się spodobała. To crossover z Sherlocka i Harrego Pottera, jak się pewnie część z Was domyśliła :D

Nie, to crossover Sherlocka, Pottera i Chujwieczegojeszcze. Taka prawda. Nawet nie crossover, tylko pomieszanie z poplątaniem. Ejmen.

Cokolwiek.

W następnej analizie rozprawimy się z Legolasem i spółką, a tymczasem żegnamy Was i życzymy miłego weekendu!

21 komentarzy:

  1. Haha padłam ze śmiechu. Naprawdę żal mi tych, którzy łączą jedno z drugim... a Hp i Sherlocka. Pozdro i czekam na następną ;)
    ~Mrok

    Ps. Bywałam tu wcześniej, ale nie komentowałam. Przepraszam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżu w Borze, czo ta aŁtorka? Widziałam wiele crossoverów, ale takiego jeszcze nigdy. Analiza świetna, dałyście czadu. I jestem za tym, żeby waran został maskotką! Byłby świetny.
    Wierszyk(?) o Sherolcku i Karolku mnie ómarł. Przyznaj, Red, wypiłaś coś więcej niż szklankę whisky. :P
    Wilczak jest przecudny! <3
    Dzięki za poprawę humoru. :)
    Marisa

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pieczę pierniki, to opko dostało się na podium konkursu? W takim razie moje opko o Mirze Sue otrzymało złoto.
    Powiem krótko: łączę się w bólu z Watsonem, któremu odebrano rozum, Sherlockiem chodzącym w mokrym szlafroku i Rupertem, którego wszyscy nie lubią. Także jestem za waranem na maskotkę Fortecy. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Analiza cudowna! Tylko, jak można tak potraktować biednego Sherlocka? Biedny, pewnie mu zimno w tym szlafroczku :c. Oglądanie nienakręconych scen, wprost epickie.
    A na dokładkę dodam, że znalazłam opko, gdy zgubiłam się w Internetach. <3
    O jakichś Bakuganach. Oczywiście nie trzeba znać tego anime/bajki, bo aŁtorka pisała jedynie o życiu boChaterów.
    http://danirunobakugan.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następna analiza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie wiemy. Jeżeli uda mi się pokonać mojego wewnętrznego lenia, to w przyszłym tygodniu może zacznie się coś pisać. ;)

      Usuń
  6. Analiza miała być śmieszna... nie wyszło... Smuteczeg

    OdpowiedzUsuń
  7. http://sciezkaprzeznaczenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Łer iz analiza ? ;__;

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, zostałam zanalizowana o.O Lecę czytać ;pp

    OdpowiedzUsuń
  10. Więc najpierw za Wikipedią:
    "Fan fiction (czasem używany skrót: ff) – tworzenie przez fanów (a niekiedy, przeciwnie, krytyków) istniejącego filmu, książki, serii komiksowej itp. opowiadań (zwanych fanfikami) nawiązujących do danego utworu, dotyczących dziejów postaci w wybranym przez autora czasie."
    I:
    "Fan fiction alternatywne – czyli rozważania co by było gdyby... Jedyną cechą wspólną z prawdziwym źródłem (filmem, książką) są główni bohaterowie; autor takiego fanfika wprowadza jakąś istotną zmianę na początku historii, które zupełnie zmienia fabułę i kształtuje ją zupełnie inaczej niż w pierwotnej wersji oryginalnej.

    Moje opowiadanie jest przykładem właśnie takiego fanfika. Ponadto w przypadku fan fiction to fan kreuje zachowania bohaterów w danych sytuacjach. Teraz o kanonie: fan fiction to nie kanon! W najlepszym wypadku popularne ff może trafić do fanonu. Zresztą, czy tylko mnie wydaje się głupie ocenianie "zgodności z kanonem" w ff alternatywnym? To trochę jak szukanie dźwięków instrumentów klasycznych w muzyce elektronicznej...

    Teraz powiem co mi się w Waszym blogu nie podoba.
    1. Ekhem! Gdzie powiadomienie o wykonanej analizie? Bo dostaję sprzeczny komunikat:
    "Mam wizję czujności z takim pokrętłem jak przy kaloryferze, którą można sobie zwiększać i zmniejszać w zależności od potrzeby. Mam też coś dla wszystkich aŁtorek, bo taki błąd widuję ostatnio często:
    "Nie rozdziela się przecinkiem połączeń partykuł, spójników i przysłówków ze spójnikami, np. chyba że, chyba żeby, ile że, jak gdyby, jako że, mimo że, pomimo to, pomimo że, tylko że, tym bardziej że, właśnie gdy, właśnie jak, właśnie kiedy, podczas gdy, zwłaszcza gdy, zwłaszcza jeżeli, zwłaszcza kiedy, zwłaszcza że." PWN

    I tak się nie nauczą.

    Próbować można."
    Powyższy cytat z Waszej analizy wskazuje, że macie na celu w pokrętny sposób wyjaśnić autorkom ich błędy... Tylko jak one to mają zauważyć, jeśli nie zostają powiadomione o Waszym poście?
    2. USTAWA
    z dnia 4 lutego 1994 r.
    o prawie autorskim i prawach pokrewnych


    Art. 29.

    1. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.


    Art. 34.
    Można korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła.
    Podanie twórcy i źródła powinno uwzględniać istniejące możliwości. Twórcy nie przysługuje prawo do wynagrodzenia, chyba że ustawa stanowi inaczej.
    Ups, moje kochane Anal. chyba zachciało się fejma? To taka rada dla Was: pod postami znajduje się nick autora, który należy podać, by działać zgodnie z prawem. U Was mojego nicku nie widzę, co godzi w osoby, które bloga piszą ze mną. Naprawcie to.

    To koniec ogólnie, teraz przejdźmy do postu:
    Najbardziej (dobra, właściwie to jedyny moment) rozśmieszył mnie Robert Downy Junior, a raczej autorka obrazka. Szkoda tylko, że był to śmiech zażenowania. Brawo Eleonore Roe! Nie ma to jak śmiać się z innych, prawda? Bo inaczej wyglądają, bo mają szerszy, dla nas niezrozumiały, umysł?

    Dziękuję za skilla zwijania się w kłębek w trakcie lotu :D Faktycznie źle to zdanie sformułowałam.

    CDN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówki... Właśnie dostrzegłam ile ich robiłam! Straszne xD Co nie zmienia postaci rzeczy, że 9 linijek śmiania się z jednej literówki? Serio?

      "- Nie będę robił nic dla mojego brata! - powiedział poduszkę Sherlock.
      - A to ciekawe... - John zawiesił głos.

      Tu pojawia się kolejna superaśna (to takie słowo istnieje, moja droga? Czy bawimy się w słowotwórstwo?) zdolność naszego bohatera - Sherlock potrafi wypowiadać przedmioty. My, zwykli śmiertelnicy, możemy powiedzieć najwyżej jakieś słowo albo zdanie itp., a(le?) Sherlock jest ponad takie bzdury i mówi poduszki. Nie dziwię się, że John jest zaciekawiony.

      Mówienie poduszką jest naprawdę niezwykłą zdolnością. Dodajmy do tego jeszcze, że Sherlock jest akrobatą i mamy superbohatera.(z tego komentarza to się nawet pośmiać nie można, taki króciuchny)

      Jakby się zastanowić, to taka zdolność jest serio przydatna. Mówię np. czekoladę i mam czekoladę. Mówię sto tysięcy funciaków i mam sto tysięcy funciaków. Mówię duży plakat z "Sherlocka" i mam... Dobra, stop. (moja droga, chyba pomyliłaś skille. Mówienie poduszką Sherlocka oznacza ni mniej ni więcej, że Sherlock jest poduszkomówcą - niczym brzuchomówca, tylko że poduszką. A tutaj zmieniłaś skill na magiczne czary mary... Czy mi się coś myli, czy nie byłaś na mnie zła, ponieważ moje opowiadanie nie jest rzeczywiste? Upss...)"

      Przeskoczmy do innego fragmentu:

      "- Czyli chcą panowie zobaczyć wszystkie sceny usunięte, również te nigdy nie nakręcone z wszystkich części Harrego Pottera.

      To Red bardzo starała się zrozumieć. Bardzo. Myślała i myślała, ale nic nie wymyśliła. Jak, do cholery, można obejrzeć sceny, które nie zostały nakręcone?! #WTF"
      Tu dwa komentarze:
      1. Skrót myślowy: istnieje powiedzenie "przejrzeć coś" np. scenariusz. Więc skróciłam to do "obejrzeć sceny nienakręcone" w znaczeniu: "przeczytać je w scenariuszu" ot co.
      2. Ja nie chcę Cię martwić, ale mówienie o sobie w trzeciej osobie przystoi małemu dziecku (drugi~trzeci rok życia)... Jest też objawem niektórych chorób.

      A teraz jeszcze uzupełnienie do powyższego komentarza:
      "Pozwolę sobie zapytać twórców filmu, jaki był sens w kręceniu tych scen? Przecież to nijak ma się do kanonu, nie szkoda im było hajsu?"

      "Kanon nie żyje, bo ómar. A ja ómieram wraz z nim. Zasadźcie frezje na moim grobie."

      "Pocieszę cię, że to nie twoja wina, tylko aŁtorki, dla której dramione, kanon i rzeczywistość najwyraźniej stanowią jedność. "

      "Ja nie wiem, czego się to trzyma. Ale na pewno nie kanonu/rzeczywistości/sensu (niepotrzebne skreślić)."

      Ale się czepiłyście tego kanonu! Obawiam się, że gdyby wyciąć z Waszej analizy komentarze tyczące się kanonu i literówek i dwóch o interpunkcji zostałyby cztery (dobra, góra 6) komentarze.
      Więc jeszcze raz zaapeluję: zanim będziecie się czegoś czepiać, zróbcie rozeznanie w terenie, bo głupio czepiać się czegoś co nie jest zue. Red, moja droga, Dramione piszemy wielką literą - jest to nazwa własna. Wierzę, że odpowiednią regułkę sobie znajdziesz (btw masz u mnie wielkiego plusa za przytaczanie PWNu!).

      Wróćmy jeszcze do komentarza Arkanistki.

      "Cała sprawa w wytwórni przycichła, ale pan dowiedział się, że Felton i Watson są razem. Kazał ich pan obserwować, a gdy dowiedział się pan, że Felton planuje oświadczyny, zabił pan go. Prawdopodobnie Emma widziała pana podczas morderstwa, dlatego pan też ją zabił."

      To jest fragment poprzedzający Twój komentarz. Kurde, szukam, szukam, szukam, szukam i braku sensu nie widzę. Dla mnie wszystko jest logiczne, ba! jedno wynika z drugiego! Wyjaśnij mi to proszę :D

      Usuń
    2. Teraz jeszcze ogólnie. Ta analiza nie jest śmieszna. Brakuje jej trochę ciętego języka. NAKWa to to nie jest... Jeszcze dużo Wam brakuje.
      Red masz zadatki na analizatora. Naprawdę. Mylę się, czy ty to wszystko ciągniesz? Sądzę, że z chęcią czytałabym Twoje analizy.
      Arkanistko Nie. Nie nadajesz się na analizatora. Twoje komentarze są krótkie niczym rachunek z pralni, czytając je człowiek woli uśmiechać się do kosza niż do monitora. Widać wpływ z innych analizatorni. Ba! powiedziałabym nawet, że Twoje komentarze są odtwórcze. Wilczek? Boru! Setki razy stosowany chwyt!
      Mimo wszystko chciałam Wam podziękować :D Potraktuję to jako lekcję. Wiem, że muszę się jeszcze wielu odruchów (takich jak sprawdzanie posta przed publikacją) nauczyć. Chciałam Wam podziękować za analizę. Naprawdę czekałam na ten moment :D Sądzę, że już naprawdę osiągnęłam wszystko co chciałam (dobra, nie wszystko, tak naprawdę moim marzeniem było zanalizowanie przez NAKWę, ale cóż :(...) w blogosferze. Dacie mi teraz spokojnie odejść.

      Zdaję sobię sprawę, że moje komentarze mogą śwadczyć przeciwko mnie, jednak nie zamierzam wysłać do Was prawnika, robić gównoburzy etc. Mam nadzieję, że jedyne co pojawi się pod tymi komentarzami to inteligentna rozmowa :D

      Red! Życzę Ci sukcesów w analizowaniu!

      Usuń
    3. Niezalagowana Red, która ma Internet na korbkę15 listopada 2014 22:44

      Dzięki za miłe słowa, zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele nam brakuje do ideału, ale staramy się rozwijać. Cieszę się, że analiza do czegoś Ci się jednak przyda. :) Pozostaje mi podziękować za wartościową opinię i obiecać, że nadal będę próbowała dążyć do coraz lepszego poziomu. Pozdrawiam.

      Usuń
    4. Niezalogowana* Głupia klaeiatuta. ._.

      Usuń
    5. Co ja piszę.

      Usuń
    6. Ja też dziękuję za słowa krytyki. Wiem, że czasami moje komentarze są krótkie "jak rachunki z pralni", ale trudno napisać cokolwiek o fandomie, o którym nie ma się bladego pojęcia, a przyznaję, że Red kolejny raz stawia mnie w takiej sytuacji. Druga sprawa jest taka, że niestety dostaję do analizy tekst po bliższym spotkaniu z nożyczkami Red, przez co nieco trudno mi zdobyć się na jakiś oryginalny komentarz. Poza tym wszyscy moi poloniści mogliby cię zapewnić, że jestem z natury lakoniczna, przez co rzucenie jakimś dłuższym i bardziej błyskotliwym komentarzem jest dla mnie dosyć trudne. Poza tym w tym roku zmarły dwie bardzo bliskie mi osoby i jeszcze się nie pozbierałam. Dlatego też przepraszam, jeśli nie jestem taką gwiazdką, jak nasza Red. Nie mam jej parcia na szkło, ale analizy sprawiają mi przyjemność. Dlatego też moich komentarzy nie traktuj zbyt poważnie, bo po prostu robię to, bo to lubię, a nie dlatego, że lubię się czepiać.

      Usuń
    7. Arkanistko, to dobrze, że robisz coś co sprawia Ci przyjemność :D
      Faktycznie, jak dostaje się tekst z czyimiś komentarzami, to może być trudno zdobyć się na oryginalność. Może spróbuj poprosić Red by wysyłałq Ci najpierw linka, potem skomentuj w trakcie czytania a dopiero potem skonfrontuj (to jest dobrze?) z tym, co napisała Red? Fajnym rozwiązaniem jest też praca w Google Docs - komentarze pojawiają się "live" :D

      Wiesz - praktyka czyni mistrza, może uda CI się wyzwolić w sobie superhiperanalizatora i zachwycisz wszystkich swoimi krótkimi acz trafnymi komentarzami?

      [Niezalogowana]inFinite

      Usuń
    8. Zaraz wyrzucę komputer przez okno. Napisałam długą odpowiedź na Twoje komantarze, inFinite, a gdy miałam ją opublikować, znów wywaliło mi Internet a potem wyskoczył BSoD. Ale dobra, spróbuję odpisać jeszcze raz, chociaż mnie od wkurwu skręca.

      Podałaś definicje ff skopiowane z Wikipedii. Tylko po co? Wiem, czym są fanfiki, wiem też, czym są fanfiki alternatywne.
      Tylko co z tego? Nadal uważam, że to bez sensu.
      Zastanówmy się, dlaczego ludzie w ogóle czytają fanfiki. Moi znajomi i ja czytamy je dlatego, że uwielbiamy książkę/film/serial/cokolwiek i chcemy dłużej pobyć w jej świecie, móc nadal przebywać z jej bohaterami. Dlatego kanon jest ważny - chcemy czytać o "swoim" serialu, nie o czymś zupełnie innym. Nie mam nic przeciwko alternatywie albo crossoverom, ale wszystko musi trzymać się kupy. Wikipedia mówi, że w fanfikach alternatywnych częścią wspólną opka i oryginału mają być bohaterowie - no właśnie. Chcemy "naszych" bohaterów, a nie postaci, które tak samo się nazywają i nic poza tym. Crossover Sherlocka i Harry'ego jakoś bym przełknęła (gdyby spełniał wyżej wymienione warunki), ale po co jeszcze wprowadzanie aktorów grających w filmach o Potterze i identyfikowanie ich z granymi postaciami? Że o robieniu z nich morderców i ofiar śmiertelnych nie wspomnę. Lubię czarny humor, ale bez przesady.
      Takie jest moje zdanie na ten temat i raczej go nie zmienię. Może jeśli w jakiś sensowny sposób wytłumaczysz mi ideę takich opek, to przynajmniej będę w stanie zrozumieć to zjawisko, ale na razie nie potrafię.
      Brak powiadomienia jest wynikiem mojej pomyłki, za którą teraz przepraszam. Zmyliła mnie data opublikowania opka (prawie rok temu), a pod starymi tekstami powiadomień nie dajemy. Mój błąd, że nie przyszło mi do głowy, żeby sprawdzić, czy blog jeszcze "żyje".
      Jeśli chodzi o Twój nick - nie napisałyśmy go, bo wszystkie informacje można znaleźć pod dodanym linkiem, ale skoro o to prosisz, to zaraz napiszę.

      "Najbardziej (dobra, właściwie to jedyny moment) rozśmieszył mnie Robert Downy Junior, a raczej autorka obrazka. Szkoda tylko, że był to śmiech zażenowania. Brawo Eleonore Roe! Nie ma to jak śmiać się z innych, prawda? Bo inaczej wyglądają, bo mają szerszy, dla nas niezrozumiały, umysł?"

      Chyba się nie zrozumiałyśmy. Śmiejemy się z błędu w nazwisku, nie z chorych osób. Dość budząca skojarzenia pomyłka i odrobina wyobraźni dały taki, a nie inny efekt. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby śmiać się z tych ludzi, powiem więcej - ja ich naprawdę szanuję. Miałam z nimi kilkakrotnie kontakt, m.in. na różnego rodzaju imprezach integracyjnych, było bardzo sympatycznie i świetnie się razem bawiliśmy. Mogłabym teraz walnąć o tym elaborat, bo naprawdę miło mi się to wspomina, ale pisałabym wtedy trochę nie na temat, więc sobie daruję.

      Usuń
    9. "Tu pojawia się kolejna superaśna (to takie słowo istnieje, moja droga? Czy bawimy się w słowotwórstwo?)"

      Czy oficjalnie istnieje, nie wiem, wiem natomiast, że istnieje w moim otoczeniu i jest dość często używane. Nazwij to słowotwórstwem, jeśli chcesz, wyjdzie na to, że moje otoczenie jest bardzo kreatywne. ^^

      My, zwykli śmiertelnicy, możemy powiedzieć najwyżej jakieś słowo albo zdanie itp., a(le?) Sherlock jest ponad takie bzdury i mówi poduszki.

      Nie "ale". Po prostu "a". Mała literka, a cieszy.

      I nie, nie pomyliłam skilli, pomyliła je Arkanistka, czego wcześniej nie wyłapałam. Przyjrzyj się:
      "- Nie będę robił nic dla mojego brata! - powiedział poduszkę Sherlock."

      Poduszkę. Nie poduszką.

      "A tutaj zmieniłaś skill na magiczne czary mary... Czy mi się coś myli, czy nie byłaś na mnie zła, ponieważ moje opowiadanie nie jest rzeczywiste? Upss...)"

      Ależ ja nie byłam zła! Jestem zawsze oazą spokoju!
      Nie chodzi o to, że Twoje opko nie jest rzeczywiste. Chodzi o to, że nie trzyma się kupy, panuje w nim chaos, a logika momentami uciekła do lasu na grzyby. Brakuje w nim porządku i jakiegoś prawdopodobieństwa, to wszystko.

      "To Red bardzo starała się zrozumieć. Bardzo. Myślała i myślała, ale nic nie wymyśliła. Jak, do cholery, można obejrzeć sceny, które nie zostały nakręcone?! #WTF"
      Tu dwa komentarze:
      1. Skrót myślowy: istnieje powiedzenie "przejrzeć coś" np. scenariusz. Więc skróciłam to do "obejrzeć sceny nienakręcone" w znaczeniu: "przeczytać je w scenariuszu" ot co.
      2. Ja nie chcę Cię martwić, ale mówienie o sobie w trzeciej osobie przystoi małemu dziecku (drugi~trzeci rok życia)... Jest też objawem niektórych chorób."

      Ad.1.
      Boże święty, nigdy bym na to nie wpadła, a podejrzewam, że nie tylko ja. Skróty myślowe nie są dobre w opowiadaniu i mogą utrudnić jego odbiór, co widać na załączonym obrazku.
      Ad.2.
      Och, tak, pojedź mnie personalnie, bo ośmieliłam się napisać coś w trzeciej osobie dla urozmaicenia. Teraz możesz iść i napisać tym wszystkim fajnym blogerom, którzy tak piszą, że są małymi dziećmi albo osobami chorymi psychicznie. Najs.

      Czepianie się kanonu wyjaśniłam już wyżej, komentarz Arkanistki w sumie też, bo odnosił się on nie tylko do tego konkretnego fragmentu, ale i do całego opka.

      "Red, moja droga, Dramione piszemy wielką literą - jest to nazwa własna."

      O, tego nie wiedziałam, a nie przyszło mi do głowy, żeby sprawdzić. Dzięki za uświadomienie mnie, zaraz poprawię.

      " NAKWa to to nie jest... Jeszcze dużo Wam brakuje."

      Nie jesteśmy i nigdy nie będziemy NAKWą. Oczywiście, chcemy być coraz lepsze i się rozwijać, ale chcemy też pozostać Fortecą. I sobą.
      Wiemy, że przed nami jest jeszcze sporo pracy, ale się staramy i wierzymy, że będzie dobrze.

      Na koniec napiszę, że nic nie stoi na przeszkodzie, by Arkanistka napisała coś pierwsza. Nie rzucam się na nią z pazurami i nie krzyczę: "dawaj to opko, ja muszę być pierwsza!!!eleven11!". Wystarczy wyjść z inicjatywą, której, niestety, czasem brakuje.

      To chyba tyle. Jeszcze raz dzięki za odzew i wyrażenie własnego zdania, opinie Czytelników zawsze są dla nas bardzo cenne. :)
      Miłego wieczoru.

      Usuń
  11. Teraz widzę, że Internety zjadły mi wczoraj Twoje pierwsze komentarze, inFinite. Odniosę się do nich wieczorem, jak dorwę się do normalnego sprzętu.
    Red

    OdpowiedzUsuń